Wzrost a zysk - kiedy i jak wizjoner powinien zarabiać na swoim projekcie

Portalspożywczy..pl
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Nie da się wskazać uniwersalnego momentu, w którym firma powinna zacząć na siebie zarabiać. Warto jednak, aby proces budowania przedsiębiorstwa nie odbywał się kosztem pracowników, gdyż wraz z rozrostem biznesu rośnie odpowiedzialność za załogę. Warto też unikać pułapki uzależnienia się od pomocy publicznej - to wnioski płynące z debaty „Wzrost a zysk – kiedy i jak wizjoner powinien zarabiać na swoim projekcie?” podczas IX Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

Jak przyznał Czesław Lang, dyrektor generalny Lang Team Sp. z o.o. w kolarstwie pieniądze, zwłaszcza w czasach PRL, przychodziły późno.

GALERIA  7 ZDJĘĆ

- Do kolarstwa trzeba mieć wielką pasję. Jako kolarz zawodowy rocznie przejeżdżałem 50 tys. km, ale kiedy zaczynało się uprawiać ten sport w Polsce, nie było mowy o pieniądzach. W Wyścigu Pokoju nagrodami były różnego rodzaju fanty: puchary, naczynia. Pieniądze przychodziły później. 24 lata temu zaczynając organizację Tour de Pologne w nowej formule nie myślałem o pieniądzach, tylko realizowaniu swoich marzeń. Startując w wielkich tourach zawsze chciałem, aby w Polsce istniał wyścig, na który przyjeżdżaliby kolarze z całego świata, żeby nasz narodowy tour trafił do grona najważniejszych wyścigów świata. Udało nam się to, choć zajęło trochę czasu. Musieliśmy zbudować produkt na tyle atrakcyjny, aby pozyskać partnerów, sponsorów, miasta i zamknąć budżet. Motywowała mnie do tego wielka pasja i miłość do dyscypliny. Dziś w ciągu 7 dni Tour De Pologne ogląda na żywo ponad 3 mln ludzi. Dla mnie to największa siła, że robimy coś dla ludzi. A za ludźmi przychodzą pieniądze. Jeżeli mamy marzenie i będziemy do niego dążyć to zawsze się dojdzie do tego celu na końcu. Czasem jest pod górkę, czasem z górki, ale marzenia się spełniają a później dopiero są pieniądze - dodał.

Grzegorz Brona, prezes zarządu Creotech Instruments SA, nie ukrywał, że w budowaniu swojej firmy przydatne okazały się dla niego dwie polskie narodowe cechy: upór i ułańska fantazja.

- Jesteśmy jedyną firmą w Polsce, która produkuje satelity. To trudny i niesamowicie kapitałochłonny biznes, który wymaga długich inwestycji. Przez długie lata pracowałem w CERN w Genewie, gdzie poznałem moich wspólników. Wróciliśmy do Polski i postanowiliśmy zainwestować zaoszczędzone 50 tys. zł w firmę, która będzie robić statki kosmiczne. Przez pierwsze cztery lata nikt z nas nie pobierał pensji i największym problemem po tym czasie było dla mnie to, żeby tę pierwszą pensję sobie wypłacić. Czułem się jakbym okradał swoje marzenie. Zrobiłem to kiedy stwierdziłem, że wszyscy moi pracownicy dobrze zarabiają. Firma jest już zyskowna, robimy duże projekty dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, Airbusa, Boeinga, staramy się osiągnąć kolejne kroki rozwoju technologicznego. Nie jestem osobą najlepiej zarabiającą w firmie, pewnie znajduję się gdzieś w środku stawki. Ja tylko zarządzam, co nie jest najtrudniejsze w przeciwieństwie do wychodzenia kontraktów. Są różne wizje, albo spółka w pewnym momencie zacznie dostarczać dochodów, które wystarczą żeby mieć dom na Hawajach i kupić sobie bilet w kosmos albo założy inne spółki, które dostarczą zysku bezpośredniego lub pośredniego przez kapitalizację na giełdzie - dodał.

Całą relację czytaj w Portalspożywczy.pl

« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie