O konkurencyjności polskiej gospodarki, zagranicznych inwestycjach w naszym kraju, relacjach biznesu i państwa, zielonej transformacji oraz kondycji budownictwa rozmawiamy z Przemysławem Pokorskim, dyrektorem rynku w Velux Polska.
Zgłosił się już pan do Rafała Brzoski, który w odpowiedzi na apel premiera przygotowuje pakiet deregulacyjnych propozycji?
- Jeszcze nie, bo nie wydaje mi się, że moja pomoc jest konieczna. Chociaż uważam, że jest to bardzo ciekawa inicjatywa. To również dobry przykład otwartości na współpracę sektora prywatnego z publicznym. Aby przyspieszyć rozwój gospodarczy kraju, te dwa sektory muszą ze sobą wzajemnie działać.
Na ile polski system administracyjny rzuca dziś przedsiębiorcom kłody pod nogi?
- Nie chciałbym mówić o "rzucaniu kłód pod nogi". Zakładam dobre intencje po obu stronach. Zależy nam na tym samym: rozwoju przedsiębiorstw, a tym samym rozwoju gospodarki. To, czego biznes potrzebuje, to transparentność, jasność przepisów, a także ich stabilność. Tyle wystarczy firmom do rozwoju ich działalności.
Z czym jest większy problem? Ze stabilnością czy z transparentnością?
- Obecnie wskazałbym transparentność przepisów. Patrząc wstecz, większy problem był z ich stabilnością.
Jesteście o tyle ciekawą firmą, że trochę „siedzicie okrakiem” - działacie w Polsce, ale przez grupę macierzystą Velux macie też wgląd na duńską rzeczywistość. To dwa różne światy, jeśli idzie o podejście do biznesu?
- Zachodnie gospodarki działają w oparciu o bardziej stabilne i jasne przepisy. To pewnie wynika także z większej dojrzałości rynku. Są po prostu na innym etapie rozwoju. Druga kwestia to mentalność. W krajach rozwiniętych sektory prywatny i sektor publiczny współdziałają ze sobą w sposób bardziej zsynchronizowany. W Polsce natomiast te dwa sektory mają tendencję do działania w pojedynkę. Sądzę, że dużą rolę odgrywa w tym wypadku aspekt polityczno-ekonomiczny.
Może to kwestia jakości konsultowania aktów prawnych?
- Obawiam się, że na jakość konsultacji wpływa czas, w jakim są one przeprowadzane. Działania sektora publicznego najczęściej są ograniczone ramami czasowymi, czyli czteroletnią kadencją rządzących. W krótkim czasie sektor publiczny chce przeprowadzić zmiany, najczęściej te widoczne dla społeczeństwa. To powoduje tworzenie przepisów prawa, a następnie ich konsultacje w dość krótkim okresie.
Niestety cele krótkookresowe czasami są dominujące w stosunku do celów długookresowych. Brakuje nam długofalowego spojrzenia. Myślimy w perspektywie czteroletniej. Dlatego też – wracając do tematu deregulacji - inicjatywa pana premiera wydaje się bardzo pożądana. Chodzi o to, żeby wypracować pewien wspólny mianownik, który będzie trwał bez względu na bieżące uwarunkowania polityczne.
Grupa Velux od 35 lat prowadzi działalność w Polsce. To zadam pytanie: właściwie dlaczego Polska? Co przyciągało zagranicznych inwestorów do naszego kraju w pierwszych latach transformacji?
- Na pewno w pierwszych latach transformacji gospodarczej Polski decydującym czynnikiem dla wielu firm były niskie koszty pracy. Pracownicy, niezależnie od branży, byli słabiej opłacani, niż to miało miejsce w krajach zachodnich. Na szczęście to się w ostatnich latach zmienia. Pracownicy, i to nie tylko w branży budowlanej, ale także w innych sektorach, pod względem płac powoli dorównują do poziomów zachodnich. To sygnał, że się rozwijamy jako społeczeństwo.
Co jednak w takim razie dziś może stanowić nasz atut w oczach inwestora, skoro nie przekonamy go już niskim kosztem pracy?
- Bez wątpienia kwalifikacje. Polacy mają wysokie kwalifikacje i duże umiejętności w bardzo wielu kategoriach. Właśnie te czynniki oraz poziom zaangażowania Polaków sprawiają, że nadal dla wielu firm Polska jest krajem pierwszego wyboru, jeśli idzie o lokowanie swoich biznesów i kapitału. W wielu sektorach polskie fabryki reprezentują najwyższą jakość, produktywność i efektywność w całej Europie.
A jak wy, jako Velux, patrzycie obecnie na polski rynek? To wciąż dobry kraj dla prowadzenia biznesu?
- Polska była i jest niezwykle ważnym rynkiem dla Grupy Velux. Można powiedzieć, że Velux urodził się w Danii, ale na stałe zamieszkał w Polsce, stając się dobrym i stabilnym polskim pracodawcą. Mamy tu pięć fabryk, biura handlowe czy ulokowane w Warszawie Centrum Usług Wspólnych, które obsługuje 60 spółek grupy z 27 krajów świata.
Tylko w latach 2022-2023 holding VKR, do którego należy Grupa, zainwestował w Polsce ponad 230 mln zł. Zatrudniamy w sumie ponad 3500 ludzi. W skali całego holdingu co piąty pracownik na świecie jest Polakiem. Współpracujemy z ok. tysiącem partnerów handlowych, mamy ok. 4000 wykonawców, 2000 polskich dostawców dostarczających swoje produkty do naszych fabryk na całym świecie, dzięki czemu pośrednio wspieramy tworzenie tysięcy miejsc pracy.
Te liczby pokazują, jak znacząca jest kontrybucja firmy Velux do polskiej gospodarki. Jesteśmy płatnikiem podatków w Polsce. W 2023 r. tytułem podatku CIT zapłaciliśmy prawie 17,5 mln zł. Poza tym 90 proc. dywidendy całego holdingu kierowane jest do fundacji będącej właścicielem VKR, a następnie, po opłaceniu podatków i pokryciu kosztów własnych, reszta przeznaczana jest na cele charytatywne – również w Polsce.
Velux zatrudnia dziś w Polsce ponad 3500 osób. Mat. pras. Velux PolskaCo trzeba zrobić, aby w przyszłości równie optymistycznie oceniać kolejne dekady?
- Ostatnie lata pokazały, jak bardzo wrażliwe są niektóre modele biznesowe. Pandemia koronawirusa udowodniła nam, jak bardzo wrażliwe są łańcuchy dostaw, a wojna na Ukrainie uzmysłowiła, że zagrożona jest niezależność energetyczna. Musimy więc wykorzystać ten moment i wzmocnić się w obszarach, które okazały się słabe. Chociażby w kontekście zielonej transformacji mamy tendencję do tego, że widzimy ją w ciemnych barwach, uznajemy jedynie za sam koszt. Kiedy tak naprawdę powinniśmy patrzeć na nią z perspektywy możliwości i korzyści, które ona niesie.
Obserwujemy sytuację na świecie i uważam, że jeśli za kolejne 35 lat spojrzymy na Polskę, która jest niezależna energetycznie, znacząco poprawiliśmy efektywność energetyczną, miks energetyczny bazuje głównie na źródłach odnawialnych i wykorzystaliśmy w pełni wszystkie fundusze unijne, to będziemy mogli sobie powiedzieć, że zrobiliśmy dobrą robotę.
W kontekście wyzwań dla biznesu często się pojawia wątek demograficzny. Na ile mocno ten czynnik na was oddziałuje? Czy już jest problem ze znalezieniem pracowników dla waszych zakładów?
- Od ładnych paru lat obserwujemy „rynek pracownika”, dlatego przedsiębiorcy mierzą się z problemem braku pracowników. Następstwem konfliktu na Ukrainie było przybycie do Polski wielu obywateli tego kraju, którzy poszukiwali pracy i to był dla firm pewien „zastrzyk” nowych pracowników. Niemniej skutki demograficzne są odczuwalne.
Aby rozwiązać problem braku ludzi do pracy, trzeba też zastanowić się, jak lepiej i efektywniej zorganizować ich pracę. Myślę, że te dwa podejścia – odpowiednia liczba pracowników w organizacji i większa efektywność – będą się równoważyć i w końcu rynek się ustabilizuje.
W ramach tego dążenia do równowagi trzeba będzie mocniej postawić na robotyzację?
- Absolutnie tak, przy czym to nie tylko jest kwestia pracy fizycznej. Coraz częściej mówimy też o pracy typowo intelektualnej, gdzie sztuczna inteligencja może przejąć część obowiązków. Nie sądzę jednak, żeby to prowadziło do masowego bezrobocia – raczej rynek sam znajdzie nowy balans.
Żyjecie z budownictwa mieszkaniowego, można powiedzieć, że jesteście „termometrem” sytuacji w tej branży. Ostatnie dwa lata dla tej branży były dość słabe. Co „termometr” mówi o obecnym stanie i o prognozach na przyszłość?
- Ostatnie lata bez wątpienia były wyzwaniem dla budownictwa. Gdyby jednak spojrzeć na nie z perspektywy trzech, może czterech lat wstecz, to sytuacja już nie wygląda źle. Podczas pandemii COVID-19 wielu przedsiębiorców, także z sektora budowlanego, odnotowało wzrost gospodarczy.
Biorąc pod uwagę sytuację makroekonomiczną, to geopolityczne otoczenie nam niestety nie sprzyja. Za naszą wschodnią granicą cały czas mamy do czynienia z konfliktem na Ukrainie, który powoduje niestabilność, co może wpływać na decyzje inwestycyjne dotyczące naszego kraju. Sytuacja ta ma swój oddźwięk w sektorze budowlanym.
Jednak wbrew tej ogólnoświatowej niepewności, wysokim stopom procentowym czy wysokiej inflacji sektor budowlany ma się całkiem dobrze. Nie powiedziałbym, że jest rewelacyjnie, ale wskaźniki makroekonomiczne pozwalają nam patrzeć na sytuację sektora z optymizmem.
Te wszystkie programy renowacji, kiedy w końcu zaczną być w praktyce realizowane, to jest dla was szansa rynkowa?
- Każda inicjatywa ze strony sektora publicznego, mająca na celu poprawę dostępności kredytów czy dostępności finansowania w sektorze budowlanym, jest pomocna. Chociażby ostatnio wstrzymany, a teraz ponownie uruchomiony program „Czyste Powietrze”.
To kilkumiesięczne zamrożenie „Czystego Powietrza” daje dużo do myślenia w kontekście tej wspominanej wcześniej przez pana stabilności przepisów, czyż nie?
- Akurat w tym przypadku popierałem fakt wstrzymania programu i dokonania pewnej refleksji nad tym, jak on był realizowany. Od początku założenia programu były słuszne i potrzebne, ale wszyscy wiemy, że migrował w trochę niewłaściwą stronę. Powstało zasadnicze pytanie, czy on sprawiał, że pieniądze były wydawane w sposób właściwy i faktycznie pomagały najbardziej potrzebującym beneficjentom dokonać termomodernizacji budynków?
Szanuję osoby, które zdecydowały się na zatrzymanie programu. To wymaga dużej odwagi. A czy nowa odsłona programu "Czyste Powietrze" będzie lepsza? Życie pokaże, natomiast fakt, że został poprawiony, to absolutnie był właściwy kierunek.
Wracając do głównego wątku, takie programy zdecydowanie są pomocne, zwłaszcza w obszarze renowacji.
Nasza firma odnotowuje sprzedaż w dwóch segmentach: z jednej strony to nowe budownictwo, a z drugiej dostrzegamy rosnący potencjał w renowacji istniejących budynków. Patrząc na obecny etap rozwoju polskiej gospodarki i branży budowlanej, wciąż dominuje budowa nowych budynków. Ale z czasem te proporcje będą się wyrównywać – na bardziej rozwiniętych rynkach udział nowych inwestycji i renowacji rozkłada się mniej więcej po równo. Warto dodać, że aż 70 proc. budynków w Polsce wymaga modernizacji, więc potencjał w tym obszarze jest ogromny.
Co jeszcze stanowi barierę dla rozwoju biznesu w Polsce? Poza demografią, geopolityką, niestabilnością i brakiem transparentności tworzenia przepisów?
- Gdyby zapytał pan o to pięć lat temu, to wskazałbym, podobnie jak inni przedsiębiorcy, na makroekonomiczne trendy. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że ogólnoświatowa pandemia COVID-19 może tak bardzo wpłynąć na rynek. Nikt też nie przypuszczał, że będziemy świadkami wojny na Ukrainie.
Odpowiadając teraz na zadane przez pana pytanie, byłbym aroganckim prorokiem. Niestabilność i nieprzewidywalność polega właśnie na tym, że trudno jest teraz powiedzieć, co się wydarzy. Ważne, żebyśmy mieli jasną strategię, umiejętność szybkiej adaptacji do zmieniających się warunków i my w Velux taką strategię mamy – są w niej jasno określone kierunki działań, jak chociażby zielona transformacja i to, w jaki sposób chcemy redukować emisję CO2.
Czyli Zielonego Ładu się nie boicie?
- Do Zielonego Ładu przywarło bardzo dużo negatywnych epitetów, co wydaje mi się niesłuszne. Myślenie i mówienie o Zielonym Ładzie czy tzw. zielonej transformacji nie powinno być automatycznie łączone z kosztem, ale raczej powinniśmy patrzeć na to z perspektywy korzyści.
Zielona transformacja jest czymś nieuniknionym. My w Velux nie mamy osobnej strategii odnoszącej się do dążenia firmy do realizacji celów zrównoważonego rozwoju. Cele te są integralną częścią strategii biznesowej, co gwarantuje, że w każdym naszym działaniu staramy się ograniczać nasz wpływ na środowisko naturalne. Wyznaczyliśmy sobie bardzo konkretne cele, które pomału, ale skutecznie realizujemy. Do roku 2030 chcemy w zakresie pierwszym i drugim zredukować naszą emisję CO2 prawie do zera, a w zakresie trzecim zredukować ją o 50 proc. w porównaniu do roku bazowego 2020. Co istotne: cele te są bardziej ambitne, niż te założone przez Unię Europejską.
Rozumiem przesłanki środowiskowe, które za tym stoją, ale jakie to ma konsekwencje biznesowe?
- Nawet jeśli ktoś myślał kiedyś, że w tym nie ma żadnych korzyści biznesowych, to dzisiejsze czasy pokazują, jak szybko taki pogląd może się zmienić. Spójrzmy chociażby na kwestię niezależności energetycznej kraju - konflikt w Ukrainie sprawił, że nie tylko w Polsce, ale też w wielu krajach zachodnich nagle zupełnie inaczej patrzymy na to, gdzie są zasoby i gdzie są źródła energii. Inaczej definiujemy pojęcie bezpieczeństwa energetycznego.
W naszych fabrykach w Gnieźnie i Namysłowie odchodzimy od gazu na cele ogrzewania na rzecz biomasy. I nagle okazało się, że coś, co było naszym wyznacznikiem zielonej transformacji, stało się również odpowiedzią na nowe wyzwania – związane z bezpieczeństwem energetycznym i kosztami energii. Dla przykładu, w dobie kryzysu energetycznego w 2022 roku, inwestycja w nowy kocioł biomasowy w fabryce w Namysłowie, której okres zwrotu początkowo szacowany był na kilka lat, zwróciła się w ciągu jednego roku. I właśnie do takiej, jak to nazywam – niepodległości energetycznej, powinniśmy dążyć na poziomie całego kraju.
Podkreślacie, że podstawą kultury firmy są założenia przedsiębiorstwa modelowego. Cóż to w praktyce oznacza?
- Nasz założyciel, Villum Kann Rasmussen, w latach 60. XX w. stworzył definicję przedsiębiorstwa modelowego. Takie przedsiębiorstwo po pierwsze musi dostarczać produkty najwyższej jakości, które spełniają oczekiwania konsumentów i poprawiają ich życie – dostarczając w naszym przypadku światło i świeże powietrze na poddasza. Po drugie, musi to robić z jak najmniejszym wpływem na środowisko. A po trzecie, jako firma chcemy traktować wszystkich naszych interesariuszy w sposób zdecydowanie lepszy, niż wynosi średni standard rynkowy.
To stawia przed nami bardzo duże wyzwania we wszystkich aspektach - chcemy traktować swoich konsumentów lepiej niż nasza konkurencja, chcemy traktować swoich dostawców lepiej, niż to się ogólnie odbywa na polskim rynku i generalnie być firmą, która w sposób lepszy traktuje interesariuszy.
Jakby ktoś był złośliwy, to by powiedział, że to się na pewno nie opłaca.
- Na taką filozofię działania nie można patrzeć tylko z perspektywy rachunku wyniku i kosztu. To jest strategiczny i fundamentalny wybór założyciela. To decyzja, w której tkwi siła Grupy Velux.
Patrząc na tę firmę od wielu lat, widzę, że takie podejście sprawdza się jako sposób prowadzenia biznesu i przynosi wiele korzyści. Jest nierozerwalnie związane z naszym modelem biznesu i sprawia, że jesteśmy właśnie tu, gdzie jesteśmy.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie