EEC 2019

Polskie drogi do przemysłu 4.0 – fakty i mity

wnp.pl (Piotr Apanowicz)
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Przemysł 4.0 to dziś często słowo-wytrych, które ma otwierać drzwi, by firmy zapłaciły za rozwiązania, które niekoniecznie są im potrzebne. Dlatego takie rozwiązanie musi mieć konkretną wartość dla przedsiębiorstwa - przekonuje Jarosław Kawula, wiceprezes Grupy Lotos.

    GALERIA  10 ZDJĘĆ

  • Innowacyjnych rozwiązań nie powinniśmy wprowadzać dlatego, że są z zakresu Przemysłu 4.0, a dlatego, że mogą przynieść nam wymierne korzyści.

  • Paradoksalnie najbardziej skorzystać z tych rozwiązań mogą takie branże jak rolnictwo czy przemysł spożywczy, które mają wiele do zyskania z przetwarzania rozproszonych do tej pory danych.

  • Istnieje obawa, czy za sektorem przedsiębiorstw pod tym względem nadąża administracja, o której raczej nie można powiedzieć, że wkroczyła w sferę 4.0.



- Zanim zaczniemy w firmie wprowadzać rozwiązania z zakresu Przemysłu 4.0, należy odpowiedzieć sobie na pytanie, po co robimy tę zmianę. Ważniejsze od „jak” jest zatem „dlaczego”. 75 proc. firm produkcyjnych deklaruje, że jest częściowo zautomatyzowana. Wciąż się zatem zdarza, że niektóre procesy wymagają wprowadzania danych ręcznie - powiedział Przemysław Zakrzewski, dyrektor Polskiego Centrum Rozwoju Oprogramowania w firmie ABB, w trakcie debaty „Polskie drogi do Przemysłu 4.0 - fakty i mity”, która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. - Odpowiedź często brzmi: chcę poprawić efektywność kosztową i operacyjną. Dopiero stąd wynika, co powinniśmy zrobić.
Przemysław Zakrzewski, dyrektor Polskiego Centrum Rozwoju Oprogramowania w firmie ABB, fot. PTWP
Według niego Przemysł 4.0 oznacza dziś w dużej mierze aspekty ludzkie - odzwierciedla dzisiejsze oczekiwania w rodzaju „klikam i chcę mieć natychmiast”.

- Dysponujemy dziś systemami, które potrafią ze sobą „rozmawiać” i adaptować się do warunków brzegowych poprzedniego i następnego kroku. Elastyczność i adaptowalność - te słowa najlepiej opisują rozwiązania 4.0 - przekonywał Przemysław Zakrzewski.

W skrócie polega to na przekształceniu świata rzeczywistego do świata cyfrowego, gdzie następuje analityka, której efekty otrzymuje człowiek, który następnie wprowadza zmiany z powrotem w świecie rzeczywistym.

- Przemysł 4.0 integruje znane rozwiązania, bo w obszarze produkcji rafineryjnej te technologie stosowane są od lat. Dla mnie nową wartością jest możliwość szybkiego przetwarzania dużych zbiorów danych. W rafinerii co sekundę rejestrowane są dziesiątki tysięcy parametrów. Te dane trafiają do bazy danych, ale analiza związków przyczynowo-skutkowych na ich podstawie to na tyle złożony problem, że ludzie nie są w stanie sobie z nim poradzić - ocenił Jarosław Kawula, wiceprezes Grupy Lotos ds. produkcji i handlu.
Jarosław Kawula, wiceprezes Grupy Lotos ds. produkcji i handlu, fot. PTWP
Zastrzegł jednocześnie, że termin Przemysł 4.0 jest dziś często traktowany jako wytrych otwierający drzwi w firmach, żeby zapłaciły za rozwiązania tylko dlatego, że są z obszaru 4.0. - Ja patrzę na to w taki sposób, czy dane rozwiązanie dostarcza firmie wartość mierzoną w pieniądzach. Tylko wtedy możemy powiedzieć, że to ma sens - mówił.

Niemal od zawsze dane zbierane były także w energetyce. - Żeby produkcja energii była w pełni bezpieczna, trzeba dziś śledzić w czasie rzeczywistym kilka lub nawet kilkanaście tysięcy parametrów - powiedział Andrzej Wicik, prezes spółki Enea Innowacje.

- Żeby mówić o wykorzystaniu Przemysłu 4.0, trzeba go dobrze biznesowo umiejscowić - przekonywał Krzysztof Pawiński, prezes grupy Maspex. - Po jednej stronie mamy przychody, a po drugiej koszty. W naszych warunkach zdecydowanie preferuję wykorzystywanie tych rozwiązań do zapanowania nad kosztami.

Jeśli gospodarka 4.0 ma być faktem, musi być opłacalna zarówno dla biznesu, jak i dla państwa - uważa Piotr Dardziński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

- Gospodarka nie da sobie rady bez wsparcia w obszarze badań i rozwoju. Do przetwarzania danych potrzebna jest zaawansowana nauka - powiedział wiceminister. W ocenie Piotra Dardzińskiego zamiast o Przemyśle 4.0 powinniśmy właściwie mówić o Rzeczywistości 4.0. - Kiedy autonomiczne samochody będą poruszać się po oczujnikowanych ulicach, trudno ograniczać to jedynie do przemysłu. Pytanie, czy mamy również Administrację 4.0, przygotowaną do sprostania tym wyzwaniom - powiedział.
Piotr Dardziński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, fot. PTWP
I przyznał, że w tym kontekście gospodarka wydaje się o krok przed administracją, której do poziomu 4.0 jeszcze trochę brakuje.

- W tym roku uruchomiliśmy po raz pierwszy w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju programy poświęcone innowacjom po stronie administracji, m.in. w Głównym Urzędzie Statystycznym - dodał.
Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, fot. PTWP
Minister edukacji narodowej Anna Zalewska dodawała, że w ciągu najbliższych pięciu lat potrzebnych będzie 30-40 zupełnie nowych zawodów. - Według stanu edukacji sprzed półtora roku 40 proc. absolwentów szkół branżowych nie było przygotowanych do potrzeb rynku pracy, co oznacza, że 9 mld zł z budżetu państwa było właściwie wykorzystywane nieefektywnie - mówiła.

Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej, patrzy na Przemysł 4.0 jak na pewien etap rozwoju cywilizacyjnego.
Arkadiusz Mężyk, rektor Politechniki Śląskiej, fot. PTWP
Zdaniem Krzysztofa Pawińskiego jednymi z największych beneficjentów rewolucji 4.0 będą przemysł spożywczy i rolnictwo.

- Dzięki rozwiązaniom z zakresu Przemysłu 4.0 właśnie w takich branżach jak rolnictwo i przemysł spożywczy po raz pierwszy w historii stoimy przed możliwością skorzystania z olbrzymiego bogactwa rozproszonych danych - powiedział prezes Grupy Maspex.

Jak wyjaśnił, chodzi o setki dotąd rozproszonych informacji, m.in. o dane pogodowe, dotyczące stanu gleby, chorób roślin itp.

- Generalnie sytuacja w dziedzinie innowacji w Polsce jest lepsza niż wynika z oficjalnych statystyk - uważa szef Maspeksu. - Żeby zaraportować do GUS działania innowacyjne, trzeba ręcznie wypełnić odpowiedni druk. Przeliczyliśmy to w naszej grupie i wyszło, że wymagałoby to niemal dodatkowego etatu. Więc tego zwyczajnie nie robiliśmy. Dopiero dzięki nowej ustawie można zyskać na innowacjach. A niewątpliwy sukces polskich firm z sektora spożywczego, które z chwilą wejścia do Unii Europejskiej eksportowały za 3 mld dolarów, a dzisiaj za ponad 20 mld, wziął się właśnie z innowacyjności i przebojowości - przekonywał.
Krzysztof Pawiński, prezes grupy Maspex, fot. PTWP
Według niego ogólny obraz jest niedowartościowany również dlatego, że łatwiej jest narzekać niż mówić dobre rzeczy.

Na pytanie, czy polskie firmy powinny tworzyć specjalne strategie 4.0, wiceprezes Lotosu odpowiada przecząco. - Jestem zwolennikiem jednej strategii, która mówi nam gdzie firma chce być za kilka lat. A taktyka dotycząca działań IT, rozwiązań cyfrowych czy polityki inwestycyjnej to jedynie narzędzia do osiągnięcia celu strategicznego. Oczywiście rozwiązania cyfrowe muszą być spójne z tą wizją i ją wspierać - zastrzegał.

Otwarte pozostało pytanie, czy innowacyjne rozwiązania firmy powinny wypracowywać we własnym zakresie, czy też bardziej otwierać się na zewnętrznych dostawców, choćby z sektora start-upów.
Andrzej Wicik, prezes spółki Enea Innowacje, fot. PTWP
- To dość złożone zagadnienie. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo produkcji energii, branża energetyczna jest raczej tradycyjna. Energetyka nie może sobie pozwolić na zbyt duże ryzyko, stąd jest ono zazwyczaj skoncentrowane w działach poświęconych konkretnie innowacjom - mówił Andrzej Wicik.

- Część rozwiązań rozwijamy we własnym centrum i implementujemy we własnych fabrykach, ale w dobie świata 4.0 integracja jest bardzo ważna. Jako dostawca technologii nie mogę nie współpracować z partnerami, nie mogę zamykać się na nowe modele biznesowe, które integrują nowe mikropomysły. Nie boimy się wyciągać rąk do start-upów przy tych zadaniach, o których wiemy, że warto powierzyć je właśnie im - powiedział Przemysław Zakrzewski z ABB.

Piotr Dardziński ocenił, że w polskim ekosystemie start-upów można znaleźć sporo zalążków jednorożców, czyli firm z potencjałem na wartość rzędu miliarda dolarów, pytanie natomiast, czy zostaną one wyskalowane i znajdą odpowiednich partnerów.

- Wydatki na badania i rozwój dużo szybciej rosną po stronie firm niż po stronie publicznej, co jest dobrym objawem. Mój niepokój dotyczy natomiast administracji - przyznawał.

Jako przykład podawał skostniały system stopni i tytułów na uczelniach, powodujący na przykład, że nie są one w stanie wykorzystywać osób o ogromnym doświadczeniu i kompetencjach, tylko dlatego, że zdobyli te kompetencje, nie zdobywając nawet stopnia licencjata. - A jeśli tacy ludzie uciekają z uczelni, trudno będzie zbudować kadrę, która ma w przyszłości kształcić specjalistów w dziedzinie Internetu Rzeczy - mówił.

Moderatorem debaty „Polskie drogi do Przemysłu 4.0 - fakty i mity” był Witold Sugalski, dyrektor produkcji przemysłowej w PwC.

« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie