EEC 2019

Wedle „Hipotezy Gai”, ogłoszonej pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku przez brytyjskiego biologa Jamesa Lovelock’a, Ziemia – jako wielki, planetarny organizm – potrafi tak reagować na zmiany zachodzące w jej biosferze, że życie wciąż może i będzie się rozwijać. Ono, jako takie, przetrwa, więc nawet najgłupsze pomysły homo sapiens. Ale czy przetrwa je sam człowiek?  To jedno z najważniejszych, a może i najważniejsze pytanie współczesności.

  • Co o Zielonym Ładzie mówi się w kuluarach Parlamentu Europejskiego? Że koszty transformacji, jakiekolwiek by były, i tak będą niższe niż koszty jej zaniechania.
  • Nawet więc jeśli CBAM wyrówna szanse naszych producentów na unijnym rynku, to może obniżyć ich konkurencyjność na rynkach pozaunijnych. Problem dostrzega sama Komisja Europejska; sprawa jest trudna i rozwojowa  - wskazuje nasz rozmówca, doradca w Parlamencie Europejskim Ryszard Pawlik, specjalizujący się w polityce energetycznej, klimatycznej i przemysłowej.
  • Nie będzie w Polsce „zielonego" wodoru bez liberalizacji reguły 10H blokującej rozwój energetyki wiatrowej na lądzie i uporządkowania kwestii wydawania zezwoleń na budowę morskich farm wiatrowych.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna raportuje: naturalne procesy eliminują w globalnej skali w ciągu roku do 11 mld ton dwutlenku węgla; tymczasem światowa gospodarka co roku emituje 31,5 mld ton CO2. Czy ta historia w ogóle może skończyć się happy endem?

Ryszard Pawlik: – Może. Zacytuję tu to, co powiedział Jerzy Dudek po pamiętnym finale Ligi Mistrzów: „Gdy przegrywasz do przerwy 3:0, nie możesz wierzyć w cuda, musisz wierzyć w siebie”. Jego słowa idealnie pasują do wyzwań związanych ze zmianami klimatu.

A ową wiarę w siebie rozumiem przede wszystkim jako silną chęć dokonania zmiany i podejmowania konkretnych działań. Bo czekanie na cud nie byłoby ani mądre, ani uczciwe, ani odpowiedzialne.

No to o tej gotowości do dokonania zmiany... Według Agencji Rozwoju Przemysłu, aż 41 proc. Polaków uważa, iż przejście na źródła odnawialne powinno odbyć się jak najszybciej i – uwaga! -  godzi się na wysokie koszty transformacji energetycznej. Tylko czy aby na pewno, odpowiadając na pytania ankieterów, oni wszyscy wiedzieli, ile za nią naprawdę zapłacimy… No i za co zapłacimy? Za transformację? Za bezpieczeństwo? Za politykę „jakoś to będzie”?

 – Po pierwsze: gdy mówimy o Europejskim Zielonym Ładzie, to przede wszystkim w kontekście redukcji emisji CO2. Ale nie zapominajmy, że jego wprowadzenie wiąże się z dążeniem do osiągania także innych celów. Umożliwi zlikwidowanie smogu, pozwoli w sposób przemyślany i społecznie sprawiedliwy odejść od węgla, jest szansą na rozwinięcie polskich, zielonych, innowacyjnych firm, marek i technologii.

Po drugie: w Polsce za bardzo wiążemy transformację energetyczną jedynie z zagrożeniami i kosztami. One oczywiście są. Ale z drugiej strony mamy do czynienia z procesem, który - umiejętnie zaplanowany i poprowadzony - może nam przynieść wiele przewag.

I po trzecie: gdyby nie było Zielonego Ładu, ani czas, ani kalkulator wydatków też nie zatrzymałby się w magiczny sposób. Nadal "sypałyby się" bloki węglowe, wyczerpywałyby się pokłady węgla.

Musielibyśmy go coraz więcej importować, znaleźć pieniądze na inwestycje w energetyce. Możliwa alternatywa nie jest więc ani jaśniejsza, ani tańsza.

Niemniej analitycy obliczają, że realizacja założeń Zielonego Ładu wymagać będzie uruchomienia w tym dziesięcioleciu zrównoważonych inwestycji o wartości co najmniej 1 biliona euro. Co na ten temat mówi się w kuluarach Parlamentu Europejskiego?

– Że koszty transformacji, jakiekolwiek by były, i tak będą niższe niż koszty jej zaniechania.

Końcowy wynik tego „ekorachunku” niekoniecznie musi jednak wyjść ze znakiem „plus”. W Polsce samochód elektryczny zostawia większy ślad węglowy niż ten o napędzie spalinowym, bo węgiel wciąż ma siedemdziesięcioprocentowy udział w naszym miksie energetycznym.

– Tu akurat odpowiedź jest prosta i oczywista: elektromobilność ma sens tylko wtedy, gdy będzie ona oparta na prądzie pochodzącym ze źródeł odnawialnych.

Inaczej jej rozwijanie będzie tylko tym, co określa się pojęciem „greenwashing”, czyli malowaniem węgla na zielono.   

Latem ubiegłego roku Komisja Europejska zaprezentowała projekt granicznego podatku węglowego. Ma wejść w życie dokładnie za 12 miesięcy. Jak pan skomentuje jego sens?

– Między innymi ma służyć do zachęcania znaczących emitentów CO2, takich jak Chiny, Indie, Stany Zjednoczone czy Rosja, do podążenia za Unią Europejską w działaniach podejmowanych na rzecz klimatu.

Ale oczywiście zgadzam się, że są i problematyczne aspekty tej propozycji. Rzeczywiście istnieje groźba wywołania wojny handlowej. Istotna jest kwestia zabrania unijnemu przemysłowi osłony przed wysokimi kosztami uprawnień do emisji CO2, i przed - tak zwanym - carbon leakage.

Nawet zatem jeśli CBAM wyrówna szanse naszych producentów na unijnym rynku, to może obniżyć ich konkurencyjność na rynkach pozaunijnych... Problem dostrzega sama Komisja Europejska; sprawa jest trudna i rozwojowa.    

Poniżej: całość rozmowy z Ryszardem Pawlikiem  


Nowy pakiet gazowy?

– Sukces tego planu zależy między innymi od tego, co wydarzy się w elektroenergetyce. Mówiąc wprost: nie będzie w Polsce „zielonego" wodoru – bo o nim przecież mowa – bez liberalizacji reguły 10H blokującej rozwój energetyki wiatrowej na lądzie i uporządkowania kwestii wydawania zezwoleń na budowę morskich farm wiatrowych.

Nord Stream 2. Już to, że powstał dowodzi braku wewnątrzunijnej solidarności… Często słyszymy, że jest porażką Unii Europejskiej.  Ale…

- Z jednej strony mamy instytucje wspólnotowe, które od początku uważały, że jest on nie do zaakceptowania na unijnym gruncie.W 2019 roku przyjęta została nowelizacja dyrektywy gazowej. Od jej pełnego wdrożenia przez konsorcjum Nord Stream 2 zależy, czy rurociąg kiedykolwiek ruszy.  

Z drugiej strony są państwa członkowskie reprezentowane w Radzie Europejskiej, które zawsze były w sprawie budowy Nort Stream 2 podzielone. Głównie mówi się tu oczywiście o postawie Niemiec. Ale one przecież, mniej lub bardziej jawnie, wspierane były przez Austrię, Bułgarię, Francję, Holandię czy Węgry.

Można powiedzieć, i to naprawdę nie jest przesada, że gdyby nie nadzwyczajna determinacja Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, nie mielibyśmy dziś znowelizowanej dyrektywy gazowej, czyli jedynego instrumentu, który w jakiś sposób powstrzymuje Nord Stream 2.  

Mówię o tym, bo wielu polityków, którzy  – powiedziałbym: z fałszywą troską – wypowiadają się o europejskiej wspólnocie w kontekście Nord Stream 2; w zasadzie w każdej innej sprawie woleliby, żeby Unia nie miała nic do powiedzenia, konsekwentnie promując metodę międzyrządową kosztem wspólnotowej...

Rozmowa z Ryszardem Pawlikiem jest częścią cyklu publikacji związanych z merytorycznym przygotowaniem Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach (EEC), który odbędzie się od 25 do 27 kwietnia. Wywiady z decydentami, ekspertami i znanymi menedżerami łączy kongresowy brand – EEC People.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie