Demografia i rynek pracy w Europie

PulsHR.pl
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Polski rynek pracy oraz system emerytalny znajdują się pod wyjątkową, niespotykaną dotąd presją demograficzną. Pierwszy to podatek, którym obciążeni są młodzi. Drugim jest struktura populacji, czyli dzietność i długość życia. Istotna jest również stopa zatrudnienia oraz wiek emerytalny. Imigranci, a może powroty - jaką drogę powinniśmy wybrać?

O tym właśnie dyskutowali uczestnicy debaty „Demografia i rynek pracy w Europie", która odbyła się w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

GALERIA  7 ZDJĘĆ

– Pod względem demografii Polska znajduje się w nieciekawej sytuacji. Wydaje nam się, że jest jeszcze dobrze, bo na rynek pracy wchodzą pokolenia wyżu demograficznego, ale prawdziwe kłopoty zaczną się, gdy liczba osób wychodzących z rynku będzie większa niż liczba osób wchodzących – komentuje Stanisław Kluza, pełniący obowiązki prezes BOŚ, były minister finansów.

Jak z kolei twierdzi Christian Bodewig, ekonomista, ekspert Banku Światowego, problemy demograficzne dotykają nie tylko Polski, lecz także całej Europy Środkowej, gdzie wiele ludzi migruje, a wskaźnik dzietności jest bardzo niski.

– Proces starzenia się społeczeństwa to wyzwanie dla całego świata. Udział populacji w wieku produkcyjnym kurczy się. Przybywa za to osób starszych, którymi trzeba się opiekować – komentuje Christian Bodewig.

Zdaniem Bodewiga problem można rozwiązać w prosty sposób – trzeba inwestować w ludzi.

– Należy wspierać pracowników w zdobywaniu umiejętności, które pomogą im w znalezieniu pracy i utwierdzać ich w przekonaniu, że kompetencje warto poszerzać przez całe życie. Warto również zadbać o stan zdrowia zatrudnionych, zwiększając tym samym ich wydajność. Musimy też zwrócić uwagę na kobiety, które są w trudniejszej sytuacji na rynku pracy – uważa Christian Bodewig.

Dzietność a program 500 plus

Także Paweł Jaroszek, członek zarządu ds. finansów i realizacji dochodów w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, zgadza się, że demografia jest kluczem do zapewnienia w przyszłości emerytur, dlatego trzeba nad nią popracować.

– Dane Europopu są niepokojące. Według nich wskaźnik dzietności w 2020 r. wyniesie 1,69, w 2030 r. – 1,47, w 2050 – 1,58, a w 2060 – 1,62. Nie dojdzie nawet do zastępowania pokoleń. W efekcie ludność Polski zmaleje z 38,5 mln obecnie do nieco ponad 33 mln w roku 2060 r. – wyjaśnia Paweł Jaroszek.

Poprawę wskaźnika dzietności w Polsce ma wspomóc rządowy program 500 plus. Jego głównym celem jest zmiana modelu polskiej rodziny z 2+1 (obecnie to 53 proc. rodzin) na 2+2, a nawet 2+3.

Według Christiana Bodewiga wspieranie finansowe ludzi to dobry pomysł, ale tego rodzaju strategie muszą być kompleksowe.

– W Polsce jest dużo młodych ludzi nieprzygotowanych do wejścia na rynek pracy. Często pochodzą z rodzin w gorszej sytuacji społecznej. Właśnie tym dzieciom trzeba pomóc, nie tylko finansowo – ocenia Christian Bodewig.

Zwraca uwagę na to, że na przykład Francja nie miała problemu z demografią.

– Głównym powodem jest wysoka jakość opieki nad dziećmi, a co za tym idzie – duży wskaźnik dzietności. Wszyscy na tym wygrywają – młode mamy nie muszą rezygnować z pracy, a dzieci odpowiednio rozwijają się już od najmłodszych lat – dodaje Christian Bodewig.

Z kolei Stanisław Kluza podkreśla, że najbardziej z programu 500 plus skorzystają rodziny niezamożne, które żyją z socjalu. Dla bogatszych rodzin pieniądze te nie będą miały większego znaczenia.

– 500 zł istotne będzie dla rodzin, których dochody nie pozwalały na otrzymanie pomocy socjalnej, ale nie wystarczały, by dostać kredyt w banku – mówi Stanisław Kluza.

Kluza zwraca też uwagę na niewymierność trudu wychowawczego ze względu na wiek dziecka.

– Podczas pierwszego roku pracownicy mają do dyspozycji pewne udogodnienia, np. urlop macierzyński, ojcowski itd. Gdy dziecko idzie do szkoły, jego poziom samodzielności jest wyższy. Najtrudniejszy okres przychodzi między 12. a 36. miesiącem życia, gdy wsparcie państwa zanika. Powrót do pracy staje się znacznie trudniejszy, bo dziecko jest małe. Rodzice doświadczają trudu wychowania, a właśnie wtedy powinni decydować się na kolejne potomstwo. Niestety dzieje się inaczej – wyjaśnia Stanisław Kluza.

Migracja zarobkowa

Kolejnym elementem, który mógłby poprawić polską demografię, a tym samym zadbać o przyszłość emerytów jest migracja. Jak zaznacza Stanisław Kluza, jest kilka sposobów rozwiązania problemów związanych z migracją.

Jednym z rozwiązań jest zachęcenie młodych, którzy planują wyjazd za granicę tuż po studiach, do pozostania w kraju. Byłaby to najlepsza inwestycja – ocenia Stanisław Kluza.

– Druga możliwość to ściągnięcie z zagranicy osób, które wyjechały za pracą w ostatnich 15 latach. To lepsza opcja niż inwestowanie w inne rozwiązania, zwłaszcza że poza krajem przebywa ok. 25 mln rodaków - zaznacza Stanisław Kluza.

Trzecia propozycja Stanisława Kluzy wiążę się ze sprowadzeniem do Polski ludzi, którzy z przyczyn historycznych musieli opuścić ojczyznę – wyjeżdżali głównie na Wschód.

Z kolei emigracja tranzytowa – zdaniem Kluzy – to rozwiązanie tymczasowe i nie wpłynie na poprawę demografii. Ta grupa imigrantów nie pozostanie długo w Polsce.

– Inną kwestią jest napływ ludzi z państw ościennych, zwłaszcza z Ukrainy i Białorusi. Wiele młodych osób zapełnia sale wykładowe na polskich uczelniach – dodaje Stanisław Kluza.

Nieco inaczej na problem patrzy Petros Tovmasyan, członek rady nadzorczej Klubu Jagiellońskiego. Jego zdaniem trudno będzie przekonać Polaków, że w kraju znajdą lepszą pracę niż na przykład w Norwegii czy Finlandii. Łatwiej byłoby otworzyć się na imigrantów ze Wschodu.

– Nie tylko Ukraińcy czy Białorusini mogą rozwiązać problemy migracyjne Polski. Gruzja, Turcja, Kazachstan i Armenia to kraje, dla których Polska może być nie tylko tranzytem, lecz miejscem przeznaczenia – wyjaśnia Petros Tovmasyan. – Rosja od lat przyjmowała migrantów, teraz zamyka granice dla pracowników. Polska z tego korzysta – dodaje.

Poprawa edukacji

Dodatkowo, by przekonać młodych do pozostania w kraju, warto wesprzeć system edukacji, bo od niego zależą umiejętności osób wchodzących na rynek pracy.

Według Grzegorza Chłopka, prezesa Nationale-Nederlanden PTE, Polska w pewnym momencie zaniedbała szkolnictwo zawodowe na rzecz wyższego.

– W Szwajcarii na przykład liczba studentów wspieranych przez państwo jest ograniczona – mówi Grzegorz Chłopek. – Z kolei w Niemczech już w szkole średniej inwestuje się w przyszłych pracowników. Przykładowo kolejarz dwa dni spędza w szkole, a trzy dni zdobywa doświadczenie u konkretnego pracodawcy. Od początku przesiąka etosem pracy – dodaje.

Petros Tovmasyan zwraca uwagę na to, że państwo finansuje edukację, nie wymagając nic w zamian.

– To błąd. W USA państwo wspiera finansowo studentów, ale po ukończeniu studiów muszą przez kilka lat pracować w kraju, by odrobić możliwość bezpłatnej edukacji. Gdy ktoś przez pięć lat pozostaje w kraju, są większe szanse na to, że w przyszłości nie wyjedzie za granicę – komentuje Tovmasyan.

Tovmasyan podkreśla też, że nie możemy kształcić kadr dla innych państw. Tak dzieje się w przypadku pielęgniarek, które emigrują np. do Norwegii. A koszt ich edukacji jest niemały.

Wiek emerytalny

Dla systemu emerytalnego spore znaczenie ma również wiek, w którym pracownik przechodzi na emeryturę. Jak zaznacza Grzegorz Chłopek, w wielu krajach podnosi się go do 75 lat. W Polsce dąży się do 67, choć ostatnio pojawiły się propozycje, by wiek emerytalny obniżyć.

– Z danych GUS wynika, że jeśli zostanie przywrócony dawny wiek emerytalny, wówczas 36,5 proc. populacji to będą emeryci. Jeśli będziemy dążyć do 67 lat, wtedy osoby w wieku poprodukcyjnym będą stanowić 29,3 proc. ogółu – szacuje Grzegorz Chłopek.

Musimy także pamiętać o uprzywilejowanych grupach zawodowych.

– Im więcej osób, które korzystają z wcześniejszego wieku emerytalnego, tym większe obciążenie dla ogółu społeczeństwa – dodaje prezes Nationale-Nederlanden.

Emerytura z oszczędności

Godne życie na emeryturze mogłoby ułatwić odkładanie pieniędzy poza ZUS i OFE, które – jak wynika z badań Ecorysu – nie jest mocną stroną Polaków.

– Tylko 75 proc. respondentów uważa, że ma to sens – mówi Grzegorz Chłopek. – 45 proc. oszczędza nieregularnie, a 49 proc. w ogóle nie odkłada pieniędzy. Na emeryturę oszczędza 17 proc. badanych, ale ponad połowa (54 proc.) nie wie, ile trzeba miesięcznie odłożyć, by zapewnić sobie odpowiednie środki na przyszłość.

Jak zaznacza prezes Nationale-Nederlanden, poziom oszczędności w polskich gospodarstwach domowych jest trzy razy niższy niż w niemieckich czy francuskich.

Główny powód nieoszczędzania to brak znajomości produktów.

– Nie mamy zaufania do czegoś, czego nie rozumiemy. Dlatego powinniśmy poprawić edukację finansową – mówi Grzegorz Chłopek.

Zaznacza, że jako przyczynę nieodkładania pieniędzy na przyszłość Polacy wskazali również zbyt niskie pensje oraz przeświadczenie, że składki na ZUS wystarczą.

– Niestety jest inaczej, zwłaszcza że wiele osób pracuje na umowach śmieciowych – dodaje Grzegorz Chłopek.

Według niego systemy emerytalne powinny opierać się na mechanizmach, które zachęcą 80 proc. ludzi do oszczędzania.

– Gdy ktoś zmienia pracę, pracownicze programy emerytalne trudno przenieść do innej firmy. Pokolenie Z stuka się w czoło, gdy pracodawca proponuje mu 20-letni program oszczędzania. Kto chce tyle czasu pracować w jednej firmie? Zdecydowanie musimy modernizować te systemy – ocenia Grzegorz Chłopek.

Zdaniem Grzegorza Chłopka trzeba wzbudzić zaufanie Polaków do systemu emerytalnego.

– Musimy ich przekonać, że system nie zostanie zrujnowany za parę lat, bo potrzeby budżetowe są ważniejsze od potrzeb przyszłych emerytów – dodaje Grzegorz Chłopek.


PREZENTACJE DO POBRANIA

Pobierz prezentację

« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie