Medycyna pracy – w poszukiwaniu współczesnego modelu

RynekZdrowia.pl
Fot. Adobe Stock/PTWP. Data dodania: 20 września 2022

Współczesna medycyna pracy, jako jeden z elementów systemu ochrony zdrowia, wymaga wielu zmian systemowych. Uczestnicy sesji "Medycyna pracy - w poszukiwaniu współczesnego modelu", w ramach VIII Europejskiego Kongresu Gospodarczego (EEC 2016), podkreślali, że obowiązujące dzisiaj w tym zakresie przepisy są archaiczne.

Jak wskazywała Krystyna Kostyra, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Katowicach, śląski konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny pracy, obecnie ta dziedzina jest postrzegana jako „rzesza lekarzy, których zadaniem jest profilaktyczna opieka nad pracującymi, czego efektem jest głównie wydawanie orzeczeń”.

GALERIA  11 ZDJĘĆ

Nowe wyzwania

Zdaniem dyrektor Kostyry zdarza się często, że lekarza medycyny pracy pacjent traktuje, jako tego, do którego przychodzi tylko po zaświadczenie czy pieczątkę. To musi ulec zmianie.

- W dzisiejszych czasach medycyna pracy stoi przed wieloma nowymi wyzwaniami. Pojawiają się procesy technologiczne i informatyczne szkodliwe dla zdrowia pracowników. Mamy też do czynienia z dużą migracją pracowników, zmiennością zatrudnienia i to też musi znaleźć odzwierciedlenie w działaniach lekarzy medycyny pracy - mówiła dyrektor Kostyra.

W jej opinii, ideą przewodnią zmian przepisów w tej dziedzinie powinno wskazanie, że lekarz medycyny pracy ma być doradcą zarówno pracodawcy, jak i pracownika. Ma wskazywać na nieprawidłowości występujące w procesie pracy, ale i możliwości rozwiązania tych problemów.

- Należy mieć na względzie także to, że częstą przyczyną absencji pracowników będą choroby przewlekłe, które związane są z pracą, m.in. choroby układu krążenia, choroby układu szkieletowo-mięśniowego. Warto się zastanowić, czy medycyna pracy nie powinna być w sposób bardziej istotny skomunikowana z pracą lekarza rodzinnego - podkreślała.

- Pracodawcy skarżą się, że koszty badań lekarskich stanowią pokaźną część budżetu firmy. W procesie projektowania nowych przepisów rozważana jest możliwość, by udział w kosztach profilaktyki i opieki zdrowotnej nad pracującymi brały udział również inne instytucje. Na pewno NFZ byłby tu właściwy - powiedziała konsultant wojewódzka w dziedzinie medycyny pracy.

Konieczne są jednolite przepisy

- Medycynie pracy potrzebne są ujednolicone przepisy, których nie trzeba interpretować. Obecnie lekarze orzekający są na granicy kontaktu z prokuratorem - mówił dr Ryszard Szozda, przewodniczący Zespołu ds. Orzekania i Opiniowania Sądowo-Lekarskiego w Śląskiej Izbie Lekarskiej, przewodniczący Śląskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Medycyny Pracy.

Jak tłumaczył Ryszard Szozda, obecnie lekarze orzekający w zakresie medycyny pracy zderzają się z różnymi przepisami, nie zawsze spójnymi - licznymi ustawami, rozporządzeniami, stanowiskami konsultanta krajowego, interpretacjami Instytutu Medycyny Pracy, interpretacjami wydawanymi przez Sąd Najwyższy czy sądy apelacyjne.

- Kolejny problem to finansowanie. Jeżeli służba medycyny pracy będzie nadal finansowana w obecny sposób, to pracodawcy będą mieli interes, żeby bagatelizować różne zagrożenia zawodowe ze względu na koszty, jakie muszą ponosić - przestrzegał dr Szozda.

Podał, że w innych krajach Unii Europejskiej te koszty są dzielone przez różne podmioty. Np. w Finlandii tamtejszy ubezpieczyciel, odpowiednik ZUS, partycypuje w części kosztów badań profilaktycznych.

- Jest to korzystne dla obu stron. Jeżeli ktoś coś finansuje lub współfinansuje, ma prawo do wiedzy na temat tego, na co przeznaczył pieniądze. Nasz ZUS także mógłby finansować badania profilaktyczne, a przynajmniej badania wstępne przy podejmowaniu pierwszej pracy - postulował.

- Jest to bardzo istotne, bo chodzi o choroby niejako „wniesione” do ubezpieczenia, np. istniejące od dzieciństwa. Wielokrotnie zdarza się, że te schorzenia powodują orzekanie o niezdolności do pracy dla celów rentowych - wyjaśniał dr Szozda.

Interdyscyplinarna ochrona pracujących

Jak wskazywała dr Katarzyna Orlak, prezes Stowarzyszenia Zdrowa Praca, medycyna pracy powinna być w systemie ochrony zdrowia interdyscyplinarną ochroną wszystkich pracujących, zatrudnionych na różnych zasadach.

- Dzisiaj wiele umów regulujących zatrudnienie nie jest objętych kodeksem pracy. Nie powinno to jednak mieć znaczenia w kontekście zdrowia osoby pracującej - czy wykonuje pracę na umowę zlecenie, umowę agencyjną czy jest zatrudniona na etacie. Co więcej, niepewność wiążąca się z kontraktami terminowymi, umowami cywilno-prawnymi stanowi dodatkowy czynnik wpływający na stan zdrowia, co pokazują wszystkie raporty z badań, na przykład przeprowadzane przez WHO nad stresem zawodowym - mówiła dr Orlak.

Ocena ryzyka zawodowego, która jest wstępem do medycyny pracy, pozwalająca określić niekorzystne czynniki, na które eksponowany jest pracownik, dzisiaj jest realizowana wyłącznie przez specjalistów z zakresu BHP.

- Konia z rzędem temu, kto znajdzie lekarza medycyny pracy wypełniającego rzetelnie obowiązek wizytowania miejsc pracy. To także wynika z przeregulowania systemu, biurokracji oraz wielu innych czynników. A taka ocena ryzyka zawodowego powinna odbywać się w zespołach składających się z lekarza, specjalisty BHP, a tam gdzie jest to uzasadnione, także z psychologa, który jest przygotowany do oceny narażenia pracownika na stres - wyliczała dr Orlak.

Jak przekonywała, wiele czynników - między innymi biologicznych, chemicznych - tradycyjnie wymienianych w rozporządzeniach, nie oddziałują na pracownika oddzielnie, ale w interakcji. Mogą wpływać na zdrowie w dwojaki sposób - bezpośrednio, jak na przykład hałas, uszkadzając słuch, ale także wywołując wyższy poziom stresu.

- Nauka już szczegółowo uzasadniła, że nie można tego oddzielać. Na zdrowie pracownika trzeba patrzeć w sposób holistyczny. Dzisiejszy stan przepisów na to nie pozwala. Czynniki psychospołeczne, które stanowią obecnie najistotniejsze zagrożenie, jak udowadnia WHO, są wciąż ujęte w przypisach jedynie jako tzw. czynniki „inne” - dodała prezes Stowarzyszenia Zdrowa Praca.

Jej słowa w pełni potwierdziła Monika Roznerska, dyrektor personalny Arcelor Mittal Poland. Dzisiaj w tej spółce przyczyną wielu zwolnień lekarskich są właśnie choroby związane z układem nerwowym, depresjami, chorobami psychicznymi.

- Bardzo chcielibyśmy, aby zespół dopuszczający pracownika na konkretne stanowisko pracy był interdyscyplinarny, oceniał go także od strony psychologicznej. Teraz jest tak, że pracownicy zwracają się do mnie z informacją o występujących w załodze epizodach schizofrenii, depresji. Okazuje się, że te osoby chorowały już wcześniej, tyle, że nikt o tym nie wiedział. Psycholog byłby istotnym ogniwem systemu. Musimy wiedzieć, w jakich warunkach ktoś może pracować, po to, aby sobie oraz innym nie zrobił krzywdy - zaznaczyła dyrektor Roznerska.

Medycyna orzecznicza czy doradcza

Zdaniem Anny Rulkiewicz, prezesa Grupy Lux Med, która jest nie tylko elementem systemu ochrony zdrowia, ale także jest pracodawcą (zatrudnia 13,5 tys. osób i współpracuje z ponad siedmioma tysiącami pracodawców), podstawową zmianą, jaka jest oczekiwana to przejście w zakresie medycyny pracy z orzeczniczej do doradczej.

- Jeżeli pracodawca płaci za medycynę pracy to chce odnieść z tego jakąś korzyść. Jednak mając dzisiaj jedynie typowe orzecznictwo, to jeden pracownik powie lekarzowi prawdę, a inny skłamie, bojąc się mówić o swoim stanie zdrowia, żeby nie stracić pracy - mówiła prezes Rulkiewicz.

- Za zatrudnieniem pracownika idzie kalkulacja ekonomiczna - podkreślała Monika Roznerska. - Wszystko to, co dzieje się z nim złego - np. jego choroba - to koszty bezpośrednie, spowodowane absencją. Jednak obok wypłacania zasiłku są to także koszty związane z zastępstwem na stanowisku pracy - dodała.

- Oprócz kosztów związanych z dezorganizacją pracy dochodzą coraz częściej koszty związane z chorobami zawodowymi. Już dzisiaj jest wiele podstępowań o odszkodowanie czy zadośćuczynienie za utratę zdrowia przez pracownika. Pojawiają się kancelarie prawne, które się w tym specjalizują. Podsumowując - te koszty są rosną. Dlatego wszystko, co można zrobić, aby utrzymać pracownika w zdrowiu jest inwestycją uzasadnioną ekonomicznie - stwierdziła dyrektor Roznerska.

Prezes Rulkiewicz wskazała, że z perspektywy świadczeniodawcy - Grupy Lux Med - zatrudniającej wielu lekarzy medycyny pracy, brakuje dzisiaj kompleksowego podejścia do pacjenta i pracownika. Nie ma integracji dokumentacji medycznej. Dokumentacja lekarza medycyny pracy jest czymś odrębnym od dokumentacji pracownika jako pacjenta np. lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

Uczestnicy dyskusji zwracali też uwagę na błąd, jakim było zrezygnowanie w przeszłości z lekarzy zakładowych. Dzisiaj toczą się rozmowy o ich przywróceniu. W większych firmach mieliby to być lekarze zakładowi, w mniejszych - lekarze międzyzakładowi. - Chodzi o ty, byśmy mieli większą wiedzę o konkretnej populacji, więcej i lepiej mogli doradzać. Żeby lekarz medycyny pracy był doradcą zarówno pracodawcy, jak i pracownika - powiedziała prezes Rulkiewicz.

Będą poważne zmiany

Na początku maja minister zdrowia powołał zespół mający za zadanie opracowanie krótko- i długoterminowych zmian w medycynie pracy.

- Zmiany, które mają nastąpić można podzielić na dwie kategorie - systemowe i legislacyjne. - Dzisiaj mamy gąszcz przepisów. Medycyna pracy jest regulowana przez 40 ustaw, ponad sto rozporządzeń, nie mówiąc o różnych wytycznych i wyrokach sądów - wyliczała Justyna Mieszalska, dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia.

- Pracodawca, nie mając prawnika specjalizującego się w zakresie medycyny pracy, jest bezradny. Tymczasem wydając określone decyzje można komuś wyrządzić krzywdę - mówiła dyrektor.

Jak podkreślała, nowa ustawa, nad którą rozpoczynają się prace, nie powinna być ustawą o służbie medycyny pracy, a zmierzać do ochrony zdrowia pracujących. Ma zmienić nie tylko nazwę, ale i zakres zagadnień, który będzie zawarty w tym akcie prawnym.

Resort uważa, że powinien się także zakres badań profilaktycznych. Nowe przepisy dotyczące ochrony zdrowia pracujących mają być nakierowane na działania prozdrowotne, profilaktyczne, nie tylko w zakresie chorób zawodowych i wypadków przy pracy, ale także obejmujące choroby przewlekłe.

- Moim zdaniem zmiany powinny nadać lekarzowi medycyny pracy taki zakres zadań, jaki obecnie ma lekarz podstawowej opieki zdrowotnej - zaznaczyła dyrektor Mieszalska.

Nadążyć za współczesnością

Do spraw pilnych do załatwienia, oczekiwanych przez uczestników rynku pracy, zaliczyła m.in. zmianę załącznika nr 1 rozporządzenia do ustawy o służbie medycyny pracy i zawartego w nim zakresu badań. Jest w nim wiele badań dzisiaj zbędnych, które się dublują, a brakuje na przykład badań psychologicznych.

- Mamy przygotowaną propozycję nowelizacji tego załącznika. W ciągu kilku miesięcy zostanie on upubliczniony i będzie można wnosić do niego uwagi. To oczywiście wspólna praca z konsultantem krajowym w dziedzinie medycyny pracy Pawłem Wdówikiem, Radą Dialogu Społecznego ds. Zdrowia Publicznego i zespołu zajmującego się medycyną pracy - poinformowała Justyna Mieszalska.

Natomiast prezes Rulkiewicz wskazała, że sesja w ramach EEC 2016 poświęcona medycynie pracy była jedną z niewielu, w których wszyscy ze sobą się zgadzali.

- Pokazuje to, jak bardzo potrzebne są zmiany. Od 1997 roku nasze życie ogromnie się zmieniło - zarówno pod względem cywilizacyjnym, jak też potrzeb pracowników. Medycyna pracy musi za tymi zmianami nadążyć - podsumowała Anna Rulkiewicz.

« POWRÓT
EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie