Regionalne strategie zapobiegające depopulacji

PortalSamorzadowy.pl
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Część samorządów liczy, że przyciągając inwestorów, rozwijając budownictwo czy programy socjalne zatrzyma młodych u siebie. Inne z kolei mają nadzieję, że uda się im nowych mieszkańców pozyskać z zewnątrz. Po dobroci lub drogą aneksji. Pytanie jednak, czy taktyka „przeciągania kołdry” w skali kraju nie jest drogą donikąd?

Depopulacja staje się (a może już się stała) największym problemem w polskich gminach, miastach i powiatach. A mówiąc ściśle, nie tyle może sama depopulacja, co jej konsekwencje finansowe (bo wyludnianie się miast w drastyczny sposób przekładać się będzie na ich finanse) i polityczno-rozwojowe (bo tracące mieszkańców ośrodki tracić też będą na znaczeniu). Tymczasem prognozy demografów wskazują, że będzie jeszcze gorzej. Do roku 2050 liczba mieszkańców Polski zmniejszy się o 4,5 miliona. Z dużych ośrodków szczególnie mocno odczują skutki depopulacji miasta Górnego Śląska i Zagłębia, a także Łódź.

GALERIA  10 ZDJĘĆ

- Dziś współczynnik dzietności wynosi 1,3, co oznacza, że 100 kobiet rodzi 130 dzieci. A to z kolei oznacza, że przy utrzymaniu obecnej sytuacji w sześć pokoleń nas nie ma- ostrzega Robert Gwiazdowski, przewodniczący Rady Centrum im. A. Smitha.

Diagnoza jest zatem znana. A jaka powinna być recepta? Co mogą zrobić samorządy, aby powstrzymać niekorzystny trend i czy ich działania w ogóle mogą odnieść jakiś skutek?

Tylko praca może powstrzymać młodych przed wyjazdem


Podejmowane przez samorządy działania można z grubsza podzielić na dwie grupy: pierwsze zmierzają do zwiększenia dzietności (lub przynajmniej ułatwienia wychowania dzieci) wśród już posiadanych mieszkańców, drugie nastawione są na „pozyskanie” osób do tej pory mieszkających poza terenem gminy.

- Pierwsza i podstawowa sprawa to jest praca i rozwój gospodarczy. Jeśli samorząd nie zrobi wszystkiego, aby zbudować silną gospodarkę lokalną, jeżeli nie będziemy zabiegać o to, by uzbrajać kolejne tereny inwestycyjne, to żadne programy socjalne, wychowawcze, zabiegi PR-owskie nie pomogą- uważa Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli. Na kolejnych miejscach w swym zestawieniu sytuuje inwestycje w instytucje pomocowe (żłobki i przedszkola) oraz lokalne programy socjalne (od stycznia gmina wypłaca własne becikowe, rodziny wielodzietne mogą też liczyć na najniższą opłatę za wywóz śmieci).

- Czwartym filarem jest natomiast budowanie filozofii miasta szczęśliwego. Musimy tworzyć takie warunki, by zatrzymać młodych ludzi. By oni wiedzieli, że mogą korzystać z takich samych usług komunalnych, innowacyjnych rozwiązań jak w większych ośrodkach, do których mogliby chcieć wyjechać- kontynuuje Nadbereżny. Zapowiada też stworzenie w Stalowej Woli specjalnego programu budownictwa komunalnego czynszowego, lokalnego Mieszkania+, który będzie oparty na kredycie udzielanym przez miasto.

Cudza strata może być naszym zyskiem, czyli samorządowy plan B


O „miękkich” instrumentach wsparcia (niższych opłatach, Karcie Miejskiej, programie dopłat dla opiekunek dla dzieci) mówi też prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. Z drugiej jednak strony z żelazną konsekwencją stara się on wcielić w życie plan B, czyli… wchłonięcie przez Opole ościennych terenów. Wraz z ich mieszkańcami rzecz jasna. Zwraca uwagę, że i tak korzystają oni z usług świadczonych przez stolicę województwa (część z nich nawet generują, chociażby inwestycje w rozwiązania komunikacyjne umożliwiające im dojazd do miasta), ale nie partycypują w związanych z tym kosztach. W efekcie Opole słabnie demograficznie i finansowo.

- A mierzymy się z dwoma silnymi ośrodkami - Wrocławiem i Katowicami. Gra więc toczy się o wielką stawkę, bo o życie - mówi Wiśniewski i ostrzega, że w momencie, gdy liczebność stolicy województwa spadnie do poziomu 90 tysięcy, niełatwo będzie obronić istnienie samego województwa.
 
Na przejmowanie cudzych mieszkańców nastawili się również samorządowcy z Jaworzna (woj. śląskie), choć oni liczą, że „łup” sam wpadnie im w ręce. Owym „łupem” mają być przede wszystkim osoby pragnące uciec od zatłoczonych miast aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej czy Krakowa. Położone pomiędzy tymi dwoma ośrodkami Jaworzno daje im możliwość zamieszkania nieco na uboczu, a jednocześnie nie pozbawia ich możliwości łatwego dojazdu do pracy w tych miastach.

- My żyjemy z suburbanizacji. Staramy się łapać tych, którzy szukają dla siebie lepszego życia, bo strata jednego jest zyskiem drugiego - otwarcie przyznaje Teobald Jałyński, naczelnik wydziału urbanistyki i architektury Urzędu Miejskiego w Jaworznie.

Nie unikniemy dyskusji o imigracji? Tylko ona zatrzyma depopulację?


- Zamiast wydzierać sobie kołdrę między regionami powinniśmy się skoncentrować na tym, aby zrobić drugą kołdrę- tak obrazowo komentuje taką strategię Robert Gwiazdowski. Zdaniem przewodniczącego Rady Centrum im. A. Smitha winny obecnej sytuacji jest źle ustawiony system podatkowy i brak refleksji, że „państwo nam niczego na starość nie zapewni”.

- To zapewnią nam nasze dzieci, wnuki, które będą płacić podatki - podkreśla Gwiazdowski.

Zwolennikiem „podbierania” mieszkańców nie jest również Roman Kolek, wicemarszałek województwa opolskiego. On nadzieje na zatrzymanie postępującego wyludniania tego regionu wiąże z utworzeniem tam specjalnej strefy demograficznej (dziś funkcjonuje ona jako program „Opolskie dla rodziny”), choć przyznaje, że jej realizacja nie odbywa się tak, jak to zaplanowano, a na efekty trzeba będzie długo czekać.

- Tych działań nie da się ocenić i rozpatrzyć w perspektywie kadencji- stwierdza dyplomatycznie Kolek.

Bardziej konkretni są za to naukowcy, którzy mówią wprost, że odpływ ludności z województwa opolskiego bynajmniej się nie zmniejszył i obecnie odbywa się w tempie ok. 1000 osób na rok.

- To ludzie w przedziale wiekowym 20-37 lat. A ci, którzy formułują programy, liczą, że to oni będą mieli dzieci. I te dzieci się pojawiają - ale w Niemczech, Irlandii, Wielkiej Brytanii- mówi Krystian Heffner z Katedry Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Jego zdaniem na powrót tych ludzi do Polski nie ma już co liczyć, gdyż stabilizują się za granicą. A właśnie stabilizacja- jak podkreśla prof. Heffner- jest tym, czego młodzi ludzie najbardziej potrzebują.

- Gdy ludzie będą mieli pracę, z której mogą być zadowoleni, czyli przynajmniej częściowo zrealizować swoje potrzeby, i będzie to sytuacja stabilna przez przynajmniej dekadę, to mogą się zdecydować na dzieci. Tymczasem w Polsce praca jest możliwa do znalezienia, ale często nie jest to praca satysfakcjonująca, która zapewnia minimum stabilizacji- tłumaczy prof. Heffner. Jak dodaje, postępująca depopulacja sprawi, że wcześniej czy później nie unikniemy dyskusji o przyjęciu do Polski migrantów.

- Wskaźniki demograficzne poprawia przede wszystkim imigracja. Powinniśmy się zacząć otwierać na obywateli innych państw. Bez tego nie będziemy mieć zastępowalności- zgadza się z tą tezą Grzegorz Sikorski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach. Apeluje też o bardziej zdecydowane wspieranie aktywizacji zawodowej.

- Wspieranie dzietności przez zasiłek nie ma takiej mocy jak dobre miejsce pracy - mówi Sikorski.

Artykuł powstał na podstawie panelu dyskusyjnego "Regionalne strategie zapobiegające depopulacji" prowadzonego przez Rafała Kergera, redaktora naczelnego Portalsamorzadowy.pl, który odbył się podczas VIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.





« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie