Jest jedyną taką spółką w polskiej branży chemicznej. W ofercie Alventa ma superprodukt. O tym, jak firma radzi sobie z konkurencją, czy polska chemia straciła przewagi, co jest największym wyzwaniem - mówi WNP.PL Wiesław Hałucha, prezes spółki z Alwerni.
W jakiej kondycji znajduje się obecnie państwa firma?
- Dzisiejsze czasy są bardzo wymagające dla polskiego przemysłu i nie chodzi mi wyłącznie o branżę chemiczną, ale - nazwijmy to - industrialną. Dość powiedzieć, że nasi konkurenci czy współuczestnicy w branży, jak np. największa firma chemiczna w Europie BASF, również notują określone problemy wynikające z dostępności tanich nośników energii, ale przede wszystkim borykają się z problemem konkurencyjności swoich produktów z produktami powstałymi w Azji czy też Ameryce Północnej.
Prezes Alventy Wiesław Hałucha. Fot. mat. pras. AlventyCo ma największy wpływ na ciężką sytuację w branży chemicznej?
- Po 1989 r. Polska miała dwie przewagi w szeroko pojętej branży przemysłowej. Pierwsza to w miarę tanie nośniki energii, a druga to relatywnie tania siła robocza. W ostatnich kilku - kilkunastu latach straciliśmy obie te przewagi konkurencyjne. Co więcej, w przypadku pierwszego z tych czynników Polska jest najdroższym krajem pod względem cen energii w Europie i jednym z najdroższych w świecie.
Obecnie nasza branża właśnie z powodu utraty tych dwóch czynników przeżywa ogromne problemy.
Ponadto w związku z bezprecedensowym wzrostem płacy minimalnej ten drugi czynnik spowodował, że kwestie płacowe stały się ogromnym obciążeniem. I nie byłoby to samo w sobie złe, gdyby za tym poszedł proporcjonalny wzrost wydajności. Tak się jednak nie stało. Jeśli chodzi o koszt jednostkowy, istotnie straciliśmy naszą konkurencyjność.
Jakby tego było mało, jednocześnie mierzymy się z coraz większą presją ze strony rynku azjatyckiego i obu Ameryk.
Ale aż tak źle chyba nie jest. Przecież po pandemii okazało się, że koszty kosztami, ale choćby ze względu na ryzyko logistyczne europejski przemysł chemiczny ma jednak rację bytu. Musicie mieć przewagi konkurencyjne, które powodują, że firma działa…
- Naszą nieustającą przewagą konkurencyjną jest wysoka jakość produktów i zaangażowanie pracowników.
Chciałbym się skupić na tej drugiej kwestii. Nieprzypadkowo nasi pracownicy są tak cenieni poza granicami. Cechuje ich zaangażowanie, oddanie, twórcze podejście i etyczne postępowanie. To coś, co powoduje, że nasi pracownicy są poszukiwani.
Chciałbym podkreślić, że to właśnie dzięki pracownikom w znacznej mierze nadrabiamy te problemy wynikające np. z kosztów energii i surowców.
Czy jeszcze coś powoduje, że jednak pozostajemy konkurencyjni?
- Uważam, że wiele firm dostrzegło potrzebę automatyzacji procesów produkcyjnych. Polski przemysł chemiczny - wbrew obiegowym opiniom - jednak się automatyzuje. Wymusiła to na nas utrata konkurencyjności energetycznej czy pracowniczej. Musieliśmy się przekonfigurować, aby sprostać nowym wyzwaniom.
Czy w państwa firmie również stawiacie na automatyzację procesów produkcyjnych?
- Każdego roku istotnym elementem zmian w spółce jest automatyzacja i zastępowanie miejsc pracowniczych tam, gdzie to możliwe, robotami.
Powiedzmy szczerze: pracownicy mają wiele zalet, ale i dwie ułomności. Po pierwsze człowiek zawsze narażony jest na błąd i to z bardzo różnych powodów, a po drugie zawsze może zawieść z powodu choroby czy czasowej niedyspozycji.
W końcu trzeba także powiedzieć o czynniku kosztotwórczym, zastąpienie ludzi robotami powoduje, że raz wydane środki rozkładają się na lata. W przypadku ludzi nie jesteśmy w stanie estymować, jakie będą faktycznie wydatki pracownicze. Konia z rzędem temu, kto przewidzi, jakie oczekiwania płacowe będzie miał zatrudniony na danym stanowisku pracy za np. dwa lata.
W ten sposób rozwiązujecie chyba jeszcze jeden problem, mianowicie brak kadry. Obecnie są z tym problemy, a średnia wieku w przemyśle chemicznym szybko rośnie.
- Oczywiście te problemy wiążą się ze sobą. Jeśli mamy małą podaż pracowników, rosną ich wymagania co do płac, efektem tego jest wzrost kosztów.
To też wskazuje, gdzie najlepiej zastąpić pracowników robotami. Zresztą po części wynika to też z niechęci do pracy fizycznej. Obecnie dyshonorem dla wielu jest praca fizyczna. Z tego powodu pracodawca jest zmuszony inaczej rozwiązywać problemy kadrowe. A automatyzacja jest dobrym podejściem.
Wasze spektrum działalności to głównie związki fosforu, chromu, nawozy. Który z tych obszarów jest najbardziej perspektywiczny?
- Jesteśmy jedyną firmą w Polsce zajmującą się chemią nieorganiczną, wyspecjalizowaną w branży fosforowej.
Oczywiście są ZCH Police, które zajmują się wielkotonażową produkcją nawozów. To, co my wytwarzamy, to specjalistyczne związki dla takich branż jak spożywcza i inne branże przemysłowe.
Z naszego punktu widzenia najistotniejszy jest jednak kwas fosforowy o ultrawysokiej czystości, wytwarzany na potrzeby producentów półprzewodników i chipów.
Jak bardzo jest to czysty kwas?
- Przyznam się, że początkowo nie zdawałem sobie sprawy, jak wysokie są wymogi w tej kwestii.
Aby dać pojęcie, o czym mowa, mogę powiedzieć, że od trzech dekad dostarczamy kwas fosforowy do branży farmaceutycznej. I jeśli jakość, czystość tego kwasu określić jako "jeden", to kwas o czystości elektronicznej musi być tysiąc razy bardziej czysty i zachowywać odpowiednio wysokie parametry jakościowe.
Proszę sobie wyobrazić, że jeśli do paletopojemnika o wadze 1320 kilogramów wpadnie kropla ludzkiego potu, to cały produkt musi zostać zutylizowany. Jestem prawie pewien, że jesteśmy jedyną firmą w kraju wytwarzającą tak zaawansowany produkt o tak wysokich parametrach jakościowych.
Kto jest odbiorcą tego kwasu?
- Jesteśmy dostawcą tego kwasu do producentów półprzewodników w Europie. Ich wymagania są niewiarygodnie wysokie, a my jesteśmy je w stanie spełnić.
Ile tego związku (produktu) produkujecie?
- Jesteśmy w pierwszym etapie rozwoju produkcji tego związku. Produkujemy kilkaset ton, a w przyszłości chcemy zwiększyć nasze zdolności produkcyjne.
Projekt prowadzimy od czterech lat. Na początku nie myśleliśmy o skali produkcji, tylko o osiągnięciu zakładanych parametrów czystości. Uczyliśmy się tego trzy lata. Dopiero jak to nam się udało - a podkreślam, że jakość jest stała - zaczęliśmy zwiększać produkcję.
Mogę z dumą powiedzieć, że jesteśmy najlepszym w Europie, a być może i na świecie producentem tego wyrobu w zakresie gwarancji jakości i utrzymania parametrów.
Chcemy zwiększyć produkcję związków fosforu, rozszerzyć ofertę o fosforany potasowe, a także zwiększyć ilość produkowanego kwasu fosforowego dla branży elektronicznej. Jesteśmy na etapie wyboru wykonawcy nowej instalacji, technologie już wybraliśmy. Poziom inwestycji wyniesie około 100 mln zł.
Dlaczego zwiększacie produkcję?
- Bo zapotrzebowanie na półprzewodniki, które są wykorzystywane w wielu dziedzinach nowoczesnej technologii, nieustannie rośnie. Mówimy tu np. o przemyśle elektronicznym, telekomunikacji, motoryzacji, energetyce czy AI. Chcemy więc zwiększyć obecność na rynku. To bardzo perspektywiczny produkt.
A co z konkurencją?
- Oczywiście są nią Chińczycy, ale naszym atutem jest to, że znajdujemy się na miejscu. Koronawirus i zamieszanie w logistyce pokazuje, że warto mieć kluczowych dostawców zlokalizowanych jak najbliżej.
Co ciekawe, produkt jest tak wysoko zaawansowany i marżowy, że ewentualny transport z Azji ma niewielkie znaczenie w kosztach. Kluczowa jest jakość.
Firmy chemiczne opierają się na innowacyjności. Jaki procent przychodów przeznaczacie na to?
- Około 2 proc. Zdajemy sobie sprawę, jakie to ważne. Zresztą kwas fosforowy to pokazuje. Mamy jasną ścieżkę podejścia do innowacji. Pracujemy nad kolejnym produktem, który może stać się przebojem, ale o szczegółach nie mogę jeszcze mówić.
Do waszych ważnych segmentów do niedawna należał segment chromowy. Tyle że to metal mało popularny ze względów środowiskowych…
- Faktem jest, że część chromowa to już historia naszej firmy. Pierwszą część instalacji zamknęliśmy na początku lat dwudziestych, a w tym roku zamykamy ostatnią instalację i kończymy definitywnie naszą historię z chromem.
Z czego to wynika?
- Po pierwsze z konkurencyjności. Nie jesteśmy w stanie zyskownie kontynuować produkcji u nas. Po drugie - rzecz jasna - z wymogów środowiskowych. Obwarowania w zakresie produkcji są tak kosztowne, że produkcja nie ma sensu. Stąd decyzja o zamknięciu ostatniej instalacji do produkcji zasadowego siarczanu chromu. Ma to nastąpić do końca obecnego kwartału. Tym samym półwieczna historia chromu w Alwerni się zakończy.
Po tym działalność Alventy skupi się wyłącznie na związkach fosforu?
- Tak, oraz na specjalistycznych nawozach ogrodniczych, jak np. saletra sodowa.
Jakie inwestycje planujecie, aby poprawić efektywność funkcjonowania spółki?
- Zakończyliśmy np. budowę farmy fotowoltaicznej. Dzięki temu będziemy neutralni energetycznie. Ilość wyprodukowanej energii własnej będzie wystarczająca, aby pokryć naszą konsumpcję. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie zawsze farma tego typu produkuje energię, stąd współpraca z Tauronem.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Co mogłoby poprawić sytuację branży chemicznej?
- Konieczne jest partnerstwo regionalne. Mówię o regionach w Europie, bo tylko w ten sposób możemy skutecznie rywalizować. Oczywiście fajnie byłoby, gdyby udało się obniżyć ceny surowców, ale na to mamy niewielki wpływ lub żaden. Jednak współpracując, możemy osiągnąć większy sukces.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie