Pod względem wartości zagranicznych inwestycji w Ukrainie, Polska, biorąc pod uwagę dane za 2023 r., znalazła się dopiero na 9. miejscu, ustępując takim krajom jak Cypr czy Szwajcaria. Mimo że kraj naszych sąsiadów jest nam bliski mentalnie, co ułatwia polskim przedsiębiorcom obecność gospodarczą w Ukrainie, to istnieje szereg barier inwestycje tam utrudniających. I nie chodzi tylko o toczącą się tam wojnę.
Skumulowana wartość polskich inwestycji w Ukrainie pod koniec 2023 r. wyniosła 780 mln dolarów, co nas plasowało na dalekim, dziewiątym miejscu wśród zagranicznych inwestorów w Ukrainie. Przed nami znalazły się takie kraje, jak Cypr czy Szwajcaria - wynika z raportu "Polska, Ukraina - inwestycje" przygotowanego na zlecenie Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, z którego wnioski przedstawiono w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Polska jest też aktywnym partnerem gospodarczym Ukrainy, mimo trwającej tam, pełnoskalowej agresji rosyjskiej. Polski eksport do Ukrainy to aż 30 proc. wartości naszego eksportu do krajów Unii. Jak wynika z raportu, samo pozostanie na Ukrainie, mimo wojny, jest rodzajem inwestycji w ten kraj i nasze przyszłe relacje gospodarcze.
Dariusz Szymczycha, wiceprezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, przedstawił raport dotyczący szans inwestorskich na Ukrainie. Fot. PTWPW trakcie dyskusji Andrii Ryzvaniuk, z ukraińskiego departamentu rządowego zajmującego się wspieraniem zagranicznych inwestycji, wskazywał, dlaczego warto wybierać Ukrainę, jako partnera, akurat teraz - w czasie trwającej tam wojny.
- Ukraina jest łącznikiem pomiędzy europejskim zachodem i azjatyckim wschodem. Kraj staje się naturalnym centrum logistycznym na tych kierunkach światowego handlu. Jesteśmy też dużym, dobrze wyedukowanym narodem. Z fachową i niezbyt dobrze opłacaną (w stosunku do rajów Unii) siłą roboczą. Mamy zasoby naturalne. Jesteśmy też dużym, wewnętrznym rynkiem, bo ciągle mamy kilkadziesiąt milionów mieszkańców. Można tu też korzystnie inwestować w sektor IT czy rolnictwo, ze wsparciem rządowym - wymieniał.
- Ustawodawstwo zapewnia specjalne traktowanie inwestorów, którzy zainwestują ponad 12 mln euro. Mamy 2600 polskich firm, które funkcjonują w Ukrainie. To jest duża społeczność biznesowa. Nowe polskie firmy, które będą chciały wejść do Ukrainy, będą miały dużo możliwości wymiany doświadczeń. Nasze organy też są gotowe was wspierać. Pomożemy poszukać potencjalnych partnerów, znajdziemy właściwą lokalizację - dodał.
Andrii Ryzvaniuk widzi swój kraj jako typowy pomost gospodarczy łączący Azję z Europą. Fot. PTWPPiotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, czyli placówki zajmującej się także finansowaniem życia gospodarczego Ukrainy, stwierdził: - Wiele firm inwestuje w Ukrainie, poprzez Cypr czy Luksemburg. Dla Ukrainy Polska jest największym partnerem handlowym. My, jako prywatny bank, jesteśmy zainteresowani wspieraniem polskiego kapitału w ukraińskich inwestycjach. Nawet w czasie trwania wojny. Jest to przecież szansa, by zarobić pieniądze.
- Kiedyś w taki sposób z naszego rynku korzystali Niemcy. Działalność biznesowa na Ukrainie to szansa na szybszy rozwój Polski i Ukrainy. Inwestycje o największych szansach powodzenia to innowacje, ale także transport czy budownictwo. Niezbędna jest jednak tam reforma banku centralnego. To by miało duże znaczenie dla stabilizacji waluty. Ponadto ważny jest tam rozwój rozproszonej energii odnawialnej - uznał Piotr Arak.
Piotr Arak podkreślał, że Polska jest największym partnerem gospodarczym Ukrainy. Fot. PTWPDyrektor Departamentu Zarządzania Funduszem Ekspansji Zagranicznej w PFR TFI Marek Buczak zapewnił natomiast, że jego instytucja pracuje nad koncepcją utworzenia funduszu wsparcia polskiego biznesu na Ukrainie.
- W tej chwili mamy do dyspozycji 600 mln zł. Jeżeli się okaże w przyszłości, że będzie duże zainteresowanie polskich firm Ukrainą, to będziemy w stanie uruchomić nowy fundusz. Nasz pierwszy grant był związany z firmą Euvic. W przeciągu kilku miesięcy poinformujemy o innej inwestycji przez nas wspieranej - to zakład produkcyjny pod Lwowem - powiedział Buczak.
- Ukraina jest rynkiem trudnym, nie tylko z racji wojny. To także ciągle zmieniające się zasady prawne. Widzimy jednak zainteresowanie inwestowaniem na tamtejszym rynku. Dotyczy to także dużych firm. Większe inwestycje (wedle zapowiedzi - nawet ponad 50 mln euro) nastąpią, gdy wojna się zakończy. Choćby na warunkach trwałego zawieszenia broni. Nie chciałbym rekomendować żadnych sektorów. Jesteśmy bowiem tam, gdzie potrzebują nas polscy przedsiębiorcy. Chcemy ofertę produktową w ramach grupy dostosowywać do rzeczywistych potrzeb. Spotykamy się z przedstawicielami instytucji z Japonii, Korei czy z USA. One nie czują się na siłach, by obecnie promować inwestycje na Ukrainie. Więc Polska jest tu dobrym pośrednikiem.
- Jesteśmy tam, gdzie potrzebują nas polscy przedsiębiorcy - mówił Marek Buczak. Fot. PTWPBogdan Zawadewicz, dyrektor Biura Analiz Ryzyka Geopolityczno-Ekonomicznego w Banku Gospodarstwa Krajowego, zwrócił uwagę, że trzeba zdemitologizować odbudowę Ukrainy. Wedle niego nic nie wskazuje, że Ukraina wygra tę wojnę na swoich warunkach. Gros wyliczonych na 500 mld euro strat materialnych Ukrainy odnosi się do terenów okupowanych lub bezpośrednio w pobliżu linii frontu.
- Żadne inwestycje nie będą tu prowadzone - mówił Zawadewicz. - Trzeba więc nastawić się na modernizację. W kwestii korupcji trzeba dostrzec wielki wysiłek państwa ukraińskiego dla likwidacji tego zjawiska. Naiwnym jest jednak oczekiwanie, że kraj znajdujący się w stanie wojny, będzie w stanie załatwić od razu tę sprawę.
- Napływ kapitału zagranicznego do Ukrainy jest pozytywnym zjawiskiem. Trzeba jednak zwrócić uwagę na wewnętrzne inwestycje ukraińskich firm. Tamtejsze władze mają program wspierający rozwój małych firm. Banki ukraińskie są jednak bardzo ostrożne. Kierują kredyty głównie do handlu czy prostej produkcji. Wielkie inwestycje rozpoczną się po wojnie - dodawał.
- Nic nie wskazuje na to, że Ukraina zakończy wojnę z Rosją na swoich warunkach - uważa Bogdan Zawadewicz. Fot. PTWPDziałalność na Ukrainie prowadzi także Kredobank. O doświadczeniach z tamtego rynku mówił Jarosław Bełdowski, pierwszy wiceprezes banku.
- Klientów mamy nawet w Sumach, czyli tuż przy linii frontu. Przedsiębiorcy ukraińscy nie podejmują zbyt ryzykownych decyzji o budowie nowych fabryk. Gdy mówimy zaś o wchodzeniu polskich firm na rynek ukraiński, to niewątpliwym ułatwieniem tego procesu jest bliskość językowa czy kulturowa. Trzeba jednak zawsze dokładnie sprawdzić partnera. Ważne jest też zrozumienie języka. Ot choćby stwierdzenie "na pewno". Ono tak samo brzmi w obydwu językach. Tyle że w ukraińskim to oznacza "być może" - podkreślił Bełdowski.
- Ukraińcy wykazują wielką determinację w utrzymaniu produkcji. Jeśli gdzieś spada bomba, to momentalnie ten zakład jest odbudowywany. Natomiast jestem bardzo sceptyczny, co do mechanicznego przekładania doświadczeń naszego banku centralnego na bank Ukrainy. To nie jest w tej chwili najlepszy wzorzec dla zmian ukraińskich - zaznaczył wiceprezes Kredobanku.
- Klientów mamy nawet w przyfrontowych Sumach - wskazywał Jarosław Bełdowski. Fot. PTWPO skutecznych metodach doboru biznesowych partnerów ukraińskich mówił też Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Zwrócił on uwagę, że działania polskiego biznesu na Ukrainie są wspierane przez funkcjonujące między krajami porozumienia o współpracy gospodarczej. Ponadto Piechota powiedział, że ma swoje spostrzeżenia odnośnie korupcji na Ukrainie.
- Obecnie ma ona zupełnie inny wymiar. Podczas wojny powstaje nowe, obywatelskie społeczeństwo ukraińskie. Ci, którzy byli na froncie, a wrócą do swoich miejscowości, nie dadzą się tak lekko, łatwo i przyjemnie oszukiwać miejscowym kacykom. Ukraina ma nową konstytucję, która zlikwidowała okręgi jednomandatowe. To było źródło siły oligarchów ukraińskich - stwierdził prezes.
- Dzisiaj Ukraina ma olbrzymią szansę przeskoczenia pewnej luki cywilizacyjnej. Nie będzie odbudowy zniszczonej energetyki w starym modelu. Najbezpieczniejsza jest energetyka rozproszona i taka powstaje. Wielkie przemysły energochłonne już nie będą tam powstawały - zaznaczył.
Jacek Piechota podkreślał, że najlepiej kojarzy biznes polski z ukraińskim reprezentowana przez niego izba gospodarcza. Fot. PTWPPiechota przypomniał też, iż Izba, którą kieruje, ma za jedno z głównych zadań kojarzenie partnerów biznesowych.
- Mamy możliwość weryfikowania partnerów ukraińskich. My też jesteśmy od tego, by bronić naszej firmy przed zakusami korupcyjnymi. W biznesie najważniejsze, by projekt był strawny dla finansowania. Trudno tu określić branżę. Pewnie logistyka, energetyka rozproszona, gospodarka komunalna, ale również przetwórstwo rolno-spożywcze. Każda misja, którą organizujemy, pokazuje nowe możliwości. Sektor nawozowy, petrochemiczny, zbrojeniowy - wymieniał Jacek Piechota.
Na Ukrainie działa wielka polska firma outsourcingu - Impel. Mówiła o doświadczeniach z tego rynku Sylwia Krasoń-Kopaniarz z zarządu Impel Ukraina, dyrektor zarządzająca rozwojem międzynarodowym w Grupie Impel, zarazem wiceprezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie. Grupa Impel weszła na rynek ukraiński poprzez akwizycję innej firmy.
- Pozostawiliśmy sobie jednak lokalnych partnerów, jako udziałowców mniejszościowych. Oni pomagali nam tym biznesem zarządzać. Bo rynek ukraiński to przede wszystkim relacje międzyludzkie - zaznaczyła.
- Pamiętajmy, że to nie jest Unia Europejska. Tam obowiązują inne zasady prawne. Musimy też zrobić rzetelną analizę potencjału rynku. Wyzwania, z którymi będziemy się spotykać, to choćby problem z personelem. Jeśli chodzi o handel, to bardzo ważne jest poznanie dokładnie procedur celnych. W budownictwie mamy dużą konkurencję ze strony firm tureckich. Naszym polskim deficytem jest brak kapitału, bo mamy 40 lat straty w stosunku do wolnych rynków, które w tym czasie się bogaciły. Czyli bardzo ważne jest tanie finansowanie ze środków rządowych - analizowała sytuację Krasoń-Kopaniarz.
- 15 lat próbujemy zrealizować nasz ukraiński sen. Kiedy tam wchodziliśmy, to ocenialiśmy Ukrainę bardzo perspektywicznie. Populacja, terytorium, zasoby. Bardzo bym chciała, aby ten potencjał Ukrainy mógł się znów objawić. Grupa Impel w Polsce to ponad 50 tysięcy ludzi. 3 mld zł rocznego przychodu. Kilkadziesiąt usług, a na Ukrainie mamy ciągle tylko usługi bazowe, z technicznej obsługi nieruchomości - przypomniała.
- Impel świadczy swoje usługi także na Ukrainie - mówiła Sylwia Krasoń-Kopaniarz. Fot. PTWPO doświadczeniach firmy budowlanej na rynku ukraińskim mówił Cezary Łysenko, członek zarządu, dyrektor operacyjny budownictwa infrastrukturalnego i ogólnego w Budimeksie.
- Rynek ukraiński jest elementem dywersyfikacji naszej działalności - mówił Łysenko. - 25 lat temu na progu wejścia do Unii mieliśmy różne środki zewnętrzne. Brakowało nam jednak kompetencji, technologii. Dzisiaj inżynieria budowlana w Polsce to jest pierwsza liga światowa. Czy Ukraina będzie miała środki i technologie, by wykonać całą odbudowę własnymi siłami? Oni sami by nie podołali temu zadaniu. Niekoniecznie, jeśli chodzi o ludzi czy sprzęt. Trzeba jednak umieć to logistycznie, organizacyjnie, finansowo obsłużyć. Każdą robotę trzeba będzie solidnie udokumentować. Tym bardziej że społeczeństwo obywatelskie będzie potrzebowało transparentności.
- Chętnie się tymi doświadczeniami podzielimy. W Polsce mamy bardzo dużo studentów ukraińskich. W Budimeksie jest wielu praktykantów ukraińskich. Oni uczą się budowania po naszemu. Ten potencjał będzie można wykorzystać w Ukrainie. To jest najważniejsza inwestycja, która się szybko zwraca - kreślił możliwości reprezentant Budimeksu.
- Mam jeszcze małą prośbę: jako sektor budowlany powinniśmy myśleć o Ukrainie jako branża. Nie chodzi tu o konkretną firmę. Dlatego też bardzo duża jest rola związku pracodawców budownictwa. Tak, by firmy mogły ze sobą współpracować. Tu też prośba do instytucji państwowych - o udział w finansowaniu naszych działań w Ukrainie - kwitował Cezary Łysenko.
Cezary Łysenko podkreślił fachowość nowych ukraińskich kadr. Fot. PTWPCzy takim swoistym lotniskowcem dla polskich firm, chcących działać w Ukrainie, nie powinna być Agencja Rozwoju Przemysłu, zawiadująca między innymi strefami ekonomicznymi w pobliżu granicy z Ukrainą? Mówił o tym wiceprezes zarządu ARP Łukasz Kotapski: - Trzy strefy, którymi zarządzamy, są położone w kluczowych rejonach, nieopodal granicy. To strefy "mielecka", "tarnobrzeska" i "starachowicka".
Zobacz relację z sesji "Polska, Ukraina - inwestycje":
- Naszym zadaniem jest przyciąganie inwestorów do stref. Natomiast w kontekście dalekosiężnej współpracy z Ukrainą musimy wyjść trochę szerzej. Niedługo pewnie takie strefy ekonomiczne rozwiną się i na Ukrainie. Nie należy na to patrzeć jako na konkurencję. Dzisiaj strefy w Polsce to bezpieczna przystań dla biznesu. Choć inwestorzy z naszych stref już mocno zerkają na Ukrainę - podawał Łukasz Kotapski.
- My, jako agencja, jesteśmy gotowi pomagać w ekspansji ekonomicznej na Ukrainę. Ukraińcy mają świetną grupę programistów. Strefy mogą zaś być zapleczem organizacyjnym dla nowego życia gospodarczego na Ukrainie. Mamy duży potencjał rozwoju sektora kosmicznego. Oni mają też w tej kwestii duże doświadczenie. Polska w tej chwili negocjuje swoją drugą składkę do Europejskiej Agencji Kosmicznej. To będzie 300 mln euro na lata 2026-2029. Te pieniądze będą do wydania w sektorach kosmicznych - mówił wiceprezes zarządu ARP.
Łukasz Kotapski potwierdził, że polskie specjalne strefy ekonomiczne mogą być koordynatorem polskich inwestycji na Ukrainie. Fot. PTWP)Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie