Europejski Kongres Gospodarczy 2015

Unia Energetyczna - konkurencyjna, bezpieczna i zrównoważona energia dla europejskiego przemysłu

wnp.pl (Piotr Apanowicz)
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Unia Energetyczna to nowe, niezwykle chwytliwe hasło w Brukseli. Ale żeby wypełnić je treścią, Unia Europejska potrzebuje nowego podejścia do kwestii klimatu i efektywności energetycznej - powiedział Jerzy Buzek, były premier Polski i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, rozpoczynając dyskusję na ten temat w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego 2015.

Jak przyznawali uczestnicy sesji „Unia Energetyczna - konkurencyjna, bezpieczna i zrównoważona energia dla europejskiego przemysłu”, jeszcze dwa lata temu polityka ekologiczna dominowała w Unii nad polityką gospodarczą. Teraz na szczęście to się zmienia i widać chęć pogodzenia interesów ekologów i przemysłu.

GALERIA  9 ZDJĘĆ



- Dominacja polityki ekologicznej nad gospodarczą w Brukseli doprowadziła do wzrostu cen energii w krajach Unii Europejskiej i „wypychania” z Unii przemysłów energochłonnych - przekonywał Jarosław Zagórowski, wiceprzewodniczący rady dyrektorów Central Europe Energy Partners (CEEP) i były prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - Na szczęście dzisiaj zaczynamy już dostrzegać, że trzeba pogodzić interesy ochrony klimatu z interesami przemysłu. To dobrze, że pojawił się taki pragmatyzm.



Jego zdaniem warto promować w ramach Unii Energetycznej program budowy korytarzy, w tym energetycznych, prowadzących z północy na południe Europy, łączących kraje unijne pod względem infrastruktury.



Olbrzymią wagę bliższej współpracy międzygranicznej i budowy interkonektorów, umożliwiających przesył energii pomiędzy poszczególnymi krajami Unii, a także konieczność promowania technologii niskoemisyjnych, podkreślał również Miguel Arias Cañete, komisarz UE ds. działań w dziedzinie klimatu i energii.



- Musimy przezwyciężyć krajową fragmentację systemu energetycznego w UE - powiedział.



Unijny komisarz przekonywał, że dlatego tak istotne jest, aby do roku 2020 w krajach Unii udało się osiągnąć co najmniej 10-procentowy wskaźnik jeśli chodzi o możliwość sprowadzania energii z sąsiednich krajów Wspólnoty. Polska na razie pod tym względem jest jednym z najgorszych krajów UE, ale dzięki budowie interkonektora z Litwą już w 2015 roku ten wskaźnik ma wzrosnąć do 5 proc., a dzięki zwiększeniu przepustowości interkonektorów z Niemcami nasz kraj powinien być w stanie za pięć lat sprowadzać jedną dziesiątą konsumowanej energii z innych krajów Unii.



- Jeśli uda nam się efektywnie połączyć nasze rynki, powinno to przyczynić się do obniżenia cen energii na terenie Unii, bo wysokie ceny energii w porównaniu do innych regionów świata są obecnie niewątpliwie najpoważniejszym problemem tego sektora w krajach unijnych - podsumował Miguel Arias Cañete.



Jarosław Zagórowski zastrzegł, że sama możliwość przesyłania energii czy surowców energetycznych między krajami Unii nie zapewnia pełnego bezpieczeństwa energetycznego. - Prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne otrzymujemy, gdy możemy produkować energię w oparciu o źródła dostępne wewnątrz Wspólnoty - przekonywał.



Wtórował mu Stanisław Tokarski, wiceprezes Tauronu ds. strategii i rozwoju. - Marzy mi się taki jednolity rynek UE, który nie zmusza poszczególnych krajów członkowskich do wykorzystywania konkretnych technologii, dzięki czemu w Polsce mogłoby powstawać więcej energii z węgla, we Francji z atomu itp. - mówił.



Jarosław Zagórowski przekonywał, że Bruksela nie powinna nakładać takich samych celów w zakresie redukcji emisji na wszystkie kraje Unii, bez uwzględnienia historycznych uwarunkowań rozwoju rynku energii w tych krajach. - Pamiętajmy, że dekarbonizacja to nie eliminacja węgla z procesu produkcji energii, a eliminacja emisji CO2 i innych gazów cieplarnianych - mówił.



Były szef JSW przyznał, że od początku był sceptyczny wobec celów klimatycznych nakładanych przez władze Unii, ale dzisiaj widać już wyraźnie, że dały one wymierny efekt chociażby w postaci znaczącej poprawy sprawności powstających bloków energetycznych. - W przyszłości węgiel trzeba będzie raczej traktować jako surowiec chemiczny, a nie jedynie energetyczny. Węgiel nie będzie wyłącznie spalany, ale także przerabiany i wykorzystywany w inny sposób - zapowiadał.



Także Marek Woszczyk, prezes PGE, nie miał wątpliwości, że polska energetyka będzie również w przyszłości zdominowana przez węgiel. - Stąd cieszy mnie, że komisarz Cañete wspominał o technologiach „niskoemisyjnych”, a nie „zeroemisyjnych” - mówił. Przypomniał również, że Polska jedynie w 26 proc. uzależniona jest od importu energii pierwotnej, podczas gdy w całej Unii Europejskiej ten wskaźnik wynosi przeciętnie 54 proc. - A jeśli wziąć pod uwagę samą elektryczność, jesteśmy w stanie wyprodukować 100 proc. naszego zapotrzebowania ze źródeł krajowych - podkreślał.



- Świetnie rozumiemy potrzebę promowania „zielonej energii”. Polska, jako jeden z pierwszych krajów członkowskich UE, wprowadziła zupełnie nowy, oparty o rynek system wsparcia OZE. Jednocześnie jednak musimy utrzymać konkurencyjność naszego przemysłu, a jeśli produkujemy 85 proc. naszej energii z węgla, to jest to naprawdę duży problem - argumentował.



Stanisław Tokarski wezwał także do zharmonizowania na poziomie europejskim kwestii subsydiów dla rynku energii, w przeciwnym razie, zwłaszcza jeśli rynki krajów unijnych będą ściślej połączone, prowadzi to do zabijania sąsiednich gospodarek.



Podkreślił także, że aby zapewnić dalszy rozwój energetyki ze źródeł odnawialnych, potrzebne jest wprowadzenie rynku mocy, zapewniającego wyrównanie za posiadanie zdolności produkcyjnych opartych na węglu, który gwarantuje najwyższy poziom bezpieczeństwa dostaw.



Suroit Ghosh, członek zarządu Arcelor Mittal Poland, wyraził zadowolenie, że głównym celem Unii Energetycznej jest doprowadzenie do obniżki cen energii, bo jest to problem spędzający sen z powiek przedsiębiorstwom z sektora stalowego. - Wciąż jednak brakuje nam odpowiedzi na szereg pytań. Na połączenie unijnych rynków energetycznych potrzeba ogromnych inwestycji. Skąd wezmą się na to środki, bo biznesu na to w dzisiejszej sytuacji nie stać - pytał.



Marcin Korolec, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, wyraził nadzieję, że Unia Energetyczna to rzeczywisty projekt Unii o charakterze politycznym, a nie jedynie dokument Komisji Europejskiej. Jego zdaniem w wyniku jej wprowadzenia w życie mielibyśmy znacznie bardziej zintegrowany rynek energetyczny, przy czym w 2030 roku około jedna czwarta energii produkowana byłaby na tym rynku ze źródeł odnawialnych. - Czyli ze źródeł niestabilnych, a to wymagałoby stabilizacji systemu. Oczywistą odpowiedzią na pytanie jak zapewnić stabilizację systemu energii na takim rynku wydaje się być gaz ziemny. A tu mamy niestety sztuczny podział na „starą” i „nową” Unię - mówił. Jako przykład podawał umowę na dostawy gazu do Polski pomiędzy PGNiG i Gazpromem, w przypadku której komercyjnemu kontraktowi towarzyszy umowa rządowa pomiędzy Warszawą i Moskwą. - Jeśli Unia Europejska zaadresuje ten problem, to przyniesie to dużo dobrego dla jedności europejskiego rynku energii - stwierdził.



- Komisarz Cañete potwierdził, że nie ma alternatywy także w przyszłości dla systemu ETS. Moim zdaniem kluczem do sukcesu jest przewidywalność tego systemu - przekonywał wiceminister. - Dzisiaj mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją, że w różnych krajach Unii obowiązują rozmaite rozwiązania na szczeblu krajowym, których celem jest pomaganie przemysłowi w spełnieniu wyśrubowanych wymagań, nakładanych przez instrument unijny. Ta sytuacja stwarza problem, bo tworzy konkurencję pomiędzy „bogatszymi” i „biedniejszymi” krajami UE.



Według niego po roku 2020 nic już nie powinno zaburzać funkcjonowania unijnego instrumentu na szczeblu krajowym.



Moderujący dyskusję Jerzy Buzek, były premier RP i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, zaapelował w podsumowaniu, żebyśmy spróbowali zejść z „oślej ławki”, na którą sami się posadziliśmy, natychmiast negując wszystko co powie się w Brukseli w kwestii unijnej polityki klimatycznej. - W Niemczech planowana jest budowa 10 bloków energetycznych zasilanych węglem brunatnym i nikt w Brukseli nie traktuje z tego powodu Niemiec jako czarnej owcy - powiedział.

« POWRÓT