EEC 2019

Firmy z różnych gałęzi przemysłu domagają się rewizji europejskiej polityki klimatycznej. Przekonują, że zmuszone są ponosić ogromne koszty, m.in. energii elektrycznej oraz ekologicznych rozwiązań, a zarabiają głównie Chiny i inne kraje, które praktycznie nie zważają na klimat.

  • Koszty dekarbonizacji po stronie firm i problemy wynikające z wysokich cen energii były tematem sesji "Niskoemisyjna transformacja przemysłu", zorganizowanej podczas XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
  • W dyskusji uczestniczyli: Krzysztof Zaręba - wicedyrektor Departamentu Innowacji i Polityki Przemysłowej w Ministerstwie Rozwoju i Technologii; Elżbieta Rozmus z zarządu Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii; Bogusław Ochab - prezes Zakładów Górniczo-Hutniczych w Bukownie; Alan Beroud - prezes PKP; Paweł Bielski - wiceprezes Grupy Azoty; Adrian Sienicki - wiceprezes grupy kapitałowej Węglokoks.
  • - Bez przemysłu nie będziemy mieli europejskiej gospodarki. Mamy świadomość, że transformacja jest potrzebna i uczestniczymy w niej jako przedsiębiorcy oraz obywatele, ale to nie może być ścieżka donikąd - stwierdziła Elżbieta Rozmus.

Prowadzący panel Filip Elżanowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Prawników Prawa Energetycznego, zapytał uczestników m.in., czy europejski rynek energii jest w stanie zapewnić takie ceny dla przemysłu, że będzie on konkurencyjny zarówno w Europie, jak i poza nią.

Prowadzący panel Filip Elżanowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Prawników Prawa Energetycznego. Fot. PTWP Prowadzący panel Filip Elżanowski, prezes zarządu Stowarzyszenia Prawników Prawa Energetycznego. Fot. PTWP

Z lidera w eksporcie technologii zeroemisyjnych do importera rozwiązań z Chin

Wicedyrektor Departamentu Innowacji i Polityki Przemysłowej w Ministerstwie Rozwoju i Technologii Krzysztof Zaręba przyznał, że cała polityka klimatyczno-energetyczna Unii Europejskiej realizowana w ostatnich latach spowodowała strukturalną nierównowagę tego rynku.

- Tak naprawdę wizja była taka, żeby Europa stała się eksporterem najnowszych technologii zeroemisyjnych. Ale patrząc z dzisiejszej perspektywy okazuje się, że jest importerem tych technologii. Traci konkurencyjność dlatego, że wdrożono tę politykę. Europa przestaje mieć możliwość konkurowania z największymi graczami. Ten największy gracz wygrywa dzisiaj z Europą we wszystkich aspektach - skomentował.

Zauważył, że Chiny są w stanie dostarczyć tanią i zieloną energię, choć rozbudowują konwencjonalne bloki energetyczne w oparciu o paliwa kopalne. Z drugiej strony jednak rozbudowują też najwięcej źródeł OZE na świecie. Wygrywają z Europą także w kwestii innowacyjności.

"Nasze wyzwania i oczekiwania mogły zostać źle zaadresowane"

- W kwestii przyszłości polityki klimatycznej trzeba byłoby się poważnie zastanowić nad tym, czy nasze wyzwania i oczekiwania nie zostały źle zaadresowane. De facto importujemy dużo technologii i produktów z Azji oraz generalnie innych obszarów świata, które nie mają tak prowadzonej polityki klimatycznej - stwierdził Krzysztof Zaręba.

- De facto importujemy dużo technologii i produktów z Azji oraz generalnie innych obszarów świata, które nie mają tak prowadzonej polityki klimatycznej - stwierdził Krzysztof Zaręba. Fot. PTWP

Według niego z drugiej strony Europa się deindustrializuje dlatego, że dzisiaj mamy tak duże obciążenia i tak bardzo jesteśmy nadregulowani w kwestiach klimatycznych.

- W efekcie biznes coraz częściej mówi "to nie jest miejsce, w którym chcę inwestować, ta niepewność jest dla mnie zbyt duża". Wycofujemy zdolności produkcyjne poza Europę, co wcale nie znaczy, że przemysł, który wyszedł, będzie emitował mniej. Po prostu emituje gdzieś indziej, nie w Europie - przypomniał. - Europa to ponad 6 proc. emisji na świecie, Chiny pewnie 5 razy tyle. To trzeba sobie zadać pytanie, co w zamian za to, że spełnimy swoje marzenia o niskoemisyjnej Europie?

Zdaniem dyrektora możemy zostać "pięknym skansenem" lub zastanowić się, czy nałożone przez Unię zobowiązania są rzeczywiście właściwe.

- Ponieważ koszty związane z wdrożeniem tych regulacji negatywnie przekładają się na naszą konkurencyjność, to zastanówmy się, jakie koszty związane z ograniczeniem niskiej emisji tak naprawdę możemy ponieść, żeby uzyskiwać korzystne efekty środowiskowe, ale jednocześnie nie tracić konkurencyjności, odbudować ją - podkreślił.

Elżbieta Rozmus: płacimy 3-4 razy więcej za energię niż nasi konkurenci z Chin, USA, Indii

Członek zarządu Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii Elżbieta Rozmus zajęła podobne stanowisko.

- To, że straciliśmy konkurencyjność jest dla przedsiębiorców jasne. Ceny energii obecnie powodują, że płacimy 3-4 razy więcej za energię niż nasi konkurenci z Chin, USA, Indii, ale także z tych gospodarek, które nie wprowadziły tak radykalnych rozwiązań środowiskowych - wyliczyła.

Przypomniała, że obecnie w Europie ceny uprawnień do emisji CO2 dochodzą do ok. 90 euro, a mówi się, że mogą nawet wzrosnąć do 200-300 euro.

- W takiej sytuacji przemysł europejski, nie wspominając o polskim, który funkcjonuje w specyfice miksu energetycznego i jeszcze wysokoemisyjnego, nie ma szans na przetrwanie - podkreśliła Elżbieta Rozmus. - Słyszymy o sektorach, które wychodzą z Unii. Jest coraz więcej problemów związanych z utrzymaniem produkcji i konkurencyjnością.

Konieczna rewizja postanowień europejskiej polityki klimatycznej

Według niej należy zrewidować postanowienia polityki klimatycznej, ale też skupić się na polityce przemysłowej, uwzględniając potrzeby przemysłu.

- Bez przemysłu nie będziemy mieli europejskiej gospodarki. Mamy świadomość, że transformacja jest potrzebna i uczestniczymy w niej jako przedsiębiorcy oraz obywatele, ale to nie może być ścieżka donikąd - zaznaczyła.

Według Elżbiety Rozmus należy zrewidować postanowienia polityki klimatycznej, ale też skupić się na polityce przemysłowej, uwzględniając potrzeby przemysłu. Fot. PTWP Według Elżbiety Rozmus należy zrewidować postanowienia polityki klimatycznej, ale też skupić się na polityce przemysłowej, uwzględniając potrzeby przemysłu. Fot. PTWP

Zwróciła przy tym uwagę, że procedowane obecnie w UE projekty nie zakładają odejścia ani nawet złagodzenia przyjętych założeń.

- Nie wyciągnęła KE wniosków z tego, co działo się po kryzysach energetycznych związanych z wojną na Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie - skwitowała.

Prowadzący podkreślił - w kontekście konieczności wdrażania krótkoterminowych i długoterminowych rozwiązań w polityce przemysłowej - że ze strony Komisji Europejskiej brakuje zrozumienia i dostrzeżenia tego, iż rynek energii, który miał uwzględniać w sobie ceny dla odbiorców przemysłowych, nie spełnia swojej roli. Zapytał panelistów, jak w takiej sytuacji podejmować decyzje inwestycyjne.

Bogusław Ochab: jako grupa cynkowa zużywamy 2 terawatogodziny energii, z czego pół terawata to jest energia elektryczna

Prezes Zakładów Górniczo-Hutniczych w Bukownie (produkcja cynku, stanowiącego 7 proc. produkcji europejskiej - przyp. red.) Bogusław Ochab podkreślił, że to firma globalna.

- Dlatego, że w przypadku cynku, podobnie jak miedzi, czy aluminium, ceny ustala dla całego świata giełda londyńska i ona jest wyznacznikiem, po ile wszyscy w całym świecie dany cynk sprzedają. To, czy producent w Brazylii lub Kazachstanie przychody ma dokładnie identyczne, jak inni producenci, jest tylko kwestią skali - zauważył.

Zaznaczył, że produkcja cynku jest energochłonna, co wynika po prostu z fizyki.

- My jako grupa cynkowa zużywamy 2 terawatogodziny energii, z czego pół terawata to jest energia elektryczna, 0,3 to jest gaz, a 1,2 to jest koks. Pod względem energochłonności procesów jesteśmy niewątpliwie firmą energochłonną. I takie firmy są w bardzo komfortowej sytuacji, ponieważ UE dostrzegła problem polityki klimatycznej i są tzw. rekompensaty i darmowe uprawnienia, czyli dzisiaj firmy, które są narażone na ucieczkę, tej polityki klimatycznej jeszcze na co dzień nie odczuwają - skomentował.

Co w przypadku odebrania darmowych uprawnień lub znaczącego podniesienia ich ceny?

Dostrzega, że różnica w cenie energii między poszczególnymi krajami Europy jest duża, a między Europą a resztą świata jeszcze większa. Zastanawia się, co będzie, jeżeli darmowe uprawnienia do emisji CO2 zostaną zabrane albo cena uprawnień będzie tak duża, że firm nie będzie stać, żeby za te uprawnienia płacić.

- Bardzo nas to martwi. Dzisiaj w Polsce dominuje energia elektryczna z węgla, trzeba więc kupić węgiel i zapłacić za CO2, a mimo to cena wynosi 500 zł. Ja z tego mam 200 zł w formie rekompensat, czyli per saldo płacę 300 zł za megawat. Jeżeli wezmę produkcję z gazu, to trzeba kupić gaz i też zapłacić za emisję CO2 - zauważył prezes Ochab. - A teraz na czym polega właśnie pomysł energii zielonej? No nie wsadzam węgla, nie wsadzam gazu, nie płacę za CO2, to dlaczego ta energia ma być droższa od energii, która dzisiaj na rynku jest? Coś tu nie tak.

- Dzisiaj w Polsce dominuje energia elektryczna z węgla, trzeba więc kupić węgiel i zapłacić za CO2, a mimo to cena wynosi 500 zł - mówi Bogusław Ochab. Fot. PTWP

Gaz ze Wschodu przestał płynąć w sposób bezpośredni, ale przepływa w postaci nawozów

Paweł Bielski, wiceprezes Grupy Azoty, zwrócił uwagę, że w przypadku przemysłu chemicznego w grę wchodzą 2 obszary.

- Z jednej strony energetyka, ponieważ chemia należy do przemysłów energochłonnych i cena energii ma tutaj niebagatelny wpływ, jest bardzo duża. Z drugiej strony chemia bazuje na surowcach, które dla części energetycznej są tymi samymi surowcami, tylko one nie są wykorzystywane do celów energetycznych, tylko są dla nas źródłem surowca. Myślę tutaj o gazie - wyjaśnił.

Dodał, że firma ma więc energię w bardzo wysokich cenach, ale gaz również.

- Dzisiaj największym uderzeniem, jakie otrzymujemy, jest wpływ sankcji na gaz, sankcji przeciwko Rosji. Gaz ze Wschodu przestał płynąć, ale w sposób bezpośredni. Nie mamy naturalnego gazu, który przypływa z Rosji, natomiast mamy ten sam gaz, który jest przerobiony na nawozy i on przepływa w postaci nawozów. Na to sankcje nie obowiązują i nie obowiązywały - podkreślił Paweł Bielski. - I dziś mamy sytuację, że w 2024 r. wzrost importu był na poziomie 2,5 razy więcej w stosunku do roku 2023, a w 2023 r. mniej więcej na tym samym poziomie wskaźnikowym w stosunku do 2022.

- Nie mamy naturalnego gazu, który przypływa z Rosji, natomiast mamy ten sam gaz, który jest przerobiony na nawozy i on przepływa w postaci nawozów. Na to sankcje nie obowiązują i nie obowiązywały - podkreślił Paweł Bielski. Fot. PTWP

Zaznaczył, że "jesteśmy zawaleni rosyjskim tanim nawozem, mimo że teoretycznie nie wolno, nie powinno go być. A sankcje występują przeciwko producentom, nie przeciwko importerom".

- Artykułowaliśmy bardzo mocno ten temat od około roku i skutek jest taki, że bodajże w ostatnich dniach stycznia bądź w pierwszych dniach lutego KE zapowiedziała wprowadzenie taryf na nawozy z tamtego obszaru, czyli Rosja i Białoruś, ale w drugim półroczu br. Dzisiaj toczą się dyskusje już nad tym finalnym kształtem, co zostanie objęte taryfami i jak bardzo duży wpływ będą one miały - wskazał.

Uruchomili Hutę Częstochowa. "Wchodzimy na zupełnie nowy poziom i z trwogą patrzę na ceny energii"

Wiceprezes grupy kapitałowej Węglokoks Adrian Sienicki przypomniał, że grupa ostatnio uruchomiła Hutę Częstochowa.

- Z pewną trwogą patrzę na ceny energii i utratę naszej konkurencyjności. Myślę nawet, że utraciliśmy coś więcej - atrakcyjność - podkreślił. - Energia jest w naszych półwyrobach, surowcach, jest też w naszych produktach końcowych. Jako grupa multibranżowa, najwięcej zużywamy jej w obszarze hutnictwa. Do niedawna nie były to jakieś imponujące wolumeny, bo ok. 90 gigawatogodzin na rok, ale teraz przy Hucie Częstochowa wchodzimy na zupełnie inny poziom.

Z prognoz wynika, że będzie to aż ok. 0,7 terawat w godzinę samej energii elektrycznej plus ok. 1,5 wata w godzinę w gazie, choć firma korzysta ze wszystkich możliwych form wsparcia.

- Niemniej jednak wystawia nas ona na pewnego rodzaju próbę przy zderzeniu z rynkiem. Nasze produkty są produkowane w wyższych cenach na tle konkurencji szeroko pojętej. Też korzystamy z mechanizmów, choćby zapewnienia elastyczności, która też została tutaj już wymieniona. Nie uzyskujemy pieniędzy, które by nam rekompensowały ponowny nawet restart, bo mamy też pewnego rodzaju inercje naszych urządzeń i później musimy dołożyć dużo więcej energii - wyjaśnił Adrian Sienicki.

Wiceprezes grupy kapitałowej Węglokoks Adrian Sienicki. Fot. PTWP Wiceprezes grupy kapitałowej Węglokoks Adrian Sienicki. Fot. PTWP

Ujemne ceny energii cieszą, ale to szczęście nie trwa długo

Z pewnego rodzaju radością obserwuje on pojawiające się na rynku ujemne ceny energii, z czego grupa stara się maksymalnie skorzystać, ale "to szczęście nie trwa długo" i ma miejsce wyłącznie w chwilach, gdy świeci słońce albo wieje wiatr.

- Przede wszystkim rozmawiamy o pewnego rodzaju wpływie na prawodawstwo, które ma nam poprawić powiedzmy funkcjonowanie, ewentualnie konkurencyjność. Przyjęliśmy, nie wiem dlaczego, taką specyficzną formę pomocy naszym przedsiębiorcom, poprzez po prostu nałożenie pewnego rodzaju podatku, daniny, bo jak zmusimy do produkcji w inny sposób, to będzie nam w jakiś sposób lepiej - skwitował.

Prezes PKP Alan Beroud zwrócił uwagę, że jeśli chodzi o kolejowe przewozy pasażerskie, to tych problemów nie widać, ponieważ obowiązują tzw. umowy PSC, które w dużej mierze są dotowane przez państwo. Ale rynek towarowy jest rynkiem zupełnie konkurencyjnym.

- I tu jest to samo, co u kolegów. W 2022 r. płaciliśmy za energię elektryczną 220 zł za megawatogodzinę, obecnie płacimy 650 zł. Mniej nie będzie, dlatego że jak dodamy sobie cenę węgla do ceny emisji, to ona będzie się utrzymywać. A energia elektryczna to mniej więcej 30 proc. naszych kosztów - podkreślił.

Kolejowy transport towarowy też cierpi. "UE weszła w ślepą uliczkę"

Dodał, że w Polsce jest 62 proc. linii zelektryfikowanych, co oznacza już teraz, że w dużej mierze jesteśmy bezemisyjni i że wypełniliśmy postulaty.

- Niestety Unia Europejska weszła w ślepą uliczkę. Bezemisyjność doszła do tego punktu, że środki z ETS-u są przeznaczone na produkcję samochodów elektrycznych, które są produkowane w Chinach i USA. Ale transport kolejowy jest coraz mniej konkurencyjny w stosunku do transportu drogowego - zauważył Alan Beroud.

- Bezemisyjność doszła do tego punktu, że środki z ETS-u są przeznaczone na produkcję samochodów elektrycznych, które są produkowane w Chinach i USA - stwierdził Alan Beroud. Fot. PTWP

Dodał, że koszt przewozu koleją tony koksu z Ostrawy do Gdańska to ok. 20 euro przy ok. 24 euro w transporcie drogowym.

- Tylko że nasza stawka nie obejmuje kosztu tzw. last mile, czyli rozładunku i dowozu do miejsca. Trzeba więc na to jeszcze nałożyć elastyczność poszczególnych środków transportu. Mówię o tym, że aby skonstruować pociąg, potrzebujemy ok. 2 miesięcy, a transport drogowy możemy mieć na następny dzień. Widać więc, że kolej, która ma pełnić rolę szkieletu transportowego, staje się coraz mniej konkurencyjna - zaznaczył prezes PKP.

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie