Nie ma sprzeczności między celami klimatycznymi UE  i zwrotem politycznym w kierunku  uniezależnienia się Wspólnoty od surowców energetycznych z Rosji. To, co się może zmienić - i zmienia się - to ścieżka dojścia do celu neutralności klimatycznej - wynika z debaty "Emisje w gospodarce" podczas XIV Europejskiego Kongresu Gospodarczego. 

  • - Rada Ministrów przyjęła założenia do rewizji polityki energetycznej Polski, żeby zmniejszyć  rolę gazu w okresie przejściowym - stwierdził m.in. Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu i środowiska.
  • - Władimir Putin, napadając na Ukrainę, nie odwołał zmian klimatu i powody, dla których zielona transformacja została zainicjowana i przebiega, nie zostały zakwestionowane 24 lutego tego roku - zaznaczył Marcin Korolec, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki.
  • - Uważam, że w nieodległej perspektywie czasowej, pewnie mówimy o dekadzie, może o 15 latach, różne systemy handlu uprawnieniami do emisji na świecie będą zlinkowane - oceniła Katarzyna Kłaczyńska-Lewis, EY Law.

Wojna w Ukrainie przewartościowała spojrzenie wielu krajów na to, co się działo - i dzieje - na rynku surowców. Na czołowym miejscu znalazła się sprawa uniezależnienia się od surowców z Rosji, a to w przypadku Unii Europejskiej jest też kwestia dalszych działań, ewentualnie ich zmian, dotyczących osiągnięcia celu neutralności klimatycznej.

Zobacz także: Minister Moskwa: Jesteśmy u progu niezależności energetycznej

Weryfikacja polityki energetycznej Polski 

- Jeżeli patrzymy na cele unijne i nasze cele wynikające z podpisanego i ratyfikowanego przez Polskę Porozumienia paryskiego - żeby odejść od paliw kopalnych i żeby osiągnąć na poziomie unijnym neutralność klimatyczną do 2050 roku - to jest spójne z nowym dążeniem, które widać  teraz w UE, czyli żeby się uniezależnić od rosyjskich paliw kopalnych - stwierdził Adam Guibourgé-Czetwertyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska.

I dodał, że absolutnie nie ma sprzeczności między jednym a drugi celem w długim horyzoncie czasowym.

- To, co się zmienia, to ścieżka dojścia do tego celu. O ile kilka lat temu niektórzy z naszych sąsiadów planowali transformację energetyczną opartą w bardzo dużym stopniu na gazie, o tyle dzisiaj wszyscy rewidują te założenia - dodał Adam Guibourgé-Czetwertyński.

Czytaj również: Prezes PGE kontra były minister. Kto ma rację?

Ocenił, że dzięki temu, iż w Polsce już od jakiegoś czasu pracujemy nad dywersyfikacją dostaw gazu, jesteśmy w dużo lepszej sytuacji niż na przykład Niemcy, które „teraz na gwałt próbują budować nowe możliwości alternatywnych kierunków dostaw gazu”.

Adam Guibourgé-Czetwertyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (fot. PTWP)

Podkreślił, że to jednak nie znaczy, że Polska nie musi wziąć pod uwagę zewnętrznych okoliczności; spodziewa się też, że będzie większa konkurencja o nierosyjski gaz w okresie przejściowym.

- I dlatego też Rada Ministrów przyjęła założenia do rewizji polityki energetycznej Polski, by zmniejszyć znaczenie, rolę gazu w okresie przejściowym, przyspieszając jednocześnie inwestycje w OZE, przyspieszając inwestycje w bezemisyjnych rozwiązaniach i równolegle przedłużając wykorzystanie istniejących w Polsce bloków węglowych, żeby były komplementarnym dla OZE źródłem energii - stwierdził Adam Guibourgé-Czetwertyński.

Katarzyna Kłaczyńska-Lewis, liderka Praktyki Energetycznej i Ochrony Środowiska, EY Law (Fot. PTWP)

Katarzyna Kłaczyńska-Lewis, liderka Praktyki Energetycznej i Ochrony Środowiska, EY Law, oceniła, że faktycznie Polska znajduje się w lepszej sytuacji niż takie kraje, jak Niemcy.

- Teraz widzimy, że opłacała się inwestycja w zasoby terminalowe, ale pamiętajmy też, że w pakiecie grudniowym - dużej propozycji legislacyjnej KE po pakiecie Fit for 55 - zostało sformułowane dążenie, by państwa UE mogły dokonywać wspólnych zakupów gazu - zaznaczyła Katarzyna Kłaczyńska-Lewis.

I dopowiedziała, iż sytuacja Polski, może nieco lepsza, gdzieś "na koniec dnia" może się rozmyć - i możemy stanąć w jednym szeregu z innymi państwami UE, co w momencie przyjmowania pakietu grudniowego wydawało się sytuacją korzystną.

- Ale teraz, w obliczu tego, że państwa europejskie będą de facto poniekąd konkurowały o dostawy nierosyjskiego gazu, to pytanie, czy intencja dokonywania wspólnych zakupów gazu jest czymś pożytecznym... - komentowała Katarzyna Kłaczyńska-Lewis.

Wskazała ponadto, że należy pamiętać jeszcze o innej inicjatywie wyrażonej w pakiecie grudniowym: by nie można było zawierać kontraktów długoterminowych na zakupy gazu, który jest emisyjny.

- Takim nowym, powiedziałabym, produktem na runku gazu jest gaz zeroemisyjny. Emisje z nim powiązane są "offsetowane" w różny sposób. Nie będzie można podpisywać kontraktów długoterminowych, które by obowiązywały po 2049 roku na zakup niezrównoważonego gazu, co może osłabić pozycję rynkową połączonego rynku europejskiego w kontraktowaniu takiego gazu, bo inne państwa i gospodarki takiego ograniczenia nie będą miały - wyjaśniała Katarzyna Kłaczyńska-Lewis.

Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE (Fot. PTWP)

Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE, stwierdził, że jeśli chodzi o gaz, to Polska jest infrastrukturalnie przygotowana do tego, aby przez najbliższe lata móc dostarczyć klientom gaz w tej ilości, jaka będzie potrzebna.

- To oczywiście Baltic Pipe i 10 mld m sześc. w przyszłym roku, to rozbudowa gazoportu w Świnoujściu do 8 mld m sześc. w przyszłym roku, to budowa pływającego gazoportu w Gdańsku - wyliczał Wojciech Dąbrowski.

Ocenił, że Polska jest w znacznie lepszej sytuacji aniżeli Niemcy, które „od lat 60-70. pielęgnowały współpracę z partnerem rosyjskim, dostawy z kierunku rosyjskiego i dzisiaj są w bardzo trudnej sytuacji, dzisiaj na gwałt rozbudowują swoje terminale”.

- Kwestią jest skąd gaz będzie pochodził, ale infrastrukturalnie jesteśmy bezpieczni - stwierdził Wojciech Dąbrowski.

„Władimir Putin, napadając na Ukrainę, nie odwołał zmian klimatu”

Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki, minister środowiska w latach 2011-2013 (Fot. PTWP)

Marcin Korolec, prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki, minister środowiska w latach 2011-2013, stwierdził, że „Władimir Putin, napadając na Ukrainę, nie odwołał zmian klimatu i powody, dla których zielona transformacja została zainicjowana i przebiega, nie zostały zakwestionowane 24 lutego tego roku”.

- Tak, jak powiedział pan minister Guibourgé-Czetwertyński, mamy trochę inną sytuację i trochę inną drogę dojścia, ale główne cele, czy na 2030, czy na 2050 r., czyli neutralność klimatyczna nie zostały zakwestionowane przez tę agresję - zaznaczył Marcin Korolec. - Mamy trochę inną ścieżkę dojścia i dywersyfikacja powinna się wiązać w dużej mierze z dekarbonizacją. Bo byłoby całkowicie bez sensu, gdybyśmy jednego satrapę zamienili na innego, bo Saud nie jest większym demokratą od Władimira Władimirowicza, a szef Kataru czy premier w Teheranie też chyba nie są, więc dywersyfikacja powinna być w dużej mierze dekarbonizacją.

Stwierdził takżę, że brakuje mu „zorganizowanej pracy , w każdym razie deklaracji na ten temat ze strony administracji, bo pan premier powiedział, że miałby marzenie, iż będziemy odchodzić od gazu (…) i że mamy odjeść od importu rosyjskiej ropy, ale nie wiem, czy jest strategia rządowa albo jakiś zespół koordynacyjny, który pracuje nad odejściem Orlenu od importu rosyjskiej ropy”...

- Marzę, żeby w Polsce politycy dogadali się w końcu w sprawie KPO, ale w momencie, gdy się dogadają, to powinni natychmiast usiąść i przepisać KPO, bo nie wiemy, co tam jest napisane... Ostatni tekst publicznie jawny jest sprzed roku i był na pewno nieakceptowalny z punktu widzenia Komisji Europejskiej, a trzeba by go przepisać na zielono, na czas wojny, na uniezależnienie Polski od importu paliw kopalnych, na znacznie większe inwestycje w OZE... - ocenił Marcin Korolec.

Adam Guibourgé-Czetwertyński zapewnił, że rządowe plany i działania są koordynowane ze spółkami energetycznymi, żeby „zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju”.

Zmiany w EU ETS. Oczekiwania i możliwości 

Istotną kwestią z punktu widzenia realizacji polityki  klimatycznej pozostaje formuła dalszego działania systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 - EU ETS.

Wojciech Dąbrowski ocenił, że ów system „nieco się zdewaluował”.

- Koszt CO2 stanowi około 60 proc. w kosztach produkcji megawatogodziny. To potężna składowa w kosztach i dzisiaj - planując przedsięwzięcia w elektroenergetyce i podstawiając do analizy finansowej koszt CO2 - trudno w sposób odpowiedziany planować inwestycje, jeśli mamy do czynienia z tak potężnym elementem w kosztach, który pozostaje tak niestabilny... Reforma ETS jest niezbędna - stwierdził Wojciech Dąbrowski.

Dodał, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zawieszenie ETS, ale - jak powiedział zarazem - to nierealne, bo nie ma na to zgody politycznej.

- Reforma ETS jest jednak niezbędna. Jest pierwsza jaskółka. Pan premier Buzek przeprowadził przez swoją komisje ITRE - bardzo ważną komisję - głosowanie zmiany ETS w kwestii ograniczenia handlu uprawnieniami przez instytucje finansowe. Jeśli to przejdzie dalej, to instytucje finansowe będą mogły kupować uprawnienia CO2, ale tylko dla przedsiębiorstw, które wytwarzają energię. My mamy znacznie więcej postulatów - zaznaczył Wojciech Dąbrowski.

Marcin Kowalczyk, kierownik Zespołu Klimatycznego Fundacji WWF Polska (Fot. PTWP)

Marcin Kowalczyk, kierownik Zespołu Klimatycznego Fundacji WWF Polska, analizując m.in. koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 przez PGE i wpływ kosztów uprawnień na koszty produkcji energii, również ocenił, że system ETS wymaga zmian.

- Na pewno pewnego rodzaju reformy są niezbędne. Być może korytarz cenowy, który został zaproponowany w przeszłości, byłby rozwiązaniem, ale korytarz cenowy jest jednak obarczony pewnym ryzykiem. Nie wiadomo, jaka byłaby minimalna i maksymalna cena w takim korytarzu - mówił Marcin Kowalczyk. - Może się okazać, że państwa UE będą chętne, by zgodzić się na ów korytarz, ale minimalna cena będzie wyznaczona np. na poziomie, jaki jest w tej chwili wspominany w Niemczech - 60 euro, co niekoniecznie musi być zgodne z interesami przedsiębiorstw w Polsce.

Zgodził się z opinią, że jeśli chodzi o zmiany art. 29a dyrektywy ETS (ogólnie rzecz biorąc: został zaplanowany jako wentyl bezpieczeństwa, pozwalający reagować na nagły wzrost cen CO2) w praktyce jest bardzo trudny do zastosowania, niepraktyczny.

- Zgadzam się, że są tutaj pewne możliwości do dyskusji, być może [art. 29a - przyp. red.] jest w tym momencie zbyt restrykcyjny - stwierdził Marcin Kowalczyk.

Katarzyna Kłaczyńska-Lewis zwróciła uwagę, że na EU ETS można narzekać („ja też mam wiele zastrzeżeń”), ale - z drugiej strony - na świecie nie brakuje inicjatyw tworzenia systemów handlu uprawnieniami do emisji CO2.

- Tendencja na świecie jest taka, że państwa, które nam się nie kojarzą z dużymi ambicjami klimatycznymi, praktycznie na gwałt konstruują własne systemy albo podatku węglowego, albo handlu uprawnieniami. Pracujemy z niektórymi rządami - i to ciekawe doświadczenie patrzenia na europejski ETS z perspektywy błędów, lekcji, które można wyciągnąć; konstruując systemy w innych krajach od zera - stwierdziła Katarzyna Kłaczyńska-Lewis. - W przypadku nieograniczonego dopuszczania instytucji finansowych w zasadzie jest konsensus, że to się nie broni. W systemach, uważanych za bardzo dobrze skonstruowane, np w systemie kalifornijskim,  instytucje finansowe mogą uczestniczyć, ale tylko do niewielkich poziomów pułapów, nie ma mowy o nieograniczonym uczestnictwie.

Ale - jak stwierdziła - według niej konkluzja jest taka, że ETS („to w ogóle chyba jest bezdyskusyjne”), zostanie i „będzie wzmacniany”.

- Uważam, że w nieodległej perspektywie czasowej - pewnie mówimy o dekadzie, może o 15 latach - różne systemy handlu uprawnieniami na świecie będą zlinkowane, tak jak na przykład ETS jest połączony ze Szwajcarią - wskazała Katarzyna Kłaczyńska-Lewis. - Nie szukając daleko: Turcja do 2024 roku zamierza u siebie ustanowić system ETS, który będzie bardzo zbliżony do europejskiego - właśnie po to, żeby można było te systemy połączyć. Głównym motywatorem jest tutaj oczywiście CBAM, dostosowanie podatku węglowego na granicy.

Podkreśliła, że chodzi nie tylko o państwa, które są geograficznie nieodległe od UE („przed wojną też Rosja i Ukraina myślały o wprowadzeniu u siebie takich systemów”), ale również o takie, jak np. Malezja czy Indonezja.

- To jasna tendencja i na pewno Porozumienie paryskie ją wzmacnia - powiedziała Katarzyna Kłaczyńska-Lewis.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie