Polski Związek Pracowników Budownictwa ogłosił nową inicjatywę - Wektor: Polska. Centrum Monitorowania Udziału Krajowego w Inwestycjach. Ma ona służyć "systemowemu wsparciu krajowych firm w pozyskaniu i realizacji polskich, publicznych inwestycji budowlanych". - Zależy nam na równym, uczciwym traktowaniu krajowych firm wykonawczych i dostawców. Patriotyzm gospodarczy jest dla nas ważny. Repolonizujmy - podkreślił PZPB podczas XVII Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
O uruchomieniu kampanii poinformował w Katowicach podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego dr Damian Kaźmierczak, wiceprezes oraz główny ekonomista PZPB.
- Będziemy bardzo mocno - jako organizacja, jako środowisko - przyglądać się, w jaki sposób strona publiczna podchodzi do kwestii ochrony rynku, będziemy monitorować udział przedsiębiorstw z państw trzecich na polskim rynku zamówień publicznych - zapowiedział Kaźmierczak.
Polski Związek Pracowników Budownictwa wzywa firmy z tego sektora gospodarki, aby wspólnie reagować na naruszenia i proponować rozwiązania legislacyjne. Apeluje też, by zgłaszać (także anonimowo) zbyt niski udział polskich firm w inwestycjach publicznych. Uruchomienie kampanii Wektor: Polska wpisuje się w prowadzoną od wielu miesięcy przez polski sektor budowlany batalię o zwrócenie publicznym zamawiającym uwagi na ryzyka wynikającego ze zbyt pochopnego, jak twierdzą przedstawiciele branży, dopuszczania do polskiego rynku firm spoza Unii Europejskiej, szczególnie z Azji.
- Jaki jest powód, by dopuszczać na polski rynek firmy chińskie? Co one wnoszą? W UE mamy wolny rynek, równe zasady konkurencji, ale z jakiegoś powodu go chronimy - mówił w trakcie sesji pt. "Budownictwo i infrastruktura" Adam Poliński, wiceprezes spółki Unibep.
Wtórował mu m.in. Cezary Łysenko, członek zarządu oraz dyrektor operacyjny budownictwa infrastrukturalnego i ogólnego w Budimeksie. Powoływał się przy tym na doświadczenia jego spółki przy podejmowanych przez nią próbach wejścia na rynki w ościennych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
- Mimo dobrej oferty, mimo pierwszego miejsca można być bez końca dopytywanym o różne szczegóły w sposób mniej, czy bardziej formalny. Jedno postępowanie odwoławcze, drugie, trzecie, czwarte, piąte, po dwóch latach to przestaje się w ogóle kalkulować. Z tym się spotykamy na rynkach ościennych, a jesteśmy w tej samej UE. Mamy te same kryteria, te same dyrektywy. Tymczasem w Polsce każdy może przyjść i złożyć ofertę. Jeśli ma dobre dokumenty, które często są nieweryfikowalne, to staje się naszym konkurentem - narzekał Cezary Łysenko.
Dotychczasowa, bardzo liberalna polityka zamawiających w Polsce coraz bardziej irytuje rodzimych wykonawców. Co prawda zeszłoroczny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał, że wykonawca nie pochodzący ze Wspólnoty, ani z państwa, które byłoby stroną porozumienia w sprawie zamówień rządowych, zawartego pod auspicjami Światowej Organizacji Handlu nie może powoływać się na przepisy unijne dotyczące zamówień publicznych daje "zielone światło" do tego, aby ograniczyć takim podmiotom dostęp do unijnego rynku, lecz na razie w Polsce z takiej możliwości skorzystały tylko raz PKP PLK, wykluczając udział wykonawców spoza EU z przetargu na realizację linii kolejowej z Ełku do Białegostoku. Zanim zresztą doszło do takiej decyzji zarządca infrastruktury przeprowadził szerokie konsultacje w zakresie tego jak zastosować ten wyrok TSUE, angażując w to kancelaria prawną, jak też Urząd Zamówień Publicznych.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie