Firmy nie są przeciwne Zielonemu Ładowi, chcą jednak, aby nie zabijał on konkurencyjności europejskiego przemysłu. Obecne doświadczenia pokazują, że Europa dekarbonizuje się trwale, tzn. kolejne branże przestają mieć racje bytu na naszym kontynencie.
Ostatnie lata dla europejskiego przemysłu były trudne. Obostrzenia nakładane przez Unię Europejską spowodowały spadek konkurencyjności. Do tego doszły zawirowania związane najpierw z kryzysem pandemicznym, a następnie fatalne skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jednak nie za wszystko da się obwiniać czynniki zewnętrzne.
Sonia Buchholtz, dyrektorka programu Finansowanie Transformacji w Forum Energii, zauważyła, że w 2019 roku, podczas rozmów o Zielonym Ładzie, Europa była liderem koncepcji, że dekarbonizacja może być szansą na reindustrializację. Problem w tym, jak podkreśliła menadżer, że głównie o tym rozmawiano, zamiast działać.
Sonia Buchholtz. Fot. PTWPTymczasem inne państwa podjęły działania w tej kwestii, dostrzegając możliwe profity. Tak działo się na przykład w Chinach.
To prawda, że obecnie Chiny opierają znaczną część przemysłu na brudnej energii z elektrowni opalanych węglem, zarazem jednak stały się wiodącym wytwórcą produktów związanych z transformacją energetyczną. Są potentatem w elektromobilności, produkcji paneli fotowoltaicznych czy wyposażenia dla siłowni wiatrowych.
Zresztą zalety i potencjał rozwiązań związanych z dekarbonizacją dostrzegają także inne państwa. Tak jest np. w Stanach Zjednoczonych. Tylko w ostatnim roku dzięki dekarbonizacji powstało w USA 100 tys. nowych miejsc pracy i to także w słabiej rozwiniętych stanach, jak np. Alabama czy Tennessee.
Jak mówiła Sonia Buchholtz, te państwa widzą, że dekarbonizacja może się opłacać.
Zdaniem Andrzeja Losora, członka zarządu, dyrektora rozwoju sprzedaży produktów niskoemisyjnych i ESG w Heidelberg Materials Polska, problem tkwi w tym, że w Unii Europejskiej od początku podchodzono do całego procesu zbyt optymistycznie.
Europa była bowiem przekonana, że skupi się na branżach związanych z usługami czy też tych "wysoko intelektualnych". W ten sposób miała stać się odporna na zawirowania biznesowe, a dodatkowo się dekarbonizować.
Andrzej Losor. Fot. PTWPJednak już kryzys finansowy w 2008 roku zadał temu kłam. Co więcej, najlepiej z niego wyszły te państwa, które miały dobrze rozwinięty "stary przemysł". Okazało się, że najbardziej uodporniona jest gospodarka zrównoważona, do czego zresztą obecnie staramy się powracać.
- Globalizacja to nie tylko zyski, powoduje ona również ogromne kłopoty, np. z transportem - podkreślił Andrzej Losor w trakcie konferencji EEC Trends, która była prologiem Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jednocześnie dodał, że europejskie firmy są w stanie produkować z niższym śladem węglowym. Muszą jednak mieć równe warunki konkurowania. A przede wszystkim powinna istnieć jasna strategia dotycząca dekarbonizacji produkcji.
Jak przyznał podczas EEC Trends, trzeba także jasno powiedzieć, że dekarbonizacja sama w sobie nie może być celem.
A czy przemysł jest jednak w stanie absorbować nowe technologie, czy dojrzał już do tego?
Hubert Cichocki. Fot. PTWPHubert Cichocki, prezes Sieci Badawczej Łukasiewicz wskazał na problemy, z którymi musi mierzyć się Polska. Mimo na przykład skokowego wzrostu nakładów na badania i rozwój w dziedzinie innowacyjności, nasz kraj stoi w statystykach w miejscu. Musimy oferować lepsze produkty, by skutecznie rywalizować gospodarczo, wciąż bowiem konkurujemy kosztowo, a to nie jest dobre rozwiązanie.
Grozi nam bowiem pułapka średniego dochodu (rozwoju). To stan, w którym kraj przeszedł znaczący postęp i wzrost gospodarczy, jednakże ma problem z osiągnięciem statusu kraju w pełni rozwiniętego. Jest to zauważalne, zwłaszcza gdy klasa średnia - pomimo rozwoju - nie jest w stanie osiągnąć wyższych dochodów.
Adam Holewa, członek zarządu i dyrektor ds. segmentu motoryzacja w Grupie Boryszew nie ukrywał, że europejska motoryzacja przeżywa trudności. Jego zdaniem, podczas gdy azjatycki przemysł motoryzacyjny mknie z prędkością 100 km na godzinę, to europejski ma problem z wrzuceniem drugiego biegu.
Adam Holewa. Fot. PTWPTo, co jest także zastanawiające, to fakt, że europejskie koncerny samochodowe mają różne strategie dotyczące elektromobilności. Z jednej strony firmy jej chcą, nie ma jednak jednego sposobu realizacji. Na razie musimy gonić Chiny, bo te w kwestii elektromobilności dość mocno nam odjechały.
Pilne zmiany w podejściu do transformacji energetycznej i polityki Zielonego Ładu obserwuje także branża chemiczna.
- W obecnej formie system ETS nie może być utrzymany. Czasy się zmieniły i wymaga on reformy - ocenił Adam Leszkiewicz, prezes Grupy Azoty.
Adam Leszkiewicz. Fot. PTWPJak przyznał prezes tej największej polskiej firmy chemicznej, na szczęście widać także w Komisji Europejskiej zmianę stanowiska, coraz częściej bowiem pada słowo konkurencyjność.
Według menadżera chodzi o to, aby dać europejskim firmom szansę na skuteczne konkurowanie na rynkach. Obecnie bowiem do Unii Europejskiej napływają towary po atrakcyjnych cenach, które konkurują z europejskimi wyrobami. Niskie ceny wynikają m.in. z tego, że firmy produkcyjne nie są obciążone tak restrykcyjnymi przepisami, jak ma to miejsce w UE.
Duże zainteresowanie branż energoemisyjnych budzi też kwestia granicznego podatku węglowego – CBAM.
Obowiązuje on już w Unii Europejskiej od 1 października 2023 r. w Unii Europejskiej. Początkowo nowa regulacja obejmie następujące kategorie towarów: żelazo, stal, cement, aluminium, nawozy, energia elektryczna oraz wodór.
Wdrożenie CBAM podzielone jest na dwa etapy. W pierwszej fazie (tzw. okres przejściowy) od 1 października 2023 r. zgłaszający importowane towary są zobowiązani jedynie do składania raportu CBAM w okresach kwartalnych.
W drugiej fazie, począwszy od 1 stycznia 2026 r., importerzy będą zobowiązani do zakupu certyfikatów CBAM w ilości odpowiadającej emisji wynikającej z produkcji towarów oraz składania rocznych deklaracji CBAM (do 31 maja każdego roku). W praktyce to także pogarsza konkurencyjność.
Stąd też pytanie prezesa Leszkiewicza: czy system CBAM naprawdę powinien być powiązany z redukcją bezpłatnych jednostek CO2?
Roman Przybylski. Fot. PTWPO obniżeniu konkurencyjności w wyniku odgórnie nakładanych przez KE ograniczeń mówił także Roman Przybylski, wiceprezes zarządu oraz dyrektor ds. inwestycji i rozwoju w Grupie Kęty.
Jak podkreślił, ograniczenia te wpływają na ceny energii, a dla firm energochłonnych, takich jak Kęty, jest to kluczowe.
Co więcej, jego zdaniem jesteśmy w jeszcze gorszej sytuacji niż wiele innych krajów Unii Europejskiej. Mamy bowiem jedną z najdroższych energii w UE, choć ta przecież i tak ma już drogą energię w porównaniu z innymi krajami. Jakby tego było mało, polska energia jest w dużej mierze "czarna", co przekłada się na duży ślad węglowy naszych produktów.
Przemysław Sztuczkowski. Fot. PTWPSuchej nitki na polityce KE nie pozostawił Przemysław Sztuczkowski, prezes zarządu Cognor Holding. Jego zdaniem to, co dzieje się w przemyśle Europy, to eutanazja wielu branż. Zielony Ład zniszczył przemysł Unii Europejskiej.
- Nie możemy obok tego przechodzić bez reakcji. Jako hutnictwo jesteśmy w 100 procentach za Zielonym Ładem. Rozumiemy potrzebę ochrony klimatu. Jednak sposób, w jaki zostało to przeprowadzone w UE, jest zły - podkreślał Sztuczkowski.
Efektem działań Komisji Europejskiej są obecne ceny energii. Jak podkreślił menadżer, jego spółka płaci za prąd sześciokrotnie więcej niż podobne firmy w Chinach czy USA. To w praktyce uniemożliwia konkurowanie. Symbolem tego jest np. to, że niedawno przypłynął do UE statek z japońską stalą. Dzięki brakowi nadmiernych obciążeń podatkowych, mimo długiej drogi, okazała się konkurencyjna cenowo.
Przemysław Sztuczkowski podsumował, że utrzymanie w obecnej formie ETS skazuje europejski przemysł na śmierć.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie