- Zakładam, że w trzyletniej perspektywie 2022-2024 inflacja w Polsce wyniesie ponad 40 proc. - mówi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP w latach 2009-2021.
- W lutym 2023 roku możemy powiedzieć, że kondycja polskiej gospodarki jest i dobra, i niedobra. Lepiej już było, a pytanie, czy znowu tak będzie, pozostaje otwarte - mówi Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP w latach 2009-2021, dziś członek rad nadzorczych BLIKA, Asseco, EkoEnergetyki, MCI.
Jak dodaje, obecna sytuacja, jeśli chodzi o poziom PKB, inflacji, oprocentowania kredytów nie jest komfortowa dla polskich rodzin, ale też dla polskich przedsiębiorstw. Natomiast gdy popatrzy się z zewnątrz i porówna się Polskę z innymi krajami Unii Europejskiej, nie wypadamy źle. To ważne, bo nasza gospodarka nie jest przecież odseparowana od reszty świata i i tak samo jak w innych krajach oddziałują na nią negatywne czynniki, które się dziś obserwuje. Pytanie, czy w trudnych czasach potrafimy sobie poradzić lepiej od innych.
- Kiedy dwa, trzy lata temu stopy procentowe - nie tylko w Polsce - były na niskich, bliskich zeru poziomach, stwarzało to komfortową sytuację dla osób pożyczających. Koszt kredytu był niski, czyli pieniądz był tani. Teraz jest droższy, ale to normalna zmiana w gospodarce. Każdy, kto dłużej prowadzi biznes, wie, że nigdy nie jest tak, jak było pięć lat wcześniej, nie wiadomo też, co będzie za pięć lat. Koszty można przerzucić na klienta, o ile pozwoli na to konkurencja, także europejska, bo w Unii Europejskiej lokujemy już ponad 2/3 wymiany handlowej - wylicza Zbigniew Jagiełło.
Byłego prezesa największego polskiego banku pytamy o możliwości sektora bankowego, jeśli chodzi o finansowanie przedsiębiorstw. W tej kwestii z branży płyną niepokojące sygnały.
- Kapitał banków używany do udzielania kredytów to około 200 mld zł, ale zyski całego sektora są małe i nie pokrywają kosztów użytkowania tego kapitału. Wypracowany w 2022 roku przez banki zysk netto 13 mld zł wydaje się wielką sumą, ale stopa zwrotu rzędu 2-3 proc. jest mała, gdy koszt pozyskania kapitału wynosi 10 proc. - argumentuje Zbigniew Jagiełło.
Jak przypomina, kapitał banków tworzy się przez pozyskanie środków z rynku, ale dziś jest o to trudno przy niewielkiej stopie zwrotu. Można go też zwiększać z zysków, ale te są małe. Dlatego wzrost kapitału jest też mały. W momencie nadejścia koniunktury część banków nie będzie mogła finansować potrzeb rozwojowych polskich firm. Kredyty dla przedsiębiorstw udziela się w dłuższej perspektywie czasowej, tymczasem banki nie będą w stanie zamrozić kapitału na tak długo. Będą pożyczały na krótki czas na potrzeby konsumpcji, ale ta się nie zwiększy, bo nie będzie inwestycji. Tak koło się zamknie.
Zbigniew Jagiełło zwraca uwagę, że firmy, które sprzedają swoje produkty lub usługi za granicą, w naturalny sposób poszukują finansowania w euro.
- Widzę to, gdy rozmawiam z polskimi przedsiębiorcami. Dla nas Polaków to informacja, że strefa euro jest silniejsza od strefy złotego, i że zachodni konkurenci polskich firm mają tańsze finansowanie, więc produkty czy usługi, które wytwarzają, będą tańsze - ostrzega.
Według Jagiełły w trzyletniej perspektywie 2022-2024 inflacja w Polsce wyniesie ponad 40 proc.
- Powiedziałem to publicznie w maju ubiegłego roku, a później potwierdził to NBP, wyliczając prognozowaną na ten okres inflację w wysokości 42 proc. - mówi.
Czy gospodarka wolnorynkowa ma w sobie naturalny mechanizm ograniczania inflacji? - pytamy naszego rozmówcę.
- Tego nie wiem. Jasne jest za to dla mnie, że gospodarka, w której działa konkurencja, ma w sobie komponent ograniczający inflację, ponieważ firmy nie mogą dowolnie podwyższać cen. W Polsce mamy konkurencyjny rynek, chociaż może być deformowany przez działania ustawowe czy rządowe.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie