Zarówno świat, jak i Polska mogą funkcjonować bez Rosji, ale Rosja bez świata już nie. Natomiast sankcje odczujemy bardziej niż inne kraje – uważa prof. Andrzej Kaleta, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Duża liczba uchodźców z Ukrainy to problem, ale może być też - jego zdaniem - ważnym impulsem dla polskiej gospodarki.
- Polska bardziej niż inne kraje odczuje sankcje nałożone na Rosję. W większym stopniu dotyczy nas także problem uchodźców.
- Uczelnia przygotowuje się na napływ studentów i pracowników naukowych z Ukrainy, ale wciąż brakuje jasnych wytycznych ze strony Ministerstwa Edukacji i Nauki w tej sprawie.
- Wpływ wojny w Ukrainie na gospodarkę, jej długofalowe skutki, wsparcie dla Ukrainy to ważny nurt debaty w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbędzie się w dniach 25-27 kwietnia w Katowicach. Zapraszamy!
- Nie ma takich analityków, którzy potrafiliby powiedzieć, jak trwałe będą zmiany w gospodarce światowej, spowodowane wojną w Ukrainie i sankcjami nałożonymi na Rosję, ale wiele wskazuje na to, że te konsekwencje będą trwałe i daleko idące - mówi prof. Andrzej Kaleta, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu w rozmowie w cyklu EEC-People, wprowadzającym w tematykę tegorocznej edycji Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jego zdaniem na pewno zmieni się rynek paliwowo-energetyczny, potężne będą też konsekwencje sankcji, jeśli chodzi o transfer technologii do gospodarki rosyjskiej. Prof. Kaletą prognozuje, że zmiany na rynku paliwowo-energetycznym utrzymają się w średnim terminie, a konsekwencje sankcji w średnim i dłuższym.
Polska za linią frontu i w obszarze niepewności
Sankcje na długo wykluczą Rosję z obiegu gospodarczego. - Rosja nie jest mocarstwem gospodarczym, a gospodarka rosyjska jest nieporównywalna do chińskiej, amerykańskiej czy europejskiej - argumentuje Andrzej Kaleta.
- My bez Rosji jesteśmy w stanie sobie poradzić. Gorzej będzie z Rosją bez reszty świata. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że za pół roku, za rok rosyjskie surowce stracą swoją rangę - mówi. Dla świata nie będzie to wielkim problemem, ale Polska odczuje tego skutki, bo znaleźliśmy się tuż za linią frontu.
- Jesteśmy w pierwszym obszarze niepewności, jeśli chodzi o inwestowanie. I tak samo nam będzie trudniej się zmierzyć z tymi konsekwencjami energetycznymi, chociaż nie jesteśmy najbardziej uzależnioną od Rosji gospodarką - ocenia. W większym też stopniu niż inne kraje odczujemy też jego zdaniem problem napływu uchodźców z Ukrainy.
Za wcześnie na strategie. Teraz jest czas doraźnego wsparcia
Na pytanie o możliwości wykorzystania potencjału nowych mieszkańców kraju - w dłuższej perspektywie, po ewentualnym ustabilizowaniu ich statusu – Kaleta odpowiada: - Może nie jest to najwłaściwszy moment, żeby mówić o pozytywach, kiedy mamy do czynienia z klęską humanitarną. Natomiast patrząc na to z dystansu, można powiedzieć, że od dawna – a widać to we Wrocławiu dobrze – ten transfer ludzi pomiędzy Ukrainą a Polską i napływ pracowników wykwalifikowanych to ratunek dla naszej gospodarki.
Jego zdaniem, kiedy ucichną działania wojenne, na pewno część osób wróci do Ukrainy, ale znacząca część zostanie, rodziny będą się łączyć. Obecnie jednak jest jeszcze za wcześnie, by o nowo przybyłych Ukraińcach myśleć w kontekście rozwoju firmy, mimo że wiele z nich już od dawna bazuje właśnie na pracownikach z Ukrainy i nie chodzi tu tylko o budownictwo czy gastronomię.
- Na razie przedsiębiorcy starają się wspierać tych Ukraińców, których u siebie mają, wspierać ich rodziny i znajomych na tyle, na ile mogą. I to jest takie działanie bardziej humanitarne niż strategiczne. Natomiast myślę, że w ciągu najbliższych miesięcy będziemy się zastanawiali, jakie warunki pracy stworzyć, jak przeszkolić tych ludzi i którzy z nich będą mogli na dłużej zostać i wdrożyć się w procesy rozwoju polskich przedsiębiorstw - wyjaśnia Andrzej Kaleta.
Prof. Kaleta uważa, że nie należy zatrudniać przybyszy z Ukrainy poniżej ich kwalifikacji, aby dać im "jakąkolwiek pracę". – To nie jest ta droga – mówi. – Trzeba od razu szukać możliwości wkomponowania tych ludzi w te zawody, do których mają kwalifikacje.
Zdaniem rektora przedsiębiorcy, myśląc o rozwoju, powinni omijać Rosję. Współpraca będzie zamrożona, o ile nie docelowo zlikwidowana.
- Widzimy, że światowe firmy, takie jak Ikea, wycofują się i to nie jest tylko gest, lecz działanie o dalekosiężnych konsekwencjach. Tutaj trzeba będzie szukać nowych rozwiązań i innych rynków - mówi.
Studenci i naukowcy mile widziani, ale są pytania
Prof. Andrzej Kaleta odniósł się również do zagwarantowanej specustawą o uchodźcach z Ukrainy kwestii przyjmowania przez polskie uczelnie studentów ukraińskich i pracowników naukowych.
Podkreślił, że Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu jest na to gotowy. Uniwersytet jest atrakcyjnym miejscem pracy i studiowania dla studentów z Ukrainy i już teraz jest ich ponad 200, czyli więcej niż na innych wrocławskich uczelniach. W tej chwili ta sytuacja się radykalnie zmienia, ponieważ pojawia się coraz więcej zapytań o możliwości studiowania.
- Część studentów - nawet z tych renomowanych uczelni kijowskich, ukraińskich - zaczyna się dopytywać, czy mogliby się przenieść do nas, na II, III rok, czy też w ogóle podjąć studia. Jest jeszcze za wcześnie, żeby oszacować skalę, bo wydaje mi się, że większość osób myśli teraz bardziej o takich sprawach, jak wojna, przetrwanie, niż kontynuowanie studiów, natomiast my się spodziewamy, że ten ruch będzie, czyli pojawi się nie te 200 osób, które już mamy, ale być może drugie 200 albo i 1000 osób - mówi.
Podkreśla przy tym, że z przyjmowaniem studentów wiążą się liczne pytania, na które uczelnie nie mają jeszcze jasnych odpowiedzi.
- Nie mamy wytycznych z ministerstwa, co do akceptacji wyników studentów ukraińskich, co do przyjmowania tych studentów od strony formalnej. Tutaj też powinny się pojawić jakieś "specrozwiązania", które pokażą, co można robić na uczelniach publicznych, a czego nie. Za tym pojawiają się też problemy finansowe - wylicza prof. Kaleta.
Zaznacza, że jeśli uczelnie mają pomóc tym młodym ludziom, dać im dyplomy, za którymi będzie szła jakość, to trzeba im stworzyć warunki do studiowania, wkomponować ich w normalne funkcjonowanie uczelni.
Uniwersytet przygotowuje się również na przyjęcia pracowników naukowych z Ukrainy. Jak podkreśla rektor, do uczelni jeszcze nie wpłynęło bezpośrednie zapytanie w tej sprawie, ale stworzenie im warunków do pracy też nie będzie łatwe. Bo w tym wypadku chodzi o wkomponowanie pracowników - adiunktów czy profesorów ukraińskich - w pracę uczelni, w system jej funkcjonowania. - To wymaga przemyślenia, żeby nie działać ad hoc - podkreśla rektor Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
XIV Europejski Kongres Gospodarczy odbędzie się 25-27 kwietnia w Katowicach, na terenie Międzynarodowego Centrum Kongresowego. Rejestracja trwa.