Mołdawię, podobnie jak Polskę, zalewają rzesze uchodźców z Ukrainy

Mołdawia z uwagą spogląda na wojnę u jej sąsiada - Ukrainy. Władze w Kiszyniowie oświadczyły, że wobec rosyjskiej agresji zachowują absolutną neutralność. Czy zatem jakiekolwiek oznaki wojny występują w Mołdawii? Pytamy jednego z najbardziej cenionych tam komentatorów, redaktora naczelnego tutejszego rosyjskojęzycznego tygodnika „Ekonomiczeskoje Obozrenie”, Dmitrija Kalaca.

  • Obecne władze w Kiszyniowie próbują delikatnie sugerować unię z Rumunią jako wejście do Unii Europejskiej bocznymi drzwiami.
  • Mołdawia ma jednak ciągle nieuregulowany status Naddniestrza i na dodatek stacjonują tam wojska rosyjskie.
  • Mołdawia jest też bardzo mocno uzależniona od dostaw gazu z Rosji.
  • O skutkach wojny w Ukrainie i nowych wyzwaniach stojących przed Unią Europejską będziemy mówić podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który już w kwietniu odbędzie się w Katowicach.
Czy w Mołdawii widać obecnie jakieś oznaki wojny?

Dmitrij Kalac: - Podstawowa oznaka wojny to napływający uchodźcy. Społeczeństwo zachowuje wobec nich wielką empatię. Wpływ na to ma mają niewątpliwie wypowiedzi antywojenne tak przedstawicieli władz centralnych, jak i lokalnych samorządów.

Zobacz także: Napływ uchodźców z Ukrainy zwiększył ludność Mołdawii o 4 proc.

Pojawiło się także bardzo dużo wolontariuszy pomagających uchodźcom w punktach organizowanych przez samorządy. Ostatnio jeździłem na południe kraju - do swojej rodzinnej Gagauzji. Tam też jest sporo uchodźców. To jednak typowe, że ci uchodźcy są u nas tylko chwilowo. Zaraz wyjeżdżają - głównie do Polski i Rumunii. Część jednak od razu oświadcza, że te dwa kraje dla nich to tylko przystanek do dalszej drogi na Zachód.

Obawy były, jak się zachowa separatystyczne Naddniestrze, ale i tamtejsze władze oświadczyły, że w stosunku do wojny na Ukrainie przyjmują postawę absolutnie neutralną.

Jaki jest stosunek do tych wydarzeń zwykłych ludzi?

- Mieszkańcy Mołdawii przede wszystkim drżą o to, czy pokój będzie utrzymany. Wielu z nich jednak ma w swojej świadomości obrazy przekazywane im przez, obecne w całej Mołdawii, rosyjskie kanały telewizyjne. Choć w ostatnim okresie wiele z nich zostało w Mołdawii wyłączonych...
Dmitrij Kalac (fot. mat. pras.) Dmitrij Kalac (fot. mat. pras.)
One natomiast nadal są odbierane w Naddniestrzu. Te wyłączenia obejmują przede wszystkim rosyjskie kanały informacyjne. W Kiszyniowie nie można już oglądać żadnego z nich, choć przecież internet jest otwarty. Nikt nie ogranicza żadnych ze stron www.

Ukraina wraz z Gruzją i Mołdawią zgłosiły oficjalny akces do Unii Europejskiej.

- Większość Mołdawian przyjęła z zadowoleniem taki krok władz. Licznie prezentowany sceptycyzm dotyczy raczej konieczności wypełnienia różnych warunków związanych z potencjalnym wstąpieniem do Unii. Przypomina się tu przykład Turcji, która zgłosiła chęć przystąpienia do UE jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku - i do tej pory nic z tego nie wynikło.

Wspomina się też w Kiszyniowie, że sytuacja potencjalnego przystąpienia do Unii nie jest oczywista z jeszcze jednego względu. Przecież sporo wcześniej na taki akces zdecydowało się pięć krajów bałkańskich. A przyjąć te wszystkie kraje razem, chyba nikt w Brukseli się nie odważy.

Ponadto ostatnie badania socjologiczne wykazały, że nadal około 30 proc. ludności wolałoby bliższe związki z Rosją niźli z Unią Europejską. Przy czym daje się w tych badaniach zauważyć, że jednoznacznie proeuropejskie postawy dominują w Mołdawii właściwej, a prorosyjskie - w Naddniestrzu.

W skład Mołdawii wchodzi też republika Gagauzji. Czy ten południowy region kraju bardziej ciągnie do władz w Kiszyniowie czy też raczej do Naddniestrza?

- Oficjalny status Gagauzji jest zdecydowanie korzystniejszy niż status Naddniestrza. Choćby z tego względu, że nikt nie podważa legalności tamtejszych, autonomicznych w stosunku do Kiszyniowa, władz.

Gagauzi mają swój regionalny parlament, konstytucję, hymn, flagę. W referendum z roku 2014 mieszkańcy Gagauzji stwierdzili, że chcą być częścią Mołdawii, ale tylko jeśli kraj będzie niepodległy. Jednoznacznie chodziło tu o niechęć tego regionu do potencjalnej integracji z Rumunią. Bo nastroje prorumuńskie nieznacznie wzrastają.

Inna rzecz, iż ci, którzy chcieli mieć paszporty rumuńskie, już dawno je mają - i z reguły od razu po otrzymaniu nowego obywatelstwa wyjeżdżają do pracy do któregoś z krajów Unii Europejskiej.

Obecne władze w Kiszyniowie próbują delikatnie sugerować unię z Rumunią - jako wejście do Unii Europejskiej bocznymi drzwiami, bez spełniania wielu wymogów stawianych w Brukseli kandydatom. Mołdawia ma jednak ciągle nieuregulowany status Naddniestrza i na dodatek stacjonują tam wojska rosyjskie. Bruksela tego by raczej nie przełknęła...

Chyba że władze w Kiszyniowie zaryzykują referendum o „rezygnacji” z Naddniestrza, w zamian otrzymując unię z Rumunią i tym sposobem wstąpienie do Unii Europejskiej. To mało realne, bo nastroje w "oficjalnym Kiszyniowie" absolutnie nie dają podstaw do „rezygnacji” z Naddniestrza. Choć nigdy nie mów nigdy...

Wojna na Ukrainie pokazała, jak ważne jest utrzymanie własnej armii. W Mołdawii armii praktycznie nie ma. Czy teraz nie podnoszą się głosy, że jednak warto by jakieś oddziały formować?

- Władze już podjęły decyzję o powiększeniu budżetu obronnego. Sprzęt wojskowy jest kupowany w USA, choć - z drugiej strony - widoczny jest także w opinii publicznej pogląd, że należy raczej iść w kierunku absolutnej (zgodnej z obecną konstytucją Mołdawii) neutralności, gwarantowanej przez wszystkie okoliczne kraje.

Te dwa poglądy są istotną różnicą w dyskursie narodowym. Przy czym o neutralności mówią przede wszystkim obecne partie opozycyjne, oskarżane jednak o prorosyjskość.

Naddniestrze co prawda "oddzieliło się", jest separatystyczne w stosunku do reszty kraju, ale ludność tamtejsza coraz chętniej przyjmuje jednak oficjalnie obywatelstwo mołdawskie. Jakby na wszelki wypadek... Równolegle stacjonują tam oddziały armii rosyjskiej. Jak to wszystko współgra ze sobą?

- Z punktu widzenia prawa mołdawskiego wszyscy mieszkańcy Naddniestrza mają prawo do obywatelstwa mołdawskiego, choć trzeba sobie zdawać sprawę, że wielu tamtejszych mieszkańców faktycznie ma paszporty Rosji, Ukrainy czy - nieuznawanego przez nikogo na świecie - Naddniestrza.

Optymistyczne (dla władz w Kiszyniowie) jest jednak to, że wielu tamtejszych mieszkańców - ze względów praktycznych - zgłasza się po mołdawskie paszporty. Trzeba tu też pamiętać, że w samej Mołdawii jest także sporo formalnych obywateli Rumunii i Bułgarii. To następstwo naszej historii. Wszak mieszkają na naszym terenie osoby wywodzące swoje korzenie z tych państw.

Jeśli chodzi natomiast o rosyjskie wojska w Naddniestrzu, to nie uważam ich za jakieś zagrożenie. Tam bowiem stacjonuje tylko ograniczony kontyngent, ochraniający składy broni - nie więcej jak 1400 żołnierzy. W większości są to poborowi z samego Naddniestrza, mający rosyjski paszport.

Są też tak zwane siły pokojowe. To żołnierze rosyjscy uważający się za międzynarodowe siły pokojowe... Pomijając to, że władze Mołdawii już wielokrotnie apelowały o opuszczenie kraju przez oddziały rosyjskie, to trzeba powiedzieć, że nie są to jakieś znaczące oddziały (nie więcej, jak 1000 żołnierzy). Raczej trudno sobie wyobrazić, że to oni przeważają szalę zwycięstwa rosyjskiego na Ukrainie.

Mołdawia jest uzależniona od gazu z Rosji

Wedle wielu statystyk Mołdawia to najbiedniejszy kraj Europy. Jak się więc żyje tu ludziom?

- Do rozpoczęcia wojny w Ukrainie sytuacja gospodarcza kraju już była zła. Na negatywne skutki bardzo źle wpłynęła pandemia. Ponadto w roku 2020 rolniczy przecież kraj, jakim jest Mołdawia, nawiedziła bardzo wielka susza. Do tej pory odczuwamy jej skutki.

Dla standardów życia bardzo duże znaczenie miało podpisanie kontraktu z Gazpromem. Ważny jest on przez najbliższe pięć lat. Cena gazu przekazywanego z Rosji do Mołdawii jest kreowana na podstawie specjalnej, stałej formuły. 70 proc. ceny powstaje na podstawie zmian na rynku ropy naftowej. 30 proc. zaś - na podstawie cen gazu na rynku spotowym.

Patrząc na obecne ceny na rynku spotowym, stawki oferowane Mołdawii wydają się korzystne. W listopadzie otrzymywaliśmy gaz po 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. W styczniu było to już jednak 626 dolarów za ten same 1000 metrów sześciennych. Dla Mołdawii jest to wysoka cena. Do podpisania tego kontraktu cena gazu sprzedawanego do Mołdawii nie była wyższa niż 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych.

W związku z tym skokiem cenowym także o wiele droższy jest gaz sprzedawany indywidualnym konsumentom. Do listopada ubiegłego roku gospodarstwa domowe płaciły 4,22 lei za metr sześcienny – 1 zł to około 4 lei. Obecnie jest to już 15,18 lei.

Władze jednak rekompensują gospodarstwom domowym 150 metrów sześciennych gazu na rok. To jednak zdecydowanie nie wystarcza. Większość domów w Mołdawii jest ogrzewanych gazem. Jego cena gazu wpłynęła także na taryfy za ogrzewanie w budynkach wielorodzinnych. Oczekiwana jest także kolejna duża podwyżka cen energii elektrycznej.

Gdy ludzie zaczęli dostawać o wiele wyższe rachunki za gaz, energię, to wywołało wielkie niezadowolenie. Nikt nie chciał zwracać uwagi, że podwyżki były też powiązane z rekompensatami dla najuboższych.

Do rozpoczęcia wojny w Ukrainie to był najważniejszy temat mołdawskich mediów. Codziennie w tej sprawie odbywały się akcje protestacyjne. Tym bardziej, że podrożały także od początku roku paliwa. Na początku roku litr benzyny kosztował około 17 lei. Tuż przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie było to już 25 lei. Bardzo też podrożała żywność.

W kwestii gazu w Mołdawii od zawsze był problem rozliczeń z Naddniestrzem. To znaczy władze tej nieuznawanej republiki pobierały gaz, a potem za niego nie płaciły. Dług zaś powiększał zobowiązania firmy Moldovagaz - kontrahenta Gazpromu. Czy sprawa ta jest rozwiązana? Ponadto: czy wojna w Ukrainie wpływa na dostawy gazu z Rosji? Bo przecież gazociąg biegnie przez terytorium Ukrainy.

- Dostawy jak na razie nie były zakłócone. Gaz przechodzi do nas w objętościach określonych zamówieniami. System gazociągowy omija obecnie Naddniestrze – od północy i od południa. To znaczy gaz tam dochodzi - ale za pośrednictwem systemu mołdawskiego. Gazociąg biegnący bezpośrednio z Ukrainy do Naddniestrza został już dawno zablokowany.

Można by więc teoretycznie zablokować dostawy gazu do nieuznawanej republiki, niepłacącej za surowiec, ale byłoby to kłopotliwe - z kilku względów. Przede wszystkim Moldovagaz należy do Gazpromu. Kiedyś rokrocznie zbierała się specjalna komisja ustalająca wielkość tego zadłużenia. Zawsze oddzielano wielkość długu Naddniestrza od długu mołdawskiego.

Obecnie dług Naddniestrza to około 7 miliardów dolarów. Dług Mołdawii zaś, na koniec października 2021, to było poniżej 800 milionów dolarów. Przy czym to drugie zadłużenie ma jeszcze sprawdzić (do końca maja tego roku) międzynarodowy audyt.

Obie strony (władze Mołdawii oraz Moldovagaz) zobowiązały się wypełnić ostatecznie orzeczenie tegoż audytu. Przy czym potencjalna spłata zadłużenia już została rozłożona na najbliższe trzy lata.

Sprawa długu Naddniestrza obecnie już nie jest podnoszona na tego rodzaju negocjacjach. To bowiem sposób na rosyjską pomoc dla Naddniestrza. Mieszkańcy nieuznawanej republiki płacą normalnie za gaz. Potem uzyskane w ten sposób pieniądze są wypłacane jako pomoc socjalna, emerytury.

Ponadto trzeba też pamiętać, że na terenie Naddniestrza działa elektrownia gazowa, która zaopatruje w energię elektryczną także Mołdawię – 75 proc. zapotrzebowania. Władze w Kiszyniowie płacą za tę energię elektrowni, wedle wynegocjowanej ceny, około 3 razy taniej niż w Ukrainie i nawet do 5 razy mniej niż we wschodnioeuropejskich krajach UE. Czyli choćby ta elektrownia ukazuje wzajemne zależności ekonomiczne pomiędzy nieuznawaną republiką a resztą Mołdawii.

W Mołdawii układano także gazociąg do Rumunii. Czy on działa?

- Na odcinku od rumuńskich Jass do granicy z Mołdawią gazociąg ułożono już dziesięć lat temu. Rura jednak nie mogła przekazywać gazu, ponieważ brakowało rozwinięcia - zarówno po rumuńskiej, jak i mołdawskiej stronie.

W końcu ubiegłego roku oddano do użytku cały gazociąg Jassy-Kiszyniów, wraz z kilkoma przyłączeniami do mołdawskiej sieci. Tym sposobem jest już techniczna możliwość importu gazu z tamtego kierunku. Rocznie można by przesyłać z Rumunii gaz, który zabezpieczyłby potrzeby całej środkowej i północnej Mołdawii. Na południu brakuje stacji kompresorowych, które by mogły podać gaz w tym kierunku.

Tyle że gaz z Rumunii byłby sporo droższy od tego z dostaw rosyjskich. Dlatego ten szlak jest traktowany jako swoista rezerwa. Tym bardziej, że jak na razie byłby to także gaz rosyjski, dostarczany do Bułgarii i Rumunii przez Turcję. Próby techniczne tego szlaku już jednak były. Wykazały, że wszystko (prócz ceny!) „gra”.

Podobne próby odbyły się także przez inny gazociąg tranzytowy. Przez południową Mołdawię przebiega bowiem odnoga gazociągu transportująca gaz z Rosji przez Ukrainę na Bałkany. W końcu 2020 roku próbnie przesłano surowiec w trybie rewersu - w odwrotnym kierunku do Mołdawii. Ta próba była również udana (choć ciągle fizycznie był to gaz rosyjski).

Gazprom zawsze starał się w kontraktach zawarować dwie kwestie. Pierwsza to „bierz albo płać” – to znaczy, iż nawet jeśli dany odbiorca brał mniej gazu niźli zamówił, to i tak musiał płacić za całą zakontraktowaną ilość. Kolejnym warunkiem był zakaz reeksportu. Jak to teraz wygląda?

- Zasada „bierz albo płać” ma swoją logikę – by wydobyć gaz trzeba mnóstwo inwestycji. Zatrzymać wydobycie też jest trudno technicznie. Dlatego tak właśnie zabezpieczają się eksporterzy. Przy czym w przypadku Mołdawii nigdy tej zasady w życie nie wprowadzano... Bo nasz import jest relatywnie niewielki. Stąd nawet wahania w odbiorach ilościowych do tej pory Gazpromowi nie przeszkadzały.

Są, co prawda, w kontrakt wpisywane miesięczne objętości gazu, jaki ma spłynąć do kraju, ale tworzy się je na bieżąco. Tym bardziej brak w tych kontraktach także zasady o zakazie reeksportu. Rocznie Mołdawia zużywa około 1,2 miliarda metrów sześciennych gazu.

Do Naddniestrza idzie jeszcze dodatkowo około 1,5-1,8 miliardów metrów sześciennych. Gros gazu zużywa tam elektrownia, która - przypomnę - potem sprzedaje energię do Mołdawii. Ponadto wszelkie opłaty za gaz Mołdawia wnosi po jego dostarczeniu do kraju. Nie ma systemu przedpłat.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie