Spotkamy się w wyjątkowym miejscu – Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach! Niezwykła bryła obiektu, zielona dolina prowadząca do Spodka, niepowtarzalny klimat i energia, powierzchnia i pojemność, to właśnie tam realizowane są wielkie wydarzenia.
Sprawdzona, ukształtowana przez kilkunastoletnie doświadczenie formuła organizacyjna Europejskiego Kongresu Gospodarczego to trzydniowy cykl debat, spotkań i wydarzeń towarzyszących z udziałem znamienitych gości.
25 kwietnia 2022 • Katowice,
Międzynarodowe Centrum Kongresowe
26-27 kwietnia 2022 • Katowice,
Uniwersytet Śląski, Wydział Humanistyczny
Europejskie Forum Młodych Liderów zapewni uczestnikom z Polski, innych krajów Unii Europejskiej, Bałkanów Zachodnich, Europy Wschodniej i Kaukazu, przestrzeń do dzielenia się doświadczeniami, nawiązywania kontaktów oraz dyskusji o ważnych dla młodych ludzi w całej Europie tematach.
Unia Europejska zaczynała jako wspólnota stricte gospodarcza. Dziś, gdy przez kilka dekad integracja się pogłębiła, jej filarami są cztery wolności - przepływu towarów, osób, usług i kapitału. Nie wszystkie filary są równie mocne.
Kiedy mowa o korzyściach z członkostwa Polski w Unii Europejskiej, najczęściej chodzi o unijne fundusze, które dziesiątkami miliardów euro zasilają od czternastu lat polską gospodarkę. Nieco w cieniu tych miliardów pozostają znacznie ważniejsze czynniki przynoszące polskim firmom dużo większe benefity.
Gdy wstępowaliśmy do UE, mocno słyszalne były pełne obaw głosy sceptyków – że członkostwo we wspólnocie europejskiej będzie oznaczało skokowy wzrost cen, co spowoduje ubóstwo tysięcy gospodarstw domowych, a towary z Zachodu zaleją nasz rynek, doprowadzając do bankructwa polskich przedsiębiorców. Stało się jednak inaczej. Okazało się, że wolny rynek się opłaca. Wszystkim.
Według badań OECD w sześciu należących do tej organizacji krajach, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2004 roku (Czechy, Estonia, Polska, Słowacja, Słowenia i Węgry) łączna wartość eksportu i bezpośrednich inwestycji zagranicznych rosła znacznie szybciej niż w pozostałych krajach OECD. Z kolei według Komisji Europejskiej wspólny rynek przyczynił się w latach 1992-2008 do powstania prawie 2,8 mln miejsc pracy, co doprowadziło do wzrostu zatrudnienia w UE o 1,3 pkt proc.
Jak to wygląda w przypadku Polski? Imponująco. Gdy w 2004 r. Polska wchodziła do Unii Europejskiej, wartość polskiego eksportu do krajów UE wynosiła 215,6 mld złotych. Saldo obrotów z Unią było ujemne – minus 6,6 mld zł. W 2016 r. wartość polskiego eksportu do państw UE wyniosła 641,3 mld zł, wzrosła więc niemal trzykrotnie. Saldo obrotów z państwami UE - 159,6 mld zł „na plusie”.
Sukces? Niewątpliwy. I Polski, i europejskiego wolnego rynku. Ale… Nigdy nie jest tak dobrze, że nie mogłoby być lepiej. Zwłaszcza w tym przypadku. Po kilku dekadach funkcjonowania wspólnoty gospodarczej na tym wolnym z definicji rynku wciąż istnieje sporo barier, a globalny kryzys, który mocno pokiereszował europejską gospodarkę, tylko nasilił praktyki protekcjonistyczne w wielu krajach. O ile swobodne przepływy towarów, osób i kapitału funkcjonują w miarę zadowalająco, to w przypadku przepływu usług mamy już pewien problem – co przyznaje nawet europejski mainstream, bariery zamiast znikać, wciąż się mnożą.
Trzeba jednak zaznaczyć, że owe bariery mają najczęściej charakter pozataryfowy. To nie są nowe cła i kontyngenty, ale decyzje administracyjne, które ostatecznie mają doprowadzić do zmniejszenia konkurencyjności firm z innych krajów (najczęściej ze względu na różnice w zamożności dotyczy to firm z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski) na rzecz firm lokalnych.
Dobrym przykładem takich decyzji administracyjnych są niemieckie regulacje dotyczące kierowców – muszą oni nocować w hotelach (co rzecz jasna zwiększa koszty), a nie w – zaznaczmy – dostosowanych do tego kabinach swoich naczep.
Protekcjonizm w Unii ma oczywiście nieco inne oblicze niż w reszcie świata. Nie stosuje się tu wysokich ceł ani kontyngentów. Tu protekcjonizm ma twarz urzędnika sprawdzającego, czy opis produktu jest zgodny ze szczegółowymi wytycznymi dotyczącymi opakowań. Protekcjonizm to dziś dyskusja, czy polski kierowca może nocować w wygodnej kabinie nowoczesnej ciężarówki, czy "musi wypoczywać" w hotelu. W przeciwnym wypadku odpoczynek nie będzie traktowany jako wymagana prawnie przerwa w czasie pracy kierowcy.
Ostatni przykład to – przegrany przez kraje naszego regionu - spór o pracowników delegowanych. Według danych Komisji Europejskiej na terenie wspólnoty pracuje około miliona pracowników delegowanych. Z tego około 230 tysięcy osób to Polacy, po 200 tysięcy Francuzi i Niemcy. KE zaproponowała, by ich płace były równe płacom w kraju, do którego są delegowani, co sprawia, że wysyłanie pracowników do pracy za granicą może być kosztowo zabójcze dla delegujących ich firm wschodnioeuropejskich. Tu też w grę wchodzi konkurencja – dzięki niższym płacom (wynikającym ze znacznie mniejszej zamożności krajów) firmy z naszego regionu były konkurencyjne wobec swoich zachodnich rywali. Można dziś powiedzieć, że okazały się zbyt konkurencyjne, by móc spokojnie funkcjonować.
Ale o ile sprawa pracowników delegowanych ma wymiar ogólnoeuropejski, to polskie firmy (nie tylko polskie, ale na nich się skoncentrujmy) bardzo często spotykają się z obostrzeniami – od administracyjnych po kampanie medialne (by wspomnieć nagonkę na polską żywność w Czechach czy o kilka lat wcześniejsze francuskie lęki przed polskim hydraulikiem). Polscy eksporterzy żywności szacują, że ponad 30 proc. produktów eksportowanych do państw UE, stawiających bariery importowe, spotyka się z dyskryminacją. Powstałe w wyniku dodatkowych działań koszty szacuje się na około 4 proc. całkowitej wartości eksportu.
Pojawiają się wymagania dotyczące pakowania żywności w opakowania z opisami w języku kraju, gdzie sprzedaje się towar, a naklejone tłumaczenie opisu jest niewystarczające. Ten pozornie banalny zabieg oznacza wyższe koszty produkcji, a także wyższe wymagania logistyczne wobec polskich firm.
– Musimy pozbyć się romantycznego spojrzenia na Unię Europejską. Trzeba zdać sobie sprawę, że to też ciągła walka, czujność i w razie rażących naruszeń urzędniczych kierowanie spraw do sądów, tak aby druga strona zrozumiała, że są granice restrykcji i musi liczyć się z ostrą odpowiedzią – mówi Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute. – W Unii Europejskiej są równi i równiejsi – wtóruje mu prezes Fakro Ryszard Florek i przypomina spór swojej firmy z duńskim konkurentem – firmą Velux. – Zgłosiliśmy skargę przeciwko duńskiej firmie. Problem polega na tym, że rozpatrywała ją też duńska komisarz – dodaje biznesmen.
Te bariery są niewątpliwym problemem w rozwoju stosunków gospodarczych między Polską a innymi krajami wspólnoty europejskiej. Trzeba zatem mocno zabiegać o ich usunięcie, pamiętając jednak, że bilans uczestnictwa w europejskim rynku jest zdecydowanie dodatni. Nie można się więc za bariery na UE obrażać, trzeba jednak dyskutować o ich usuwaniu, by – odwołując się i trawestując klasyka – owe minusy nie przysłaniały nam plusów. Okazją do takiej dyskusji będzie sesja "Wolny rynek w Europie – korzyści i bariery" podczas najbliższego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Co możesz zrobić:
Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie