O perspektywach branży budowlanej w Polsce, problemach z pozyskiwaniem nowych pracowników, konkurencją firm spoza Unii Europejskiej, ale też poszukiwaniu nowych atutów dla polskiej gospodarki, czynnikach pobudzających wzrost produktywności i zagrożeniach dla konkurencyjności rozmawiamy z Wojciechem Trojanowski, członkiem zarządu STRABAG w Polsce.
Ostatnie dwa lata w branży budowlanej były słabe, mówiono wręcz o kryzysie. Czy widzi pan szansę na przełamanie tego trendu? Jaka jest pana prognoza dla waszej branży na najbliższe lata: dalszy regres, stagnacja czy może w końcu wzrost?
- Rzeczywiście, ostatnie dwa lata zdecydowanie nie rozpieszczały branży budowlanej, a i rok 2022 - w związku z wybuchem wojny w Ukrainie - też był dla niej okresem dużego szoku: z jednej strony w kwestii ogromnego wzrostu cen, skorelowanych częściowo ze wzrostem kosztów energii, materiałów budowlanych i zatrzymania importu z krajów wschodnich, a z drugiej strony - w kwestii odpływu pracowników oraz dużych trudności z pozyskiwaniem nowych.
A to dopiero był początek...
- Tak, bo w kolejnych dwóch latach odnotowaliśmy spadek całej produkcji budowlanej w Polsce, w związku z czym panowała duża walka konkurencyjna i stagnacja na rynku. Choć STRABAG tego nie odczuwał, bo w 2024 r. udało nam się zwiększyć sprzedaż o ponad 20 procent, poprawić jej zyskowność i odbudować portfel zleceń, to generalnie w skali całej branży budowlanej spadek produkcji sięgnął prawie 10 proc.
Było to spowodowane mniejszymi pieniędzmi na inwestycje publiczne, co z kolei związane było z brakiem środków z Krajowego Planu Odbudowy i przesuwaniem np. inwestycji kolejowych, ale także turbulencjami w ogłaszaniu przetargów w projektach drogowych.
Na to wszystko nakładał się maraton wyborczy. Politycy bardzo chcą ogłaszać i otwierać nowe inwestycje, jednak każda zmiana powoduje pewne przerwy w realizacji i ich przygotowaniu.
Przy tym mieliśmy też spadek inwestycji prywatnych, wiele sektorów nie odbudowało popytu po covidzie, chociażby sektor biurowy, nie mówiąc już o galeriach handlowych czy o projektach hotelarskich. Do tego doszedł bardzo duży wzrost cen i kosztów finansowania, a już nawet nie mówię o stopach procentowych w Polsce, ale też o stopach w euro czy w dolarze. A zatem: projektów było mniej, konkurencja siłą rzeczy była większa.
Reasumując: cały sektor ostatnie dwa lata może zaliczyć do trudnych i wszedł w rok 2025 z oczekiwaniem poprawy.
Pan podziela te oczekiwania?
- Jestem dosyć optymistycznie nastawiony do poprawy sytuacji na rynku, choć to, jak dana firma będzie z niej korzystać, zależeć będzie także od tego, jak wykorzystała ostatnie lata.
Czy to tylko nadzieja poprawy, czy ma pan twarde przekonanie wynikające z konkretnych przesłanek, że ta poprawa nastąpi?
- I jedno, i drugie. Konkretne dane pokazują, że poprawa musi nastąpić. Mamy spory wzrost pozytywnych nastrojów zarówno w przemyśle, jak i w inwestycjach prywatnych. I widać wyraźne odmrożenie inwestycji publicznych - dużą liczbę przetargów na kolei. A także kontynuację, choć może mniej, niż się tego spodziewaliśmy, inwestycji w drogi krajowe i autostrady w Polsce, mimo że widoczne jest tu przesunięcie na czwarty kwartał.
Zakładam, że skończy się okres przejściowy, jaki zawsze obserwujemy po wyborach samorządowych, i pojawi się większa pula inwestycji właśnie na poziomie samorządowym.
Ponadto odnotujmy zapowiedzi (oraz częściowo ich realizację) przygotowań megainwestycji na szczeblu centralnym, tj. Centralnego Portu Komunikacyjnego czy też elektrowni atomowej. Mówimy też o dużych inwestycjach w sektorze militarnym i służbie zdrowia. Obecnie w sektorze budowlanym panuje bardzo duża konkurencja o pozyskiwanie ofert, trwa walka cenowa.
W najbliższym czasie oczekuję także stabilnego wzrostu produkcji budowlano-montażowej - w tym roku i w przyszłych latach.
A w jaki sposób Strabag chce utrzymać lub poprawić swoją pozycję w ramach tego pozytywnego trendu, który pan nakreślił?
- Zamierzamy robić jeszcze lepiej to, co do tej pory. Wzmacniać swoją pozycję, być obecnym we wszystkich sektorach gospodarczych, być najlepszym partnerem samorządów w budowie infrastruktury w Polsce, posiadać znaczący udział w dużych projektach drogowych realizowanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Rozwijać się też w budownictwie kolejowym, bo ostatnie lata nie dawały na to szans - ze względu na brak projektów.
Z roku na rok konsekwentnie wzrasta też nasz udział w budownictwie kubaturowym - w tym roku to będzie ponad 1,5 mld zł (jesteśmy tu obecni właściwie w prawie wszystkich regionach kraju). Realizujemy rozmaite projekty - począwszy od przemysłowych, jak chociażby budowa największej w Europie Środkowej walcowni w Siemianowicach Śląskich, poprzez obiekty z dziedziny ochrony zdrowia, po obiekty mieszkaniowe dla sprawdzonych deweloperów w większości dużych miast kraju.
Mamy co robić, ale przed nami - tak jak i przed całą branżą - są kolejne wyzwania: oczekiwany powrót inflacji, kwestie dotyczące produktywności, digitalizacji, rozwoju zielonych technologii oraz demografii.
Realizowana przez STRABAG budowa autostrady A2 na odcinku Siedlce Zachód-Malinowiec. Fot. mat. pras. STRABAGSkoro już poruszył pan wątek demografii, to czy sytuacja na rynku pracy, perspektywy demograficzne, podaż pracy i stopień kompetencji pracowników stanowią ograniczenie dla dalszego rozwoju gospodarczego i czy odczuwacie państwo tego typu problemy?
- To już jest ograniczenie! Pewnie nie tylko nasz sektor, ale też wszystkie inne w gospodarce muszą dostosować się do tego, że sytuacja demograficzna w Polsce jest bardzo niekorzystna.
W pierwszej kolejności mówimy o problemach z pozyskiwaniem nowych pracowników. Na przestrzeni kilku lat widzimy, niestety, pogłębiający się spadek zainteresowania zawodami technicznymi i budowlanych wśród młodych ludzi - na poziomie zarówno szkolnictwa zawodowego, jak też średniego i wyższego. To trend, któremu staramy się przeciwdziałać, zachęcając młodych, by jednak wybierali te zawody, a ci najlepsi - wybierali pracę u nas.
Nawiązaliśmy współpracę z uczelniami wyższymi i technikami budowlanymi; oferujemy staże i praktyki. Jesteśmy elastyczni w kwestii form i możliwości zatrudnienia - staramy się po prostu przekonać ludzi, że zarówno branża budowlana, jak też my konkretnie, jesteśmy dobrym pracodawcą.
Co by mogło poprawić - myślę tu głównie o inicjatywach administracji państwowej - sytuację na rynku pracy?
- Większa rzeczowość dyskusji na temat pozyskiwania pracowników spoza Polski i spoza Europy. Dziś jest ona za bardzo dyskusją polityczną.
Polska pozostaje atrakcyjnym miejscem pracy. Na każdym kroku widzimy, jak wielu jest zagranicznych pracowników. Zarówno jako społeczeństwo, jak też jako administracja, przedsiębiorcy i konsumenci nie uciekniemy przed dyskusją, jak chcemy te osoby przyjmować i zapraszać do pracy w naszym kraju, a także jakie warunki im stawiamy.
W jakim stopniu dla takiej firmy jak wasza problemem pozostają wysokie koszty energii, czyli kolejne obciążenie, z jakim zmaga się polska gospodarka?
- W pierwszej kolejności wysokie koszty energii są problemem dla firm producenckich, czyli w naszej branży dla producentów materiałów budowlanych. W konsekwencji droższe materiały podrażają projekty, które realizujemy. A zatem tak, koszty energii są dla nas problemem. Mówimy tutaj nie tylko o energii elektrycznej, ale też o kosztach paliwa.
Koszty i stabilność energii to ważna kwestia na naszych kontraktach, bo większość ryzyka jest po stronie wykonawców. Strabag prowadzi politykę ograniczenia emisyjności, inwestujemy w produkcję na własne potrzeby zielonej energii, podpisaliśmy też w ostatnim czasie umowę na zakup energii z zielonych źródeł.
Przede wszystkim jednak staramy się naszym klientom, we wszystkich sektorach, przedstawiać rozwiązania jak najbardziej efektywne energetycznie. Uważamy, że przyszłością budownictwa będą projekty związane z modernizacją i z termomodernizacją oraz poprawą efektywności energetycznej budynków - nie będziemy budować wyłącznie nowych rzeczy, ale również modernizować pod względem energetycznym obiekty już stojące.
Z waszego punktu widzenia zielona polityka powinna zostać poddana rewizji bądź przesunięciu w czasie?
- Myślę, że wszyscy już sobie odpowiedzieli na to pytanie: zielona polityka będzie podlegać przesunięciu w czasie bądź rewizji - chociażby ze względu na postrzeganie społeczne.
Wiemy, że bez reformy energetycznej Polska sobie nie poradzi, bo sama energetyka węglowa nas nie uratuje... Ogromną zmianą stanie się w Polsce atom i odnawialne źródła energii.
Niestety o kilka lat mamy opóźniony program offshore'owy na Bałtyku. Musimy też szybko uregulować sprawy inwestycji w energetykę wiatrową na lądzie. A za tym wszystkim musi nadążać infrastruktura przesyłowa i możliwości podłączenia do systemu. Tutaj niezbędne są ogromne inwestycje, zapowiadane już zresztą przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
Czy ma pan wrażenie, że presja konkurencyjna na świecie stała się większa niż dekadę temu, patrząc np. przez pryzmat polityki Chin czy Stanów Zjednoczonych? Czy w waszym przypadku ten czynnik, a także stagnacja gospodarcza w Niemczech utrudniają ekspansję zagraniczną?
- Jako STRABAG Polska operujemy tylko w naszym kraju - i to jest dla nas priorytetem. A jeśli mowa o presji konkurencyjnej, to musimy zwrócić uwagę na ekspansję do Europy dużych firm z naszego sektora z Azji. Firm, które de facto grają na innych warunkach, poddane są zupełnie innym regulacjom i inaczej się rozwijają na swoich rynkach macierzystych (np. chińskim czy tureckim), a obecnie starają się konkurować z nami na rynkach Unii Europejskiej.
Uważam, że - ze względów ekonomicznych, ale też z uwagi na zdrowe zasady finansowania czy nawet kwestie bezpieczeństwa - ten problem (przynajmniej w kwestii prawodawstwa i praktyk zamawiających, głównie publicznych) powinien być oceniany inaczej niż do tej pory.
Z radością przyjęliśmy zeszłoroczny wyrok TSUE mówiący o tym, że firmy spoza Unii Europejskiej niekoniecznie mają prawo do powołania się na równość dostępu do rynków unijnych. Widzimy, jak bardzo ta rywalizacja w skali makro przyspieszyła i zaostrzyła się w ostatnich miesiącach.
Nie rozumiem, dlaczego europejskie pieniądze, czyli de facto zobowiązania naszych dzieci czy wnuków, mają trafiać do firm spoza UE, bez jakichkolwiek innych warunków, chociażby rozpatrywania kwestii bezpieczeństwa.
Dla waszej branży wspomniany wyrok TSUE i ewentualna legislacja, która być może za tym pójdzie (a takie pojawiają się głosy), stanowiłyby wyraźną pomoc. Jaki wpływ ma polski rząd i Unia Europejska na konkurencyjność naszej gospodarki? W czym przeszkadzają, a w czym mogą być pomocne?
- Jeżeli jesteśmy wspólnym rynkiem, to na poziomie wspólnotowym muszą być pewne zasady rozstrzygania, zasady sprawiedliwości w sądownictwie - i te wspólne zasady gry muszą być przestrzegane.
Polska jest ogromnym beneficjentem i zwycięzcą wspólnego, europejskiego rynku inwestycji, siły roboczej, przepływu kapitału oraz liberalizacji w Europie i tego brońmy jako podstawowej wartości gospodarki europejskiej, ale brońmy również się przed tym, że podmioty z innych części globu, które wręcz krytycznie się wypowiadają o Unii, mogą na tym rynku działać tak samo jak my.
Gdyby spojrzeć wstecz na ostatnią dekadę, to jak wasza firma konkretnie skorzystała na dogodnych dla naszej gospodarki warunkach rozwoju?
- Przez ostatnie 10 lat STRABAG w Polsce podwoił obroty. Jesteśmy dziś obecni w każdym z sektorów budownictwa. Wybudowaliśmy ok. 1/4 autostrad w tym kraju. Jesteśmy jedyną firmą obecną właściwie w każdym zakątku kraju w regionalnym budownictwie drogowym. I największym producentem mieszanek mineralno-asfaltowych w Polsce.
Możemy być partnerem każdej gminy, każdego powiatu i województwa, jeżeli chodzi o budownictwo drogowe. Ponad dwukrotnie zwiększyliśmy obrót w budownictwie kubaturowym we wszystkich sektorach, także takich, gdzie wcześniej nie byliśmy obecni, jak np. budownictwo mieszkaniowe. Jesteśmy zaangażowani kapitałowo w bardzo prestiżowych projektach, chociażby w autostradzie A2, czyli największej inwestycji partnerstwa publiczno-prywatnego w infrastrukturze.
Cały sukces Strabagu - nie tylko w Polsce, ale we wszystkich państwach regionu - polega na tym, że zawsze wierzyliśmy w otwartość gospodarek Europy Środkowej. Wierzyliśmy, że otwarte granice i podniesione szlabany dadzą więcej niż izolacja.
Czy dalej widzicie na naszym rynku szansę na tak dynamiczny rozwój?
- Polska jest dla nas bardzo ważnym rynkiem, na którym tylko zyskujemy. Jest rynkiem wymagającym i konkurencyjnym - dużym placem realizacji inwestycji publicznych i dalej pozostaje atrakcyjnym rynkiem inwestycji prywatnych.
Polska gospodarka jest rosnąca, a inwestycje przynoszą lepszą stopę zwrotu niż w tzw. starej Europie, bo zaletą młodej gospodarki jest to, że możemy po prostu pewne odcinki przebyć szybciej. A na tle regionu jesteśmy gospodarką największą, z największą populacją i największym polem do inwestowania.
Jakie z dotychczasowych atutów polskiej gospodarki słabną (także w kontekście waszej branży), a jakie utrzymują swoje pozytywne oddziaływanie?
- Demografię już wymieniliśmy - to zdecydowanie pogarszający się czynnik. Na pewno zarówno cała polska gospodarka, jak i branża budowlana nie mają już też tego, co z punktu widzenia przedsiębiorczości było ich atutem, czyli dość niskich płac.
Budowa przewagi konkurencyjnej na fundamencie niskich płac już się skończyła, gdyż od lat zarobki w Polsce zdecydowanie rosną, a w dodatku wspomniana sytuacja demograficzna powoduje, że ludzi do pracy jest po prostu coraz mniej. Musimy to zastępować innowacyjnością, digitalizacją miejsc pracy, dużo sprawniejszą administracją, również w kwestii jej cyfryzacji.
Wciąż naszym atutem pozostaje relatywnie duża mobilność i elastyczność - tak po stronie pracodawców, jak i pracowników, znajomość języków, duża otwartość na świat i nowe pomysły, no i gościnność - w rozumieniu przyjmowania nowych projektów, nowych rozwiązań i nowych inwestycji.
A jakie są strukturalne słabości i zagrożenia dla konkurencyjności?
- Stabilność legislacji jest zawsze jednym z pierwszych elementów wymienianych w takim kontekście, ale też w ogóle wydajność administracyjno-biurokratyczna, dialog pomiędzy państwem a przedsiębiorcami, który mógłby być lepszy i większe mogło być też zrozumienie po obu stronach.
Czy dostęp do finansowania zewnętrznego jest wystarczający i wspiera produkcyjno-sprzedażową ekspansję firmy? W jakiej mierze wasza firma z tego wsparcia korzysta?
- Jako grupa STRABAG nie mamy problemu ani z finansowaniem, ani z dostępem do niego. Na pewno polski sektor bankowy jest bardzo elastyczny i otwarty na współpracę z klientami, także jeśli chodzi o oferowanie nowych produktów. Jeśli zaś idzie o dostępność dofinansowania, to kluczową kwestię tak naprawdę stanowi złoty i stopy procentowe w złotych.
Może powiem coś niepopularnego politycznie, ale im szybciej wejdziemy do strefy euro, tym lepiej. Właśnie ze względu na stopy procentowe, z powodu możliwości finansowych i unikania ryzyka kursu walutowego.
Co do giełdy, to niestety w Polsce nie pełni ona tej roli, jaką mogła pełnić. Myślę, że coraz mniej przedsiębiorców widzi zalety giełdy, coraz więcej natomiast widzi problemy związane z funkcjonowaniem na giełdzie. Do tego dochodzi duże upaństwowienie giełdy, co też nie zachęca innych podmiotów.
Jak zintensyfikować w Polsce wzrost produktywności? Czy w średniej perspektywie są widoki na jej poprawę poprzez cyfryzację, automatyzację, robotyzację? Co stanowi nadal bariery w tej mierze w waszej branży?
- Działamy w dużej mierze na styku z gospodarką publiczną czy - ściślej mówiąc - z zamawiającymi publicznymi. W związku z tym jedną z barier pozostaje właśnie rozwój cyfrowy strony publicznej.
W naszej branży barierą, ale też potencjalną zachętą jest duża decentralizacja. Nie działamy niczym fabryka w jednym miejscu, gdzie można łatwiej digitalizować pewne procesy, lecz w kilkuset miejscach w kraju jednocześnie. Każda budowa jest taką małą fabryką - procesem, który powinno się zdigitalizować.
Sama branża pod względem narzędzi digitalizacyjnych jest dość trudna, gdyż na końcu dalej wszędzie jest człowiek i nadal wszędzie widać fizyczną pracę do wykonania. Na to wszystko nakładają się regulacje prawne, chociażby w zakresie bezpieczeństwa pracy. Bo rozwiązania, które są technicznie możliwe, nie są jednak uregulowane prawnie właśnie w dziedzinie bezpieczeństwa pracy.
O ile możemy sobie wyobrazić autonomiczne maszyny czy autonomiczny transport, o tyle (przynajmniej częściowo) te projekty nie są realizowane, właśnie ze względu na brak stosownych przepisów.
Myślę jednak, że - z jednej strony - koszty pracy, a z drugiej zaś tempo i możliwości digitalizacji, czy wręcz zastąpienia pracy człowieka, będą sprawiać, że procesy, których już doświadczamy, tylko nasilą swą intensywność.
Co może w naszym kraju przyspieszyć i powiększyć inwestycje prywatne, w tym te najbardziej nowoczesne? I dlaczego znacząca intensyfikacja na tym polu przez lata się u nas nie powiodła?
- Myślę, że kluczowe są tu regulacje prawne. Temat ich stabilności jest bardzo ważny, również w kontekście dostępu pracowników z innych krajów; podobnie jak finansowanie i sprawa ryzyk walutowych.
Generalnie musimy podnieść udział inwestycji w produkcji krajowej, bo potrzebujemy coraz więcej pieniędzy na obronność, na wydatki socjalne, na zmianę demograficzną, na cyfryzację gospodarki, na poprawę konkurencyjności. Można to zrobić tylko podwyższając procent inwestycji - zarówno prywatnych, jak i publicznych w PKB.
Firmy prywatne mają pieniądze, przy czym na decyzje inwestycyjne ogromny wpływ ma przede wszystkim możliwość długoterminowego planowania i stabilność prawna.
To, na co nie mamy niestety wpływu, to kontekst geopolityczny i zagrożenia z tym związane, co jest trudne do przewidzenia.
Czy dla utrzymania dynamiki polskiego wzrostu gospodarczego i konkurencyjności widzicie państwo potrzebę zmian naszego modelu gospodarczego zmierzających do oparcia go na sektorach o wyższej wartości dodanej, na innowacjach i wyższej produktywności?
- Każdy się podpisze pod takim zdaniem! Tak, oczywiście, widzimy. Tylko to biznes musi decydować - niestety metodą prób i błędów - o podjęciu inwestycji w określone sektory.
Nie bardzo wierzę w to, że państwo będzie odgrywać jakąś specjalną rolę w tym, żeby przyczynić się do szczególnego wzrostu poszczególnych nisz czy sektorów. Wolałbym widzieć państwo jako po prostu dobrego regulatora i stabilnego prawodawcę niż "drivera" zmiany czy "drivera" innowacji.
Na pewno, żeby utrzymać tempo wzrostu gospodarczego - a wiemy już, że nie możemy się opierać na tym, co ten wzrost w ostatnich 30 latach napędzało - musimy odnaleźć się w sektorach z dużo większą wartością dodaną.
Gospodarka to ciągłe poszukiwanie jak najlepszych produktów, jak najlepszych usług, to po prostu poszukiwanie własnej konkurencyjności. Przed codzienną odpowiedzią na temat konkurencyjności swojej oferty żadna firma - niezależnie od wielkości - nie ucieknie. I my tak też od lat robimy.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie