Poza strefą euro jest obecnie siedem europejskich krajów. To Polska, Węgry, Czechy, Rumunia, Bułgaria, Dania i Szwecja. Choć polski rząd jest daleki od deklaracji w tej sprawie, "oddolną euroizację" już widać, bo firmy zarabiają w euro i sięgają po kredyty w tej walucie.

  • Polska już wkrótce może pozostać sama w naszej części unijnej Europy, gdyż nawet eurosceptyczny rząd Węgier bierze pod uwagę przyjęcie wspólnej waluty, a Bułgaria, Rumunia i Czechy już się do niej przymierzają.
  • Coraz więcej polskich firm operuje już w euro, a nasze zadłużenie w tej walucie może w ciągu dekady sięgnąć 20 proc. PKB. "Oddolną euroizację" może przyspieszyć też wprowadzenie bezpiecznego, cyfrowego euro. 
  • O teraźniejszości i przyszłości wspólnej waluty dyskutowano podczas sesji "Euro – nie teraz, czyli kiedy?" w trakcie XV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

Kryzys w strefie euro trwa już od ponad dekady, a to może sprawiać, że niektóre kraje z decyzją o wprowadzeniu tej waluty się wstrzymują. Czy euro sprawdza się w trudnych czasach i czy sytuacja geopolityczna ma znaczenie w decyzji o jego przyjęciu?

Litewska decyzja o euro była uwarunkowana politycznie

Litwa weszła do strefy euro w 2015 roku jako przedostatni kraj. Ostatnia była w styczniu 2023 roku Chorwacja. 

Jak zaznaczał Mindaugas Liutvinskas, wiceminister finansów Litwy, nie była to tylko decyzja gospodarcza, ale i polityczna - związana z pogłębieniem europejskiej integracji.

- Dla nas jako kraju bałtyckiego sprawa była jasna - im więcej Europy, tym lepiej. Większa integracja gospodarcza i finansowa oznaczała większe bezpieczeństwo, także finansowe, na wypadek, gdyby coś się wydarzyło - powiedział.

Liutvinskas przypomniał, że Litwa starała się o przyjęcie do strefy euro już w 2007 roku, wtedy jednak nie udało się spełnić wszystkich warunków.

- Tym, co pchało nas w tym kierunku szczególnie silnie, była aneksja Krymu i zaatakowanie Donbasu przez Rosję w 2014 roku. To były ważne, dodatkowe polityczne aspekty - podkreślał.

Mindaugas Liutvinskas, wiceminister finansów Litwy (fot. PTWP)

Dla litewskiej, stosunkowo małej gospodarki głównymi partnerami handlowymi są kraje europejskie i ze strefy euro. Zdaniem wiceministra przyjęcie wspólnej waluty było zatem dobrym pomysłem, bo oznaczało pozbycie się jednej z różnic we współpracy. 

Wspólny budżet strefy euro? Ten pomysł może niedługo wrócić

Bartłomiej E. Nowak z Akademii Finansów i Biznesu Vistula jest członkiem zespołu, który opublikował dwa raporty na temat euro.

- Określiliśmy w jednym z nich, że obecnie mamy do czynienia z "euro 2.0" - nie ma ono bowiem już wiele wspólnego z mechanizmem dawnej unii walutowej. Euro otoczyło się kompleksem instytucji, które tworzą zaawansowany mechanizm integracyjny i choć są one na różnym etapie rozwoju, to jest to największy projekt od czasu powstania wspólnego rynku - mówił Bartłomiej E. Nowak. 

Po brexicie prawie 90 proc. Produktu Narodowego Brutto (PNB) Unii Europejskiej jest w strefie euro. Nowak przypomina, że pojawiały się pomysły wspólnego budżetu tej strefy, ale na razie odsunęła je w czasie pandemia.

- Na szczęście dla Polski na razie nie zmaterializowały się, choć są już bardzo poważne, plany rozwinięcia unii rynków kapitałowych, co będzie integralną częścią strefy euro. Jeśli Bułgaria i Rumunia przyjmą tę wspólna walutę, a potem zapewne i Czechy, będziemy wraz z Węgrami w grupie nielicznych krajów, które do niej nie dołączą - wyliczał.

Jego zdaniem będzie to miało konkretny wymiar geopolityczny.

Bartłomiej E. Nowak z Akademii Finansów i Biznesu Vistula (fot. PTWP)

Zaznaczył, że traktowanie euro jako pomysłu politycznego nie było wpisane w jego powstanie, ale teraz waluta ta nabiera takiego wymiaru. 

I tak czas, gdy w strefie euro trwał kryzys kilku krajów (w tym Grecji) i czas covidowego lockdownu, był dla waluty okresem silnie politycznym.

- Wymyślono wtedy rozwiązania, na które wcześniej się nie odważyliśmy. Powstał Europejski Mechanizm Stabilności, a w przyszłości może wyłoni się Europejski Fundusz Walutowy. W czasie covidu strefa euro zaczęła emitować obligacje, a teraz w czasie wojny w Ukrainie strefa euro zamrażała największą liczbę rezerw rosyjskiego banku centralnego - tłumaczył Bartłomiej E. Nowak.

Czy w strefie euro trwa jeszcze kryzys? Zadłużenie jest spore

Średni stosunek zadłużenia do PKB w krajach strefy euro to 93 proc., w Grecji - 178 proc., we Włoszech - 147 proc., w Portugalii - 120 proc. Polska ma dziś ok. 50-procentowe zadłużenie. 

Rafał Benecki, główny ekonomista w ING Banku Śląskim, uważa jednak, że obecnie mamy do czynienia już nie z kryzysem długu, ale wrażliwością w tej kwestii.

- Są kraje - takie jak Hiszpania - które miały niskie zadłużenie, ale duże problemy finansowe. Pod uwagę należy zatem brać i dług, i deficyt, ale również kondycję sektora bankowego. Ma to też przełożenie na kryteria konwergencji (oceny, czy państwo jest gotowe do przyjęcia euro i czy jego przystąpienie do strefy nie stwarza ryzyka gospodarczego - przyp. red.), które mogą się zmieniać właśnie w takim holistycznym kierunku. Bardziej patrzy się nie na wskaźniki, ale na to, czy dany kraj jest w stanie swój dług spłacać, czy ma na to plan - stwierdził Benecki. 

Rafał Benecki, główny ekonomista w ING Banku Śląskim (fot. PTWP)

Kraje strefy euro mierzą się z wysoką inflacją. W całej strefie wyniosła ona w marcu 6,9 proc. (dla porównania w Polsce 15,2 proc.).

Alicja Defratyka, ekonomistka, autorka projektu ciekaweliczby.pl, uważa jednak, że nie grozi to kolejnym kryzysem.

- Europejski Bank Centralny konsekwentnie realizuje politykę podnoszenia stóp procentowych i pewnie jeszcze do wakacji te podwyżki nastąpią. Wcześniej stopy procentowe były na nienormalnie niskich poziomach i należało się spodziewać ich wzrostu - mówiła. 

Polska już dziś korzysta ze strefy euro. Dowodzi tego rosnący eksport

- Euro to nie jest broń nuklearna, nie gwarantuje bezpieczeństwa tak jak np. obecność w NATO - mówił Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

I dodał, że strefa euro wyszła obronną ręką z wielu problemów, a od 2008 roku wiele się zmieniło.

- Dziś sytuacja, że jakieś państwo gigantycznie się zadłuża i ma niezbilansowaną gospodarkę - jak wówczas Grecja - jest niemożliwa, bo "czerwone lampki" zapalają się od razu w wielu europejskich stolicach - zauważył. 

Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego (fot. PTWP)

Dodał, że Polska już dziś w wymierny sposób korzysta ze strefy euro, bo od 2005 roku zwiększyła swój eksport o 180 procent.

- Najważniejszym elementem, który przyniósł traktat z Maastricht, jest jednolity rynek - podkreślał. 

Euro w Polsce. Ludzie przejdą na nie szybciej niż rząd

 - Jeszcze przed covidem szacowaliśmy, że wejście do strefy zajmie 5 lat; teraz chyba jest to około dekady. To bardzo poważna decyzja, do której potrzebna jest zmiana konstytucji i konsensus elit politycznych - tłumaczył Bartłomiej E. Nowak z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Nie będzie to też łatwe dlatego, że strefa euro sama wystosowuje zaproszenie, a stosuje także kryteria praworządności, których na dziś nie wypełniamy.

Potwierdził to Mindaugas Liutvinskas, wiceminister finansów Litwy.

- To kwestia woli politycznej państwa, bo trzeba najpierw zgłosić taką gotowość, a potem spełnić kryteria ekonomiczne. Nie wiem, czy Bułgaria i Rumunia tych wymogów dopełnią w tak trudnym ekonomicznie czasie - zauważył.

- Wiemy, że w ciągu dekady polski dług walutowy może wzrosnąć o 20 proc. PKB. Ma to związek z wydatkami na obronność, transformację energetyczną, ale też nearshoringiem czy odbudową Ukrainy. Coraz więcej firm będzie chciało korzystać z finansowania w euro, także ze względu na niskie stopy procentowe w porównaniu z polskimi, a poza tym zarabiają już w euro. To "oddolna euroizacja"  - zauważył Rafał Benecki z ING Banku Śląskiego.

Jego zdaniem już niedługo euro może być dla nas lepszym rozwiązaniem niż złoty. 

Piotr Arak z PIE dodajł, że proces ten może też przyspieszyć, jeśli szybciej niż cyfrowy złoty zostanie wprowadzone cyfrowe euro.

- Może się tak stać, że posiadanie rachunku w euro będzie bardziej opłacalne, chętniej i częściej będziemy z niego korzystać, bo swojego bezpiecznego cyfrowego złotego jeszcze nie będziemy mieli - zauważył. 

- Nie powinniśmy dyskutować "czy", ale kiedy do tej strefy wejdziemy - uważa Alicja Defratyka. Oprócz Polski poza strefą euro jest jeszcze sześć europejskich krajów: Węgry i Czechy, Rumunia, Bułgaria, Dania i Szwecja. Defratyka uważa, że niebawem możemy pozostać sami, bo nawet eurosceptyczny rząd Węgier bierze przyjęcie wspólnej waluty pod uwagę, a Bułgaria, Rumunia i Czechy już się do niej przymierzają.

Alicja Defratyka, ekonomistka, autorka projektu ciekaweliczby.pl (fot. PTWP)

We Włoszech po wprowadzeniu euro mówiono o efekcie cappuccino, we Francji - o efekcie bagietki. Ludzie zaobserwowali, że codzienne drobne zakupy nagle zaczęły kosztować więcej.

- Doświadczenia chorwackie pokazują, że efektu cappuccino - czyli nagłego wzrostu cen - nie musi być. Inflacja w styczniu była tam na takim samym poziomie jak w grudniu, a teraz już się obniża. W Chorwacji też niektóre produkty zdrożały, ale nie spowodowało to ogólnego wzrostu cen - w pierwszych miesiącach wzrost był poniżej 1 punktu procentowego, by potem całkowicie się zniwelować - podkreślała Alicja Defratyka.

Zobacz retransmisję całej debaty o euro na XV Europejskim Kongresie Gospodarczym:

Defratyka mówiła, że dobrym sposobem jest stosowanie podwójnych cen w sklepach, żeby ludzie - widząc przelicznik - nie czuli się oszukani.

- To dyskwalifikuje nieuczciwych sprzedawców - stwierdziła ekonomistka.  

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie