Przyspieszenie digitalizacji, zwiększenie zapasów, nearshoring oraz większa koncentracja firm na ESG – to konsekwencje zaburzeń łańcuchów dostaw, spowodowanych pandemią, a ostatnio także wojną w Ukrainie. O biznesowych konsekwencjach zaburzeń w łańcuchach dostaw dyskutowano podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Zaburzenia łańcuchów dostaw to najważniejszy w ostatnich miesiącach temat dla biznesu. Popandemiczne wstrząsy spowodowały, że podaż przestała nadążać za popytem, a szlaki handlowe po prostu się zakorkowały. Wysoka inflacja, którą obserwujemy na całym świecie, pozostaje tylko jedną z konsekwencji tych zawirowań. Ale nie jedyną...
Wojna na Ukrainie wyostrzyła obserwowane w poprzednich miesiącach problemy, a do szoków podażowych dołożyła parę następnych, które zaowocowały m.in. skokowo rosnącymi cenami surowców, a w dalszej perspektywie – także żywności.
Zobacz też: Musimy żyć w świecie niepewności
ING Bank Śląski i Europejski Kongres Gospodarczy stworzyły raport, który podsumowywał, jak zaburzenia łańcuchów dostaw wpłynęły na działalność biznesową i w jaki sposób przedsiębiorcy stawiali czoła tym nowym i poważnym wzywaniom. Jakie były konkluzje raportu?
Pierwszą była konstatacja, że pandemia wywróciła gospodarkę do góry nogami, powodując potężne nierównowagi rynkowe, z których konsekwencjami zmagamy się obecnie. Skąd owe nierównowagi?
– Kiedy nie mogliśmy korzystać z usług, a siła nabywcza konsumentów i inwestorów była zachowana - wszak mieliśmy olbrzymie pakiety fiskalne, dzięki który utrzymane zostały miejsca pracy - cała siła nabywcza skierowała się na towary – tłumaczył Leszek Kąsek, starszy ekonomista ING Banku Śląskiego, autor raportu „Polska w globalnych łańcuchach dostaw w czasie pandemii i wojny”, prezentowanego premierowo podczas sesji „Globalny handel i geopolityka” w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
- W momencie wychodzenia z pandemii ten popyt nie mógł być szybko zaspokojony – stwierdził ekonomista, dodając, że - z jednej strony - stanowiło to bezpośredni impuls wzrostu cen towarów, z drugiej - spowodowało wzrost cen frachtu. - Od dołka do szczytu: koszt frachtu Chiny-Europa wzrósł siedmiokrotnie, a z Chin do Stanów Zjednoczonych - sześciokrotnie – stwierdził Leszek Kąsek. – System dostaw just in time nie przeszedł próby, jaką była pandemia.
Firmy podjęły wiele działań, z gruntu logicznych – przestawiły się na zamówienia z większym wyprzedzeniem; chociaż opierały się na partnerach, z którymi miały dobre doświadczenia, zaczęły też szukać alternatyw. Zwiększały również zapasy rozbudowując powierzchnie magazynowe – stwierdził ekonomista ING.
- To był dla wielu dobry moment, żeby zrobić przegląd swoich procesów – uważa Leszek Kąsek, wskazując, że pandemia, a obecnie wojna, przyspieszyła wiele tendencji obserwowanych już wcześniej, takich jak automatyzacja, digitalizacja czy większy nacisk na ESG.
Sporo działań, przypomina ekonomista, widzieliśmy w poprzednich latach - to automatyzacja, digitalizacja, większy nacisk na ESG. Pandemia jedynie je przyspieszyła.
- Za sprawą agresji Rosji na Ukrainę dochodzą nowe szoki, chociażby ceny gazu. Musimy dalej żyć w świecie pełnym niepewności. Kolejnym megatrendem stal się nacisk firm na bezpieczeństwo ekonomiczne, energetyczne, strategiczne. Firmy będą się przenosić z Dalekiego Wschodu do naszego regionu - podsumował ekonomista ING.
Pandemia… Wojna… To zjawiska określane jako czarne łabędzie – zdarzenia, których nie można było przewidzieć. Ale pewne trendy można było jednak dostrzec zawczasu.
- Mieliśmy w ostatnich latach wojny handlowe, które były efektem napięcie geopolitycznego i geoekonomicznego oraz rosnącej roli Chin. Widzieliśmy narastające tendencje protekcjonistyczne, hasła, które trafiały również na sztandary polityczne. To wszystko narastało; pandemia jeszcze ostrzej nakreśliła nam ryzyka i pokazała, jak bardzo gospodarki są ze sobą powiązane i jak blokada na jednym rynku może zaburzyć łańcuchy dostaw na całym świecie - mówił Michał Mrożek, wiceprezes ING Banku Śląskiego.
Oczywiście, trudno powiedzieć, że można było przewidzieć pandemię, czy wojnę. Ale jeśli spojrzymy na to z perspektywy gospodarczej, to od lat mogliśmy widzieć zwiastuny nadchodzącego kryzysu - podkreślił wiceprezes.
- Czuliśmy, że w zbyt dużym stopniu światowa gospodarka jest uzależniona od Azji. Także jeśli chodzi o wojnę - już w 2014 roku nastąpiły pewne zdarzenia, które spowodowały, że niektóre koncerny - chociaż nie wszystkie - zawiesiły działalność w Rosji. Niektóre kraje podjęły też starania o uniezależnienie się od Rosji – akcentował Michał Mrożek.
Obecne wyostrzenie wcześniejszych tendencji skłania do radykalniejszych działań. Od początku pandemii coraz wyraźnie słyszalne są głosy o konieczności skracania łańcuchów dostaw, czyli – mówiąc wprost – o przenoszeniu produkcji z powrotem z Azji do Europy i Stanów Zjednoczonych. Czy to tylko słowa, czy też przewartościowanie światowej gospodarki? Po trosze i jedno, i drugie…
- Nareszcie widzimy to, co powinniśmy widzieć od dawna - przenoszenie newralgicznej produkcji bliżej nas wszystkich. To, co przyświecało wielu firmom: żeby produkować taniej za wszelką cenę, odchodzi trochę do lamusa. Firmy po raz pierwszy od wielu lat starają się dziś raczej stawiać na bezpieczeństwo – mówił Janusz Władyczak, prezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
Szef KUKE przestrzegał jednak przed uproszczeniami – że cała produkcja przeniesie się z Azji na Zachód; zachodzące obecnie procesy są znacznie bardziej skomplikowane.
– Przede wszystkim widzimy inną formę globalizacji, bo - wbrew pojawiającym się głosom - nie będzie całkowitego od niej odejścia – stwierdził, uwypuklając jednocześnie ryzyka związane z trendami przenoszenia produkcji. – To dobrze, że Zachód chciał "podsterować" pewne procesy, ale co do zasady wskazywanie przez rządy, co jest dobre, a co nie - ma z reguły krótkie nogi. Wiadomo bowiem, jak kończy się centralne sterowanie – przypomniał prezes KUKE.
Zgadzał się z takim stanowiskiem Paweł Ossowski, prezes Zarys International Group.
– Deglobalizacja, jaką obecnie obserwujemy, to bardzo złożony proces. Nie powinien być narzucany przez państwa czy rządy, nie powinno się też wymuszać przenoszenia produkcji. Biznes powinien sam dostosować się do obecnych zmian - i to robi. Z jednej strony: mamy przemysł, z drugiej zaś - jest klient, który może nie zaakceptować kosztów przenoszenia produkcji – zaznaczył.
O tym, że odwrót od globalizacji nie będzie zupełny, przekonywał również Krzysztof Drynda, prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Jego zdaniem obserwujemy kształtowanie się na nowo bipolarnego podziału świata, widzimy też jednak potencjał kształtowania się ośrodków regionalnych.
- Będziemy mieć układ bipolarny, ale nie będzie on bardzo jednoznaczny. Będziemy mieli bowiem jednocześnie wielu graczy, aspirujących do odgrywania większej roli w różnych regionach świata - oceniał przyszłość.
Zdaniem Dryndy potencjał odegrania roli takich znaczących regionalnych graczy mogą mieć m.in. Australia, która może zastąpić Chiny jeśli chodzi np. o metale ziem rzadkich, kraje Zatoki Perskiej – zwłaszcza Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska, kraje afrykańskie, zwłaszcza Nigeria.
A Polska? - W kontekście tego, jak bardzo wzrosły koszty frachtu, a to z kolei będzie powodowało zjawisko nearshoringu, skracania łańcuchów dostaw, widzimy, że region Europy Środkowo-wschodniej może mieć duże znaczenie – powiedział Krzysztof Drynda.
Proces skracania czy też – jak ostatnio – wywołana wojną relokacja łańcuchów dostaw, stawia przed gospodarką nowe wyzwania.
- Musimy mieć świadomość, że Ukraina jest ogromnym dostawcą kukurydzy czy pszenicy. Jeżeli co tego kraju nie dotrą nawozy, nie będzie zasiewu tych zbóż. Pamiętajmy też, że ukraińskie porty eksportowały 5 mln ton zboża, a teraz - z powodu wojny - to około 500 tys. t. Stoimy przed dużym wyzwaniem, zwłaszcza operatorzy portowi w Polsce, ale i w Rumunii – mówił Sławomir Michalewski, prezes Portu Gdańsk.
Turbulencje odczuła również szeroko pojęta branża transportowa. Z tym, że zaburzenia spowodowane pandemią i obecną wojną to tylko kolejne z wielu w ostatnich latach wektorów, jakie oddziaływały na branżę.
- Czynników, które wpływają na transport jest dużo - wskazywała Magdalena Szaroleta, dyrektor sprzedaży w Raben Transport. - Zaczęłabym od kluczowej kwestii: braku kierowców. To około 150 tys., a ten deficyt się pogłębia. Do tego dochodzi sytuacja na Ukrainie, pamiętajmy, że 30 proc. kierowców to byli pracownicy z stamtąd... Część z nich wróciła do kraju, aby walczyć, część ma problem z otrzymaniem wiz - przypomniała.
Kolejnym problemem dla branży jest – jej zdaniem – pakiet mobilności, który zmienił sytuacje konkurencyjną firm z Europy Środowo-Wschodniej. Dopiero w tle widać kłopoty spowodowane obecnymi szokami.
Jak temu przeciwdziałać?
- Przede wszystkim dywersyfikacja – podpowiada Magdalena Szaroleta.
Przyznaje jednak, że to może być szansą przede wszystkim dla dużych firm, małe mogą mieć znacznie poważniejsze kłopoty, bo na dywersyfikacje nie będzie ich po prostu stać.
- Duże trudności w transporcie drogowym można łagodzić poprzez transport intermodalny, morski, lotniczy – podpowiada szefowa sprzedaży w Raben Transport.
Jeszcze inną receptę miał Mourad Taoufiki, country manager w Amazon.pl.
- Przyszłość łańcucha dostaw to łańcuch zrównoważony, który nie opiera się na wykorzystaniu paliw kopalnych, musi być scyfryzowany i oparty na koneksjach globalnych. Te warunki muszą być spełnione jednocześnie - stwierdził menedżer.
Dopełnienie pierwszego warunku daje zdaniem Taoufikiego, firmie niezależność energetyczną od znacznie - bardziej wrażliwych na politykę - paliw kopalnych; nie bez znaczenia są również względy społeczne i środowiskowe. Drugi warunek zapewnia zaś efektywność działań, trzeci – odpowiednią ich skalę.
Poszukiwanie gospodarczych recept na popandemiczne zawirowania i wojenne napięcia polityczne będzie zapewne trwało przez najbliższe miesiące. Firmy będą wytyczały własne ścieżki dopasowania się do nowej, na dodatek szybko zmieniającej się, rzeczywistości. Która okaże się najwłaściwsza – pokaże praktyka, ale dyskusja na Europejskim Kongresie Gospodarczym mogła owe poszukiwania ułatwić.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie