- Bardzo mi się nie podoba, gdy zaczynamy się wypowiadać o przedsiębiorstwach, że "podstawą budowy polskiej gospodarki i przyszłości są państwowe czempiony". No nie! Czy to ci czempioni zbudowali nasz sukces gospodarczy ostatnich 30 lat? - mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego w latach 1995-2000, 2004-2009 i 2016-2025.
- Banki (...) "pozyskują" (od oszczędzających) pieniądze bardzo tanio, a sprzedają (kredyty) bardzo drogo, takie zaś kredyty "duszą" polski rozwój - rzuciła nie tak dawno Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i rozwoju regionalnego. I ciągnęła: - W Polsce mamy najmniej w Unii kredytów rozwojowych. A inwestycje w firmach zmniejszyły się rdr o 7,8 proc.
Podatek od nadmiarowych zysków - według pani minister - zmusiłby banki do finansowania rozwoju.
Na tę propozycję ostro zareagował Andrzej Domański, minister finansów. Przypomniał, że banki już uiszczają u nas wielkie podatki: są w sektorach gospodarki największym płatnikiem. - To jest z CIT-u ponad 13 mld zł (...), mamy jeszcze osobny podatek (…), to jest ponad 6 mld zł - stwierdził.
- Owszem, "wyniki banków są wysokie", ale ponieważ pokaźne stopy procentowe (RPP) będą spadać, to w konsekwencji - i zyski sektora "mają charakter jednorazowy" - wyjaśniał.
O czym świadczy ta polemika, poza tym, że w kolejnej ważnej sprawie rząd przemawia rozbieżnymi głosami?
- Prawda jest taka, że na rynku finansowym utrzymuje się bardzo duża niestabilność i nierównowaga - wskazuje Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego w latach 1995-2000 i 2004-2025, w rozmowie z WNP przeprowadzonej podczas XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
W ostatnich czterech latach do społeczeństwa i przedsiębiorstw popłynęła masa pieniędzy, które stworzyły kolosalny finansowy nawis (już zresztą od roku 2014 polskie firmy ograniczają poziom inwestycji).
- Ów nawis - forma oszczędności - trafia do sektora bankowego, a ten już od długiego czasu napotyka barierę braku popytu na kredyty; w przypadku podmiotów gospodarczych jest on niski od końcówki roku 2019 - mówi Brunon Bartkiewicz.
Ożywienie w dobie pandemii czy na początku wojny w Ukrainie - jak przypomina nasz rozmówca - było krótkie: oczekiwania inflacyjne sprawiły, że trochę rósł wówczas jedynie kredyt obrotowy (głównie wskutek gromadzenia zapasów - na zasadzie "kupię dziś taniej komponenty i surowce, to jutro dodatkowo zarobię").
- Dziś utrzymują się wysoko postawione stopy procentowe (rozmawialiśmy jeszcze przed obniżką stóp przez Radę Polityki Pieniężnej - przyp. red.), a stawka referencyjna odgrywa bodaj najważniejszą rolę jako element kosztu kredytu - tłumaczy nasz rozmówca.
Banki zaś od kredytów narzucają swą marżę - i nie jest ona (proporcjonalnie) nadmiarowa: w perspektywie średnioterminowej dla całej branży (w okresie 10 lat) owe marże są nawet niższe niż zazwyczaj - precyzuje Brunon Bartkiewicz.
W całym układzie działalności bankowej swoje też robią - jak mówi bankowiec - "kolosalne marże" na depozytach. Banki nie mają zaś za bardzo z depozytami co robić: niezwykle dużo z nich - mimo zróżnicowanej oferty bankowej - trafia po prostu na rachunki bieżące, maksymalnie: na standardowe konta oszczędnościowe.
A zatem to nie tak, że brak nam inwestycji, bo kredyty są za drogie wskutek banków, lecz to banki nie rosną w akcji kredytowej, ponieważ na kredyty nie ma popytu - odwraca perspektywę Brunon Bartkiewicz.
Poziom zaś inwestycji w Polsce pozostaje niski (i generalnie spadający), podobnie jak poziom zadłużania się przedsiębiorstw: wykorzystywania finansowania do przyrostu - nazwijmy to - mocy produkcyjnych.
Nie tylko bankowcy krytykują opisane antybankowe postulaty. Adam Góral, założyciel Asseco, uważa za "nieprzemyślaną ingerencję rządzących, w postaci np. stwierdzeń, że banki zarabiają za dużo. Takie wypowiedzi są szkodliwe, pachną powrotem do czasów komunistycznych i ustawowego regulowania rentowności. (…) Przecież nasz system bankowy to wizytówka sukcesu. Jest stabilny, pewny, pomógł nam suchą stopą przejść przez kryzys z lat 2008-2009. Pieniądze trzeba trzymać w banku, który świetnie zarabia, gdyż bank, który nie zarabia, jest niebezpieczny. (…) To pokazuje, że źle edukujemy w tak podstawowych aspektach".
I tu znany biznesmen porusza ważną kwestię: jak łatwo dość nieodpowiedzialnie wskazywać winnego za fatalny stan polskich inwestycji (gdy zasadnicze przyczyny leżą gdzie indziej) tzw. opinii publicznej, która nie kieruje się tu w swojej masie wiedzą czy obiektywizmem…
- Słowa faktycznie wyrządzają wiele krzywdy. Przecież jeżeli źle identyfikujemy problem, to tracimy szansę na jego rozwiązanie… Jeśli stwierdzimy na przykład, że budownictwo mieszkaniowe w Polsce "nie działa" i mamy problem społeczny z tym związany albo że ceny nieruchomości rosną zbyt szybko w stosunku do popytu pewnej części społeczeństwa i winne są temu banki (za wysoka marża na kredytach), to problemu nie rozwiążemy; strzelamy sobie w stopę - wskazuje przykłady bankowiec.
Brunon Bartkiewicz z przerażeniem obserwuje też w Polsce "antyedukację ekonomiczną". Duży kłopot widzi także w podważaniu prawa kontraktowego, a wręcz jego "cywilizacyjnych podwalin" ("umów należy dotrzymywać")…
Wysoce szkodliwe jest także - według niego - przekonanie i oczekiwanie, by życie gospodarcze było skoncentrowane w rękach "państwa", które "jednym da, innym zabierze i wreszcie zrobi porządek".
- Nie po to ponad 30 lat ciężko pracowaliśmy - ja też się jakoś wpisuję w ten schemat, bo ciężko przepracowałem ten czas - i odnieśliśmy taki wielki sukces, by dziś przesuwać się w sferę taką, z której z trudem, też dzięki odwadze Leszka Balcerowicza, kiedyś wyszliśmy - ocenia Brunon Bartkiewicz.
Osób typu profesora dziś zresztą menedżer nie znajduje, mamy zaś anty-Balcerowiczów w naszej gospodarce…
- A nawiązując do tego, co mówi pan Adam Góral: oczywiście mi się nie podoba, jak się ocenia banki, bo to jest właśnie "antyedukacyjne". Ale bardzo mi się też nie podoba, gdy zaczynamy się wypowiadać o przedsiębiorstwach - że "podstawą budowy polskiej gospodarki i przyszłości są państwowe czempiony". No nie! Czy to ci czempioni zbudowali nasz sukces gospodarczy ostatnich 30 lat? Państwo ma tworzyć fundamenty tego, by polski przedsiębiorca osiągał sukces. Ale on (nadal) nie jest szanowanym podmiotem w sferze, nazwijmy to, medialno-politycznej - wskazuje Brunon Bartkiewicz.
Da się dostrzec coraz większy ogień krytyki, który koncentruje się na akcyjności w pomocy państwa dla gospodarki i społeczeństwa - czego konsekwentnym przeciwnikiem jest też Brunon Bartkiewicz.
Ma tu sojusznika m.in. w osobie Macieja Dyjasa, partnera zarządzającego i współwłaściciela Griffin Capital Partners, dla którego mocnym przykładem tego rodzaju inicjatyw jest program "Kredyt na start".
- Abstrahując już od tego, że jego sens jest wątpliwy (ograniczony zasięg, a skutki to poważna zwyżka cen mieszkań na rynku), warto zwrócić uwagę na sprzeczne deklaracje związane z jego kontynuowaniem. (…) Ten chaos jest absolutnie niszczący dla rozwoju rynku mieszkaniowego w Polsce, bo wstrzymuje popyt: ludzie czekają na awizowane subsydia (…), a kolejna fala wzrostu cen w momencie raptownego uruchomienia podobnych kredytów przed nami - mówił Maciej Dyjas.
Co oznacza taka polityka dla banków?
Jeśli wprowadzamy - mimo tak wielu powodów niepewności - dodatkowe czynniki zaburzające, to właściwie jedynym elementem ekonomicznej, bankowej reakcji będzie obrona przed skutkami owej niepewności za pomocą rozszerzenia marż zysku - objaśnia bankowiec.
Jeżeli ktoś komunikuje, że - powiedzmy - raz na 10 lat będzie państwowa "dolewka" do popytu na mieszkania (i to akurat jutro), no to trudno liczyć tu na dobry skutek, m.in. w poziomie cen mieszkań - zauważa Brunon Bartkiewicz.
- Inwestycje trzeba prowadzić co roku, co roku, co roku, co roku, co roku… Rozłożyć je po prostu systematycznie w czasie. Już zresztą widzieliśmy budowę dróg w okolicach 2012 r. - i zaburzenia na rynku, łącznie z "wysypaniem się" firm budowlanych. Przez komasację i komunikaty znienacka nie buduje się gospodarki - sumuje nasz rozmówca.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie