EEC 2020

Polska znalazła się na światowym podium pod względem liczby prosumentów. Nowe regulacje sprawiły jednak, że rozwój przydomowej energetyki odnawialnej - przede wszystkim fotowoltaiki - czeka spowolnienie. Możliwe, że spektrum inwestycji poszerzy się o nowe źródła i typy instalacji.

  • Polska zajmuje trzecie miejsce w świecie po Australii i Niemczech pod względem liczby instalacji prosumenckich (ponad milion). Ten system najwyraźniej wyczerpał swoje możliwości.
  • Nowe zasady rozliczania prosumentów sprawiają, że wydłuża się czas zwrotu inwestycji w mikroinstalacje fotowoltaiczne.
  • Rząd chce, by inwestujący w mikroinstalacje zaspokajali przede wszystkim własne potrzeby energetyczne, inwestowali w ciepło i magazynowali energię, a nie oddawali ją do sieci.
  • Tekst powstał na podstawie debaty "Prosument na rynku", którą zorganizowano w ramach XIV Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

Z końcem marca zmieniły się zasady rozliczania wyprodukowanej energii w przydomowych instalacjach fotowoltaicznych. System net-meteringu (opustów) zastąpił net-billing. Nowi uczestnicy rynku będą sprzedawać nadwyżki energii wprowadzane do sieci po cenie hurtowej, a za pobraną energię będą płacić tak jak inni odbiorcy, przez co nieco wydłuży się okres zwrotu inwestycji w instalacje fotowoltaiczne. 

Zdążyć przed zmianą na gorsze

W związku z zapowiedzią tych zmian aż do końca marca obserwowaliśmy wzmożony popyt na montaż takich instalacji, gdyż wiele osób chciało "się załapać" na rozliczenia według starych, korzystniejszych zasad, gdzie energia prosumenta dostarczana do lokalnej sieci dystrybucji jest rozliczana poprzez odejmowanie jej od ilości zużytej energii z sieci elektroenergetycznej.

Zobacz także: Polacy zbudowali elektrolizer wodorowy dla fotowoltaiki

Efektem był bardzo duży wzrost liczby instalacji prosumenckich w miesiącach poprzedzających zmianę. O ile z końcem 2020 roku Polska miała 452 tys. mikroinstalacji prosumenckich, to do końca marca 2022 roku liczba ta wzrosła ponad dwukrotnie.

- Pod koniec marca br. przekroczyliśmy poziom 1 mln prosumentów. To historyczne osiągnięcie w stosunku choćby do grudnia 2019 roku, kiedy w Polsce były 154 tys. prosumentów - podkreślił Ireneusz Zyska, wiceminister klimatu i środowiska, pełnomocnik rządu ds. odnawialnych źródeł energii, który wziął udział w debacie "Prosument na rynku" w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.

- To wskazuje na to, że dzięki rozwojowi tej branży zbudowaliśmy nowy segment gospodarki i to dotyczy nie tylko samych firm instalacyjnych - dodaje. Podkreśla przy tym, że dzięki temu powstało co najmniej 30 tys. nowych miejsc pracy.

Milion prosumentów to już problem

Zaznacza też, że zmiana systemu rozliczania była konieczna, by ograniczyć zjawisko budowy przewymiarowanych przydomowych instalacji fotowoltaicznych.

- W przypadku miliona prosumentów stwarzamy zjawiska sieciowe, które są niebezpieczne dla systemu, jak i samych prosumentów - twierdzi.

Ireneusz Zyska (fot. PTWP) Ireneusz Zyska (fot. PTWP)

Podkreśla jednocześnie, że net-billing jest opłacalny dla nowych prosumentów i trzeba podjąć działania promocyjne, które upowszechnią świadomość tego faktu.

- Przy obecnym poziomie cen inwestycja zwróci się prosumentowi w ciągu 7,5 roku - zadeklarował Ireneusz Zyska.

Mój Prąd to nie tylko fotowoltaika

Istotne zmiany w połowie kwietnia zaszły także w programie Mój Prąd, który ma za zadanie wspieranie rozwoju energetyki prosumenckiej, czyli wytwarzającej prąd ze źródeł odnawialnych na miejscu na własne potrzeby. 15 kwietnia ruszyła kolejna edycja programu, w ramach której można otrzymać dofinansowanie do domowych mikroinstalacji fotowoltaicznych. Do tej pory we wszystkich edycjach programu dopłat złożono już 444 tys. wniosków. W obecnej nowością jest dofinansowanie do domowych magazynów energii i ciepła.

Nowa, czwarta już, edycja programu nie cieszy się na razie zainteresowaniem porównywalnym z poprzedniczką. - Jeżeli porównamy czwartą edycję i liczbę złożonych wniosków w pierwszym okresie choćby z trzecią edycją, to trzeba powiedzieć, że zainteresowania nie ma - przyznaje wprost Paweł Mirowski, p.o. prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Paweł Mirowski, p.o. prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. (fot. PTWP) Paweł Mirowski, p.o. prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. (fot. PTWP)

Mirowski zaproponował konkretne działania, by to zmienić.

- Zadania są co najmniej dwa. Przede wszystkim przekonać, że warto dalej inwestować w fotowoltaikę, warto korzystać z dofinansowania wyższego niż w trzeciej edycji, bo teraz to dofinansowanie wynosi do 4 tys. zł na instalację fotowoltaiczną, a jeżeli zamontujemy dodatkowe komponenty w postaci magazynu ciepła, magazynu energii bądź systemu zarządzania energią, to dofinansowanie wzrasta nam do 5 tysięcy. Czyli to jest jeden element: przekonać, że rzeczywiście net-billing ma rację bytu i się opłaca. I po drugie - przekonanie prosumenta, małego inwestora, żeby zainwestował w coś więcej, co zwiększy konsumpcję energii wytworzonej - mówi.

- Trzeba też pokazać, że nie powinno się przewymiarowywać instalacji, bo to przede wszystkim podraża koszty inwestycji, ale też wpływa negatywnie na sieci, bo całej energii nie wykorzystamy, a musimy odprowadzić do sieci niskiego napięcia - dodaje szef NFOŚiGW.

To właśnie obawy przed nadmiernym przeciążaniem sieci elektroenergetycznych przez mikroinstalacje prosumenckie legły u podstaw zmian w rozliczaniu energii oraz udzielaniu wsparcia z programu Mój Prąd. Obecne regulacje mają sprawić, że prosumenci w większym stopniu będę energię wykorzystywać u siebie, zamiast masowo oddawać ją do sieci niskiego napięcia.

Tu otwiera się pole do wykorzystania innych rodzajów mikroinstalacji prosumenckich niż tylko fotowoltaika, choćby pomp ciepła.

- Powód zainteresowania pompami ciepła jest inny. To w tej chwili najtańszy sposób ogrzewania budynków - przekonuje Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła PORT PC.

Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła PORT PC. (fot. PTWP) Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła PORT PC. (fot. PTWP)

- Na przykład w nowych budynkach można dojść do bardzo dużego stopnia autokonsumpcji czy autarkii, czyli samowykorzystania energii, nawet do poziomu ponad 70 proc., a niektóre badania pokazują przeszło 90 procent. To znaczy, że np. te 70 proc. energii będzie skonsumowane właśnie z energetyki fotowoltaicznej, z magazynów energii i ciepła - argumentuje.

Poprzedni system był nielogiczny

O tym, że zmiany dotyczące rozliczania prosumentów były konieczne, jest przekonany Grzegorz Wiśniewski, prezes EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej.

- Zmiana, która zaszła, była po prostu potrzebna. To wynika z tego, że ten poprzedni system po prostu był nielogiczny. Mamy bardzo słabe sieci, a w szczególności sieci niskiego napięcia - tam jest naprawdę dramat, bo nie inwestujemy - tłumaczy. - Ta zmiana, która zaszła, polega na rzeczywiście realnym uwzględnieniu dwóch rynków - rynku energii elektrycznej i rynku ciepła. Do tej pory było to oderwane od siebie i to nie miało żadnego sensu fizycznego.

Grzegorz Wiśniewski,  prezes EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej (fot. PTWP) Grzegorz Wiśniewski, prezes EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej (fot. PTWP)

- To jest bardzo dobre rozwiązanie, bo dochody rozporządzalne gospodarstw domowych wynoszą 2 proc. na energię elektryczną i 10 proc. na ciepło. Czyli jeżeli łączymy te rzeczy i produkujemy ciepło, to rzeczywiście redukujemy emisję i odciążamy system elektroenergetyczny. Wiem też, że mamy milion prosumentów, mamy 16 mln odbiorców, to czy chcemy natychmiast 16 mln prosumentów? - dodaje.

Nie jest zresztą też tak, że przy net-billingu nie opłaca się już inwestować w fotowoltaikę.

- Każda zmiana ustawowa i regulacyjna powoduje pewnego rodzaju niepewność na rynku. Zgadzam się jednak, że oglądaliśmy rekordowe wzrosty w fotowoltaice i one były zasługą trzech edycji programu Mój Prąd - ocenia Michał Skorupa, prezes E.ON Foton z grupy E.ON Polska. - System miał zbudować rynek i swoją rolę wypełnił.

- Przez ostatnie pół roku to, co wydarzyło się od strony komunikacyjnej, to utrwalanie przekonania, że ten system jest mniej korzystny dla końcowego odbiorcy niż poprzedni - dodał.

Zwraca jednak uwagę, że patrząc na to, co się dzieje w kwietniu, widać, że rynek instalacji fotowoltaicznych klienta indywidualnego wyhamował, ale ożywił się rynek biznesowy. Zaznaczył jednak, że inwestowanie w fotowoltaikę jest nadal opłacalne.

Michał Skorupa, prezes E.ON Foton (fot. PTWP) Michał Skorupa, prezes E.ON Foton (fot. PTWP)

- Program w odsłonie net-billingu jest opłacalny i warto nadal inwestować. W związku ze wzrostem cen energii czas zwrotu będzie się skracał - twierdzi Michał Skorupa.- Od strony mocy na pewno rynek będzie przyrastał intensywnie, bo od strony odbiorcy biznesowego będzie miał potężną cegiełkę.

Tokenizacja energetyki słonecznej

Na rynku pojawiają się zresztą modele biznesowe, które pozwalają zaangażować się w produkcję energii elektrycznej ze słońca każdemu, bez konieczności posiadania własnej instalacji fotowoltaicznej.

- Proponujemy instalacje fotowoltaiczne, ale nie na dachach, tylko na farmach słonecznych - mówi Rahim Blak, prezes firmy Copernic.

Szukając sposobów na sfinansowanie budowy takich instalacji, Rahim Blak doszedł do wniosku, że warto postawić na tokenizację i pozyskiwanie tzw. e-prosumenta. Taki inwestor nabywa udziały w wytwarzanej przez elektrownię słoneczną energii i dzięki zapisanym w blockchainie inteligentnym kontraktom czerpie z tego określone korzyści.

- Teraz każdy Polak, który nie chce albo nie może mieć instalacji na dachu, może po prostu kupić kawałek farmy, dokładnie jedną milionową część za 4 zł, choć może kupić oczywiście więcej. Ten token to jest tzw. inteligentny kontrakt na blockchainie, który ma zaprogramowane wytwarzanie 1 kWh rocznie przez 29 lat, bo tyle trwa dzierżawa gruntu pod farmę słoneczną - opowiadał Rahim Blak.

Zapisany w blockchainie prąd można następnie wykorzystać albo na własne potrzeby, albo sprzedać po cenie hurtowej na rynku.

Rahim Blak,  prezes firmy Copernic (fot. PTWP) Rahim Blak, prezes firmy Copernic (fot. PTWP)

Rahim Blak podkreśla, że taki system angażuje ludzi w energetykę prosumencką bez ryzyka, że będą powstawać przewymiarowane mikroinstalacje, które nadmiernie obciążają sieć energetyczną.

- Duża farma kosztuje połowę tego, w przeliczeniu na kilowat, co instalacja prosumencka. Produkuje tanio i w tym momencie my wszyscy korzystamy z dobrodziejstw tej technologii, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem - mówił o pomyśle firmy Copernic Grzegorz Wiśniewski.

Jego zdaniem nie powinniśmy bowiem śrubować rekordów w budowie kolejnych mikroinstalacji prosumenckich, zwłaszcza że już teraz możemy pochwalić się ich dużą liczbą.

- Jesteśmy trzecim krajem na świecie pod względem liczby prosumentów. Pierwszym jest Australia - 3,5 mln, drugim są Niemcy - 2 mln. Nam to się udało, to jest wielka sprawa, ale przecież nikt rozsądny nie będzie zakładał, że będziemy dokładali po milion prosumentów każdego roku, zwłaszcza w tej samej technologii. To znaczy, że rzeczywiście będzie tak, że prosument wytwarza i konsumuje energię i ciepło ze wszystkich technologii, które się bilansują, uzupełniają - przekonywał szef EC BREC Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Decentralizować i bilansować – są do tego narzędzia

O bardziej systemowe podejście w tym względzie i mniejszą zmienność przepisów prawa apelowała  Gabriela Lenartowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.

- Musimy pójść rzeczywiście w kierunku decentralizacji systemu energetycznego. Musimy pójść w kierunku energetyki rozproszonej, ale w systemie ogólnokrajowym, gdzie mamy dużą energetykę, zaopatrzenie także w energię elektryczną przemysłu i możliwość zorganizowanych operatorów, gdzie łączona jest energia cieplna z energią elektryczną, bo np. magazynowanie energii cieplnej jest technicznie bardziej zaawansowane i tańsze - zaznacza.

Gabriela Lenartowicz (fot. PTWP) Gabriela Lenartowicz (fot. PTWP)

- Można to połączyć nawet ze stacjami ładowania samochodów - lokalnie, gdzie można bilansować wszystkie rodzaje energii elektrycznej, które niekoniecznie muszą być wytwarzane przez indywidualne osoby, ale także mogą być to podmioty większe - czy to klastry, czy operatorzy - które będą zarządzane na poziomie lokalnym i kompatybilne z systemem ogólnokrajowym. A możemy to zrobić, bo jesteśmy w środku gwałtownej rewolucji cyfrowej, mamy narzędzia do tego - konkluduje.

EEC

Szanowny Użytkowniku!

Oglądasz archiwalną wersję strony Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Co możesz zrobić:

Przejdź do strony bieżącej edycji lub Kontynuuj przeglądanie