EEC 2019

Przez lata UE nie widziała problemów hutnictwa. To się zmienia. Unia się budzi. To dobry prognostyk - mówiła podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu.

  • Przez lata UE nie widziała problemów hutnictwa. To się jednak zmienia. Unia się budzi - zapewnia Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu.
  • O ochronie rynku mówi nawet Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, ale Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognor Holding, zwraca uwagę, że deklaracje nie idą w parze z działaniami. Dzieje się tak np. w przypadku złomu.
  • Dekarbonizacja hutnictwa może zwolnić m.in. ze względu na to, że coraz więcej środków trzeba będzie przeznaczać na obronność i infrastrukturę. Nie oznacza to jednak zastopowania hutniczych inwestycji w ochronę środowiska.
  • Na temat przyszłości sektora stalowego dyskutowano podczas  debaty "Hutnictwo w Europie" na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

2023 r. był najgorszy pod względem skali produkcji w nowoczesnej historii hutnictwa w Polsce. Wyprodukowano tylko 6,4 mln ton stali surowej (spadek o 1 mln ton w porównaniu do 2022 r., tj. o 13,6 proc.), wykorzystując zdolności produkcyjne tylko w 61 proc. (rok wcześniej 70 proc.). Na podobnym poziomie produkcyjnym polskie hutnictwo już kiedyś było. 70 lat temu.

- To jest katastrofa. Przy produkcji tej wielkości nie można osiągnąć zysków. To jest egzystencjalna sprawa, skoro hutnictwo ma przejść w Europie na nowe, niskoemisyjne technologie. Tymczasem my możemy ledwo utrzymać bieżącą produkcję - mówi Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Obwinia on za taki stan rzeczy unijną politykę, która  - jak zaznacza - obciąża huty regulacjami wynikającymi z polityki klimatycznej, a jednocześnie otwiera rynek na wyroby z krajów trzecich.

Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (fot. PTWP) Mirosław Motyka, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (fot. PTWP)

Swoje zrobiła także dekoniunktura w gospodarce i brak nowych inwestycji finansowanych ze środków unijnych. W efekcie zużycie wyrobów stalowych w Polsce spadło z 13,3 mln ton w 2022 r. do 11,8 mln ton w 2023 r. Przy czym większość zapotrzebowania rynku pokryto importem, bo stal produkowana w Polsce trafia przede wszystkim na rynki zagraniczne. Licząc w procentach, zużycie stali spadło w Polsce o 11,3 proc. To więcej niż unijna średnia wynosząca 9 proc. W 2023 r. w UE zużyto 133 mln ton stali (-5 proc.), przy produkcji wynoszącej 126 mln ton (-7 proc.). Import wyniósł zaś 33 mln ton (-8 proc.), czyli z importu pochodzi około 25 proc. zużywanej w Europie stali.

- Nie widzę perspektyw przed europejskim hutnictwem - stwierdza Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognor Holding, dodając, że o swoich potrzebach branża mówi od lat, ale nikt jej nie słucha.

Unia Europejska dostrzegła, że ma potężny problem

To się może jednak zmienić. Unijni politycy coraz silniej akcentują potrzebę rozbudowy przemysłu. Ma to związek z koniecznością podniesienia potencjału obronnego po inwazji Rosji na Ukrainę i nasileniu antyzachodniej polityki przez Rosję.

- Pierwszy raz od wielu lat Unia Europejska dostrzegła, że ma potężny problem nie tylko z hutnictwem, ale z całym przemysłem ciężkim, który wywędruje z Europy, jeśli nic się nie zmieni. Kiedy Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, obejmowała swój urząd, w ogóle nie używała takiego określenia jak surowce krytyczne, nie mówiła o potrzebie ochrony rynku. Teraz potrafi to powtórzyć cztery razy podczas jednego wystąpienia. Czy to oznacza, że możemy spodziewać się zmiany stanowiska UE? - zastanawia się Przemysław Sztuczkowski.

Dodaje, że z jednej strony mamy deklaracje, a z drugiej - z listy surowców krytycznych skreślono złom stalowy. Dzięki temu może być on teraz eksportowany poza Europę, co osłabia pozycję europejskich producentów stali. - To jest hipokryzja - ocenia biznesmen.

Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognor Holding, i Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu (fot. PTWP) Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognor Holding, i Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu (fot. PTWP)

Huty mocno ze sobą konkurują o złom, ponieważ jest on cenny. Przy jego przetwarzaniu nie powstaje bowiem masa CO2, jak to się dzieje przy wytopie stali z rudy żelaza.

- Zgadzam się, że w Europie jest pewna nadwyżka złomu, ale za chwilę - ze względu na zmianę technologii wielkopiecowej i skierowanie produkcji w stronę wytopu w piecach eklektycznych - będziemy mieć olbrzymi niedobór tego surowca - przewiduje Szutuczkowski.

Jak zauważa, na europejskim rynku brakuje równego traktowania podmiotów. Trafia tutaj stal, której produkcja jest subsydiowana, np. z Chin czy Turcji. Zdarza się nawet subsydiowanie wewnątrz Unii, z tym że - ocenia prezes Cognor Holding - w zawoalowany sposób.

- Weźmy pręty żebrowane z Włoch. Cena, za którą zaoferowano ten wyrób, stawiała pod znakiem zapytania opłacalność eksportowania go do Polski. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że rząd włoski zasugerował rozwiązanie. Pręty należało włożyć na ciężarówki, a te na platformy kolejowe. Pociągi są ekologiczne, więc można zrekompensować koszty transportu z unijnej kasy - wskazuje.

- Dla mnie, jako dystrybutora, najważniejsze jest, żeby mieć produkt, żeby był on tani. Taki, za który klient jest w stanie zapłacić. Tymczasem unijne regulacje powodują wzrost cen. Nikt nie kwestionuje celów klimatycznych, ale można je osiągnąć różnymi sposobami. Unia wybrała wieszanie kamieni na szyi. Kuracja może wkrótce pacjenta zabić. Świat odjeżdża Unii i sypie piach w jej tryby, żeby jeszcze wolniej funkcjonowała, żeby stała się tylko rynkiem zbytu, żeby nie było w niej miejsca na produkcję. Nadal jest zgoda na import półwyrobów z Rosji. Nie ma tu żadnej logiki - zauważa Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu.

Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu (fot. PTWP) Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu (fot. PTWP)

Dlaczego trzeba importować do Polski tak dużo stali?

Import i niskoemisyjne technologie to dwa trudne tematy dla polskiego i europejskiego sektora stalowego. Nie wszystko tu jest jednak jednoznaczne.

- Import stali do Polski jest konieczny i cały czas rośnie, ponieważ struktura produkcji krajowej nie przystaje do struktury zużycia. Nie zgadzam, że winni importowi są dystrybutorzy. My po prostu musimy zapewnić rynkowi odpowiednie dostawy. Jednak 85-87 proc. towaru importowane jest z krajów Unii Europejskiej, wewnątrz wspólnego rynku. Podobnie jest w innych unijnych krajach. Chciałabym jednak podkreślić, że - jak mawiał śp. Jerzy Bernhard (wieloletni prezes Stalprofilu i twórca grupy kapitałowej Stalprofil - przyp. red.), krajowi producenci są dla rynku stali bardzo ważni, bo stabilizują dostawy i ceny. Nie ma nic gorszego dla dystrybutorów niż ciągła huśtawka - mówi Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, i Jolanta Gruszka, zastępca prezesa zarządu ds. handlu Jastrzębskiej Spółki Węglowej (fot. PTWP) Iwona Dybał, prezes Polskiej Unii Dystrybutorów Stali, i Jolanta Gruszka, zastępca prezesa zarządu ds. handlu Jastrzębskiej Spółki Węglowej (fot. PTWP)

Jak dodaje, cieszy się, że Unia Europejska zauważyła przemysł hutniczy, bo wcześniej, patrząc na rozwój wydarzeń, zadawała sobie pytanie: czy leci z nami pilot?

ArcelorMittal Poland i gruntowna modernizacja linii produkcyjnych

ArcelorMittal Poland (AMP), mimo trudnej sytuacji w branży, inwestuje we wszystkie procesy produkcyjne. W ubiegłym roku włożył w swoje zakłady w Polsce 1,5 mld zł. Sztandarową inwestycją była modernizacja wielkiego pieca nr 2 w Dąbrowie Górniczej. Firma zainwestowała również w elektrociepłownię w Zdzieszowicach (165 mln zł) i dokonała szeregu modernizacji w walcowniach.

- Okres, kiedy popyt nieco spada, warto wykorzystać na przeprowadzenie gruntownej modernizacji swoich linii produkcyjnych. I to właśnie po to, aby być gotowym na przyszłość. Liczymy, że obudzą się osoby, które decydują o legislacji i będziemy mogli wykorzystywać nasze moce produkcyjne - mówi Wojciech Koszuta, dyrektor generalny i członek zarządu ArcelorMittal Poland.

Dzięki modernizacji wielkiego pieca firma obniżyła emisję CO2 o ponad 100 tys. ton CO2 rocznie.

- Mało, ale traktujemy to jako pierwszy krok. W Zdzieszowicach obniżyliśmy trzykrotnie emisję tlenków azotu. Nasze działania wpisują się w strategię ArcelorMittal: globalnie do 2050 r. osiągnięcie neutralności klimatycznej w Europie i obniżenie emisji CO2 o 35 proc. do 2030 r. - mówi Wojciech Koszuta.

W AMP zdają sobie sprawę, że dekarbonizacja wymusza na firmie zmianę technologii, rekonfigurację urządzeń produkcyjnych.

- Jesteśmy jednak odpowiedzialnymi producentami. Inwestujemy nawet w te linie produkcyjne, o których wiemy, że za kilka lat będą zmniejszały swoją wydajność. Dlaczego? Dlatego, że przez te kilka, kilkanaście następnych lat, chcemy produkować na urządzeniach, które są przede wszystkim niezawodne i które w coraz mniejszym stopniu wpływają na środowisko - wyjaśnia Wojciech Koszuta.

Wojciech Koszuta, dyrektor generalny i członek zarządu ArcelorMittal Poland (fot. PTWP) Wojciech Koszuta, dyrektor generalny i członek zarządu ArcelorMittal Poland (fot. PTWP)

Ostatni sektor przemysłu, który pożegna się z węglem

Dekarbonizacja hutnictwa może jednak przebiegać wolniej, niż planowano w unijnych gremiach.

Według analityków globalne zapotrzebowanie na stal do 2050 r. wzrośnie około 30 proc. Przy czym 60 proc. wolumenu produkowane będzie nadal jako stal pierwotna, a pozostałe 40 proc. - jako stal recyklingowana ze złomu w piecach elektrycznych.

- W przypadku stali pierwotnej nadal dominuje technologia wielkopiecowa. Jedyną skalowalną metodą produkcji niskoemisyjnej jest metoda bezpośredniej redukcji rudy żelaza, popularna w krajach z dostępem do taniego gazu - przypomina Jolanta Gruszka, zastępca prezesa ds. handlu Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Jak to przełoży się na zapotrzebowanie na węgiel?

- Mówi się o redukcji rudy żelaza wodorem, magazynowaniu CO2, używaniu bioreduktorów. Wszystkie te nowe technologie są na etapie projektowo-badawczym. Potrzebują dużo nakładów finansowych i czasu. Pozwolę sobie postawić tezę, że hutnictwo czy sektor stali w skali światowej będzie jeszcze długo przemysłem opartym na węglu i prawdopodobnie ostatnim, który od węgla odejdzie. Nawet piece elektryczne potrzebują węgla koksowego, który po przetworzeniu wykorzystywany jest do produkcji elektrod - wyjaśnia przedstawicielka JSW.

Spółka chce podpisać tzw. Deklarację Antwerpską, będącą apelem do rządów krajów członkowskich UE i Komisji Europejskiej o podjęcie działań, które uchronią przemysł przed ucieczką z Europy i zalaniem tanim importem. ArcelorMittal i Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa już ją podpisały.

Opinię Jolanty Gruszki potwierdza Marek Serafin, prezes Koksowni Częstochowa Nowa.

- W ciągu przynajmniej kilku-, kilkudziesięciu lat, nie będzie innej technologii wytwarzania stali, niż ta, która jest oparta na procesie wielkopiecowym. Z naszego punktu widzenia jest to optymistyczne. Pandemia i wojna w Ukrainie spowodowały, że przedsiębiorstwa w Europie będą musiały konkurować o kapitał. Inwestycje, których źródłem jest Zielony Ład, będą konkurowały z inwestycjami w obronności czy w infrastrukturze. Wydaje mi się, że w horyzoncie 25 lat, czyli 2050 r., nie będzie w Europie tyle środków, żeby sfinansować wszystkie te potrzeby. W horyzoncie, powiedzmy, naszego życia, jestem spokojny o koks - mówi Marek Serafin.

Jego zdaniem, rynek nie zgodzi się na coraz wyższe ceny stali i będzie szukał innych opcji. Za wielkimi piecami przemawia także to, że w procesie elektrycznym nie da się wyprodukować każdego gatunku stali. 

- Zapotrzebowanie na pewno będzie. Pytanie o ceny i marże. Opowiadam się za tym, żeby węgiel był jak najtańszy. Wtedy tańszy będzie koks i stal - dodaje prezes Koksowni Częstochowa Nowa.

Marek Serafin, prezes zarządu Koksowni Częstochowa Nowa (fot. PTWP) Marek Serafin, prezes zarządu Koksowni Częstochowa Nowa (fot. PTWP)

Co ciekawe, Koksownia Częstochowa Nowa nie kupuje węgla w Polsce. Nie jest klientem JSW, mimo że jej kopalnie znajdują się 70 km w linii prostej od częstochowskiego zakładu. Na rynku światowym jest teraz niedobór węgli koksowych. Co gorsza, JSW ze względu na utrudnienia górniczo-geologiczne nie realizuje w pełni swoich kontraktów.

- Chciałabym za to przeprosić kontrahentów - mówi Jolanta Gruszka, dodając, że 70 proc. sprzedaży węgla spółka lokuje w Polsce, 30 proc. w UE. Natomiast jeśli chodzi o koks, to po przygodach z zatrzymywaniem wielkich pieców w krajach unijnych, spora część sprzedaży, 30-40 proc., ulokowana jest poza UE, także na rynkach zamorskich: Indie, Algieria, Turcja, Brazylia.

Rząd chce wspierać hutnictwo, ale nie zastępować biznesu

Deklaracje pomocy dla sektora hutniczego w Polsce i zwiększenia produkcji składał już poprzedni rząd. Głośno było o budowie nowej stalowni w Rudzie Śląskiej, zasilanej energią ze źródeł odnawialnych. Nie dojdzie jednak do tego.

- Dobrze, że ten projekt został w szufladzie. Nie było wiadomo, jak objąć go infrastrukturalnie, skąd energia i za ile. Przypuszczam, że w ogóle nie przeszedłby testu inwestora. W obecnych warunkach takie inwestycje są szalenie ryzykowne - ocenia Marta Jarno, dyrektor Departamentu Analiz Ministerstwa Przemysłu.

- Projekt stalowni w Rudzie Śląskiej to projekt polityczny. Przyświecał mu szczytny cel. Też bym chciał, żeby polskie hutnictwo produkowało jak najwięcej. Projekt ignorował jednak uwarunkowania rynkowe i to w sposób całkowity. Nie znalazłby się prywatny inwestor, który wyłożyłby kilkanaście miliardów złotych na taką jednostkę w Europie - twierdzi Tomasz Ślęzak, prezes Węglokoksu. Dodaje, że czym innym jest modernizowanie produkcji, dostosowywanie jej do nowych trendów, a czym innym tworzenie nowych mocy od zera.

Tomasz Ślęzak, prezes Węglokoksu (fot. PTWP) Tomasz Ślęzak, prezes Węglokoksu (fot. PTWP)

Zdaniem Marty Jarno temat wsparcia dla branży jest trudny. Polska w Unii i musi się trzymać regulacji, które ta ustanawia.

- Osobiście uważam, że należy przede wszystkim wykorzystać narzędzia, które już mamy. Trzeba uszczelnić CBAM (Carbon Border Adjustment Mechanism - przyp. red). Tylko 20 proc. firm raportuje, a powinni raportować wszyscy. Powinno być to sparametryzowane i mocno pilnowane - mówi Marta Jarno.

Zapewnia, że rząd na pewno będzie wspierał hutnictwo. Nie jest jednak od tego, żeby zarządzać spółkami czy bezpośrednio prowadzić działalność gospodarczą. Chcąc zapewnić zaplecze dla sektora zbrojeniowego, będzie dążył do tego, żeby zdolności produkcyjne były w gotowości. Dużą pomocą dla polskiego hutnictwa będą działania dotyczące energii, obniżanie jej cen, stabilność dostaw. To ważne, bo energia to 20-30 proc. kosztów hutnictwa. Co symptomatyczne, jej cena będzie tym niższa, im więcej będzie odnawialnych źródeł energii.

- Przez lata Unia Europejska nie widziała problemów hutnictwa. To się zmienia. Niedawno byliśmy z panią minister przemysłu Marzeną Czarnecką w Brukseli na spotkaniu poświęconym sytuacji hutnictwa. Unia się budzi. To dobry prognostyk - kończy Marta Jarno.

 * * *

Cytaty pochodzą z debaty "Hutnictwo w Europie", która odbyła się na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach 9 maja 2024 r. Prowadził ją red. Piotr Myszor z portalu WNP.PL

Zobacz pełny zapis wideo:

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie