Rynek pracownika w Polsce i w Europie

PulsHR.pl
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Mamy rynek pracownika. To oznacza, że skończyły się czasy, gdy w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej swoje walory pokazywał wyłącznie kandydat. Dziś także firmy chcąc sprzedać swoją ofertę, muszą się dobrze zareklamować. Inaczej zostaną na lodzie.

W kwietniu 2017 roku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 7,7 proc. Jak podkreśla Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, to najlepszy kwietniowy wynik na rynku pracy od 1991 roku. Wszystkie prognozy mówią, że w najbliższych latach bezrobocie będzie jeszcze niższe. Tylko w marcu do urzędów pracy pracodawcy zgłosili 167 tysięcy ofert. Jak zaznacza Tomasz Ślęzak, wiceprezes Work Service, największego w tej części Europy operatora pracy, to również rekord w historii po 1989 roku. Te dane to nie tylko sama statystyka, to jasny dowód, że dziś na rynku pracy karty rozdają pracownicy. W pełni potwierdza to Ślęzak, który przytacza wyniki „Barometru Rynku Pracy”, badania, które od trzech lat przeprowadza Work Service.

GALERIA  9 ZDJĘĆ

– W ostatniej edycji badania ogromna liczba pracodawców potwierdziła problem ze znalezieniem pracownika. To ponad jedna trzecia naszych badanych. Jednocześnie tyle samo pracodawców przyznało, że w proces poszukiwania musi wkładać więcej wysiłku. Dlatego śmiało możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z rynkiem pracownika – przyznaje Ślęzak. Otwarcie mówi też, że są branże czy dziedziny, w których przez brak odpowiednich pracowników nie udaje im się zrealizować zlecenia.

Na powiększanie się rynku pracownika wskazują też wyniki innego badania – Barometru Zawodów, które przeprowadził Wojewódzki Urząd Pracy w Katowicach. – Sprawdzamy, jakie zawody w regionie są deficytowe, które są w równowadze, a w których jest nadwyżka pracowników – wyjaśnia Kazimierz Karolczak, członek zarządu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Efektem badania jest tabela, w której różne kolory przedstawiają stan zapotrzebowania na pracowników w danej branży.  

– W tej edycji badania wyraźnie widać, że sfera deficytu powiększa się w obszarach, w których problem ze znalezieniem pracowników był już wcześniej – potwierdza Karolczak. Przykłady? Dobrzy spawacze, kierowcy ciężarówek czy autobusów, technicy elektrycy pracę znajdą od ręki.

– Wiemy, że przy stopie bezrobocia rzędu ośmiu procent pracodawcy zaczynają odczuwać brak pracowników, ale tych, którzy mają pożądane kompetencje. W tej chwili wskaźnik bezrobocia świadczy o tym, że jeszcze są osoby, które nie mają pracy, ale posiadane przez nie kompetencje nie odpowiadają potrzebom pracodawców – podsumowuje Karolczak.

Rynek pracownika? Tak, ale nie w całej Polsce



Zdaniem Mai Chabińskiej-Rossakowskiej, dyrektor odpowiedzialnej za Pion HR w ING Banku Śląskim, sytuacja na rynku pracy, choć z punktu widzenia pracownika jest optymistyczna, to nie jest taka sama w całej Polsce.

– Kiedy spojrzymy na cyfry, to niski poziom bezrobocia rzeczywiście wskazuje na to, że mamy rynek pracownika. Ale gdy rozłożymy te dane na składowe i połączymy z geografią, to sytuacja zaczyna wyglądać inaczej – tłumaczy Chabińska-Rossakowska. W dużych miastach jak Warszawa, Poznań, Wrocław czy Opole rzeczywiście problemy ze skompletowaniem czy rozbudowaniem załogi są ogromne. – Tutaj możemy mówić o rynku pracownika. Ale jest też bardzo dużo małych miejscowości, gdzie sytuacja jest dużo gorsza. Nie ma tam rynku pracownika, ponieważ nie ma odpowiedniej liczby podmiotów gospodarczych, które byłyby w stanie wygenerować miejsca pracy.

W jej opinii problem ze znalezieniem pracy mogą mieć też osoby w dwóch różnych grupach wiekowych. – Pierwsza to ludzie młodzi, do 25. roku życia, którzy nie mieli szczęścia nauczyć się czegoś konkretnego, czyli nie zostali suwnicowym, spawaczem czy kierowcą. Uwierzyli w ideę wyższego wykształcenia – tłumaczy Chabińska-Rossakowska. – Mają fantastyczne dyplomy, niewielkie umiejętności, za to bardzo duże ambicje – podsumowuje ich charakterystykę.

Druga grupa, która mimo niskiego bezrobocia może mieć trudności ze znalezieniem pracy, to osoby powyżej 50. roku życia, które straciły pracę. – Nie mają gotowości do przebranżowienia, co jest niezwykle trudne w tym wieku. Im znalezienie pracy, nawet w dużym mieście, może nastręczać dużo trudności – przyznaje dyrektor Pionu HR w ING Banku Śląskim. Od razu dodaje, że o rynku pracownika oczywiście możemy mówić, ale wyłącznie z perspektywy młodego, dobrze wykształconego człowieka.

– Najlepiej, jeśli byłby to specjalista w zakresie IT albo Big Data lub z innej branży, w której są największe braki. To ludzie, którzy rzeczywiście stawiają warunki w kwestii wynagrodzenia czy standardów pracy. Ale nie zapominajmy, że jest duża grupa osób, które na rynku pracy są bezradne – wskazuje Chabińska-Rossakowska.

O zróżnicowaniu geograficznym rynku pracy mówi też Piotr Wojaczek, prezes Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. – Widoczny jest on nawet w tak małym województwie, jakim jest woj. śląskie. Tylko w stolicy regionu dwadzieścia procent pracujących w szklanych budynkach pochodzi z Katowic. Reszta codziennie dojeżdża. Firm nie przestrasza ani wysoka cena za metr kwadratowy czy niedostatek pracowników. Jednak coraz częściej widzimy, że nasi klienci zaczynają dostrzegać nowe miejsca dla swoich usług. Niekoniecznie w dużych ośrodkach. Wybierają lokalizacje, które są dobrze skomunikowane i dojazd do nich nie będzie problemem – informuje prezes KSSE.

Rynek potrzeb pracownika



Piotr Rawski z kancelarii Baker McKenzie mówi wprost: – Mamy nie tyle rynek pracownika, co rynek potrzeb pracownika.

– Od wielu lat pracodawcy nie dają wyłącznie pracy, wynagrodzenia czy możliwości. W tej chwili przychodzą kandydaci i mówią o swoich oczekiwaniach. Dlatego musimy tak dobierać pracowników, by umożliwić im realizowanie ich własnych potrzeb – mówi Rawski.

Rozwiązanie, które dobrze sprawdza się w Baker McKenzie, to większa elastyczność systemu pracy. – Pracownicy mogą jeden dzień w tygodniu pracować z domu. Zaś w naszym biurze w Londynie jest obowiązek przychodzenia do pracy tylko w środę. Poza tym wszyscy mogą pracować z domu. Oczywiście o ile chcą i mają taką możliwość – dodaje Rawski. Zaznacza, że takie rozwiązanie sprawdza się tylko wtedy, gdy ufa się swoim podwładnym. – Moim zdaniem w Polsce tego zaufania brakuje. Pokutuje opinia, że jeśli ktoś nie siedzi przy komputerze od godziny dziewiątej do siedemnastej, to znaczy, że nie pracuje – przyznaje.

Rafał Baniak, wiceprezydent Pracodawców RP, z pełną świadomością przyznaje, że dziś firmy powinny pracować nad relacją „pracodawca – pracownik”. Przypomina też słowa prof. Jerzego Hausnera, który wielokrotnie podkreślał, że to, co każdy pracodawca ma najcenniejsze, wychodzi codziennie o godzinie 17 do domu.

– Dzisiaj można kupić każdą maszynę czy sprzęt, ale czynnik ludzki jest czymś, co decyduje o kondycji firmy oraz daje jej przewagę nad konkurentami – podkreśla Baniak.

– Od lat uważamy, że największą wartością firmy są pracownicy. Robimy wszystko, aby poczuli się prawie jak w domu. Budujemy zaangażowanie na różnym poziomie. Współpracujemy ze związkami zawodowymi, radami pracowniczymi. Mimo to, na każdym kroku borykamy się z ogromnym problemem z pozyskaniem pracowników. Mamy sytuację niespotykaną, bo na przestrzeni ostatnich lat obowiązuje rynek pracownika. Pracownika, który stawia coraz wyższe, nieraz nierealne do spełnienia wymagania – obrazuje skalę problemu Piotr Skaldawski, dyrektor HR w 3M Poland.

Chabińska-Rossakowska przyznaje, że pracodawcy, którzy solidnie odrabiali lekcje przez wiele lat i dbali o swoich pracowników, teraz są na wygranej pozycji. Już na starcie ich marka pozytywnie się kojarzy. – Ci, którzy uwierzyli, że stosunki feudalne w firmie mogą trwać na zawsze, mają dziś dużo do nadrobienia. Muszą dobiec do momentu, w którym pracownik uwierzy, że warto dla nich pracować – zaznacza.

Oceniaj i pamiętaj, że też będziesz oceniany



Nowa sytuacja na rynku pracy niesie ze sobą spore wyzwanie dla wewnętrznego i zewnętrznego wizerunku firm czy osób odpowiedzialnych za pozyskiwanie nowych pracowników.

– Kiedyś to my obserwowaliśmy kandydata, mierzyliśmy siłę uścisku jego dłoni. Teraz to samo on robi z nami. A pamiętajmy, że diabeł tkwi w szczególe – podkreśla Ślęzak. Jego zdaniem posępna sekretarka wykonująca swoje obowiązki jakby za karę, cieknący kran w toalecie czy migająca żarówka to wszystko elementy, które mogą skutecznie zniechęcić potencjalnego pracownika do związania się właśnie z daną firmą. Ale na tym nie koniec. Drugi równie ważny element to osoba rekrutera.

– Obecnie ma on bardzo odpowiedzialne zadanie – podkreśla Ślęzak. – Nie tylko ma zbadać kompetencje twarde i miękkie, sprawdzić, czy nowy pracownik będzie pasował kulturowo do środowiska, w którym ma się znaleźć. Ma też zareklamować firmę, w której pracuje – wyjaśnia przedstawiciel Work Service. Bardzo ważne jest, by rekruter wcielając się w rolę sprzedawcy, mówił językiem korzyści. Tym samym jego zadanie nierozerwalnie wiąże się także z marketingiem. Bowiem by skutecznie sprzedać miejsce w pracy, trzeba wiedzieć, jak je zareklamować.

– Rekrutacja jest absolutnym clou sukcesu. To interview, które odbywa się w dwie strony. My, jako pracodawcy, musimy się zaprezentować, po to, by dobry pracownik wybrał właśnie naszą firmę. Dziś jest to bardzo trudne zadanie, bo pracownicy mają wiele opcji do wyboru – Piotr Rawski wtóruje Ślęzakowi.

Artykuł powstał na podstawie panelu „Rynek pracownika w Polsce i w Europie” podczas IX Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Debatę moderował Maciej Głogowski, zastępca redaktora naczelnego w Radiu TOK FM.

« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie