Zbliżające się wybory prezydenckie to potencjalny poligon dla działań dezinformacyjnych – ostrzega Magdalena Wilczyńska, ekspertka NASK ds. przeciwdziałania dezinformacji. Jej zdaniem największe zagrożenia mogą się pojawić w ostatnich dniach kampanii, a szczególnie w czasie ciszy wyborczej, kiedy tradycyjne media dostosowują się do ustawowych ograniczeń, a media społecznościowe pozostają aktywne i podatne na manipulacje.
- Duże wydarzenie, które ma istotne znaczenie dla całego procesu demokratycznego, będzie potencjalnie wykorzystywane przez aktorów zewnętrznych do tego, żeby siać dezinformację – mówi w rozmowie z WNP Magdalena Wilczyńska, ekspertka NASK ds. przeciwdziałania dezinformacji. Zaznacza, że obserwuje działania dezinformacyjne związane z wyborami, ale kluczowe w tym aspekcie będą dopiero ostatnie dwa tygodnie kampanii.
- Przygotowujemy się na przykład na wykorzystanie nowych siatek botów albo intensyfikację istniejących siatek botów, które będą rozprzestrzeniać konkretne narracje. Przygotowujemy się też potencjalnie na wykorzystanie deepfake'ów – wyjaśnia ekspertka.
Wilczyńska przekonuje, że dziś takie oszukańcze obrazy są wykorzystywane przede wszystkim w reklamach, które prowadzą do stron oszustów finansowych. Chodzi między innymi o fałszywe inwestycje. - Scam finansowy pojawia się też dlatego, że zbliżają się wybory - uważa Wilczyńska.
Jak wyjaśnia, wizerunek kandydatów ma przekonać użytkowników, by kliknęli w wiadomość, a następnie zostawili swoje dane w specjalnie przygotowanych przez przestępców formularzach. One zostaną następnie wykorzystane przez złodziei, którzy będą zachęcać nas do tego, żeby przelać im pieniądze.
Ale intensyfikacja oszustw finansowych to nie koniec treści, które będą wiązały się z wyborami prezydenckimi w Polsce. – Zawsze przy wyborach będą pojawiać się narracje dotyczące samych wyborów. Nie będą teoretycznie bardzo kontrowersyjne, ale wpływające na nasz proces decyzyjny – ostrzega Wilczyńska. Przykłady? - Informacje o tym, że wybory zostały odwołane albo że ich termin został przesunięty, że trzeba w inny sposób zagłosować niż do tej pory, albo niektóre karty wyborcze są nieważne - wylicza.
Takie treści mają powodować to, żebyśmy na wybory nie poszli. To jeden z modeli, który zmierza do podważenia całego procesu demokratycznego.
Wilczyńska ostrzega też przed dezinformacją wymierzoną w samych kandydatów. - Na Słowacji, jak w czasie ciszy wyborczej zostały wypuszczone audiofejki, żeby podważyć wizerunek konkretnego kandydata. I to się może wydarzyć również u nas – ostrzega i zaznacza, że najtrudniejszy jest moment ciszy wyborczej. Wówczas tradycyjne media mają ograniczone możliwości działania, inaczej niż np. kanały w mediach społecznościowych.
Wilczyńska przekonuje, że ważna jest współpraca platform, na których udostępniane są treści o charakterze politycznym. - Jeśli chodzi o treści dezinformacyjne, platformy mają bardzo różne polityki i bardzo różnie podchodzą do naszych zgłoszeń – mówi. - Z zeszłych wyborów wiemy, że platformy potrafiły nie usuwać również naruszeń ciszy wyborczej, albo na przykład usuwały to po trzech dniach, kiedy nie miało to już znaczenia.
Jak dodaje, treści powinny znikać w kilkadziesiąt minut, ale czasem reakcja platform trwa nawet kilka dni.
Wilczyńska przyznaje też, że dużym wyzwaniem w walce z dezinformacją jest odróżnianie prawdziwych zachowań i poglądów użytkowników od koordynowanych akcji wymierzonych w kogoś. - Dezinformacja jest intencjonalnym rozprzestrzenianiem fałszywych bądź zmanipulowanych treści – wyjaśnia. I ostrzega:
Uważajmy na wszystkie sensacje i wysoko emocjonalne treści. Jeśli w wiadomości jest 50 wykrzykników, wszystko jest na czerwono, to warto wziąć głęboki oddech i jednak sprawdzić ją w drugim źródle. Sprawdzić w tradycyjnych mediach, nie tylko na platformach społecznościowych.
- Uważajmy na nieprawdopodobne deepfake'i, to zwłaszcza dzień przed wyborami będzie bardzo istotne. Jeśli pojawi się sensacyjna informacja czy jakieś nagranie z kandydatem, w tym momencie warto się zastanowić. Warto na to spojrzeć, poczekać na oficjalne informacje – mówi ekspertka i dodaje, by w mediach społecznościowych uważać również na boty.
- To są takie programy, które zostają napisane po to, aby rozprzestrzeniać jakieś hashtagi bądź konkretne poglądy – tłumaczy i dodaje, że mogą one zostać sprofilowane w taki sposób, by symulować ostrą dyskusję w komentarzach. - Cała konwersacja może być spreparowana po to, żebyśmy już sami nie weryfikowali tych informacji. Niestety boty wyglądają coraz lepiej, ponieważ są tworzone z wykorzystaniem AI i są profilowane w taki sposób, by przypominać użytkowników – przekonuje.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie