Kluczowe znaczenie dla cen prądu w Polsce ma polityka klimatyczna i związane z nią ceny uprawnień do emisji CO2. Regulator nie może zamykać oczu na rzeczywistość, więc regulowane ceny sprzedaży prądu na 2022 rok wzrosną. Jakimś wyjściem dla odbiorców energii może być optymalizacja zużycia energii... Ważnymi czynnikami dla grup energetycznych będą tempo i szczegółowe warunki wyodrębniania aktywów węglowych do NABE - wynika z debaty "Rynek energii w Polsce " w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
- - Kwestia kosztu uprawnień do emisji CO2 ma aktualnie tak dominujący charakter, że przesłania wszystkie pozostałe elementy kosztotwórcze – stwierdził Rafał Soja, prezes Taurona Sprzedaż.
- - Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość. Ale poczekajmy na wnioski taryfowe. Kontrakty na dostawy energii na rok przyszły były zawierane od początku roku, więc nie patrzymy tylko na ceny, które pojawiają się teraz - stwierdziła Małgorzata Kozak, dyrektor URE.
- - Zasadą jest, że gdy popyt rośnie, to cena idzie do góry. I jak popatrzymy na popyt globalnie, to raczej będzie rósł, bo mamy większą konsumpcję energii na poziomie gospodarstw domowych, na poziomie sektora produkcyjnego. Mamy też postępującą elektryfikację – zaznaczył Mariusz Przybylik, dyrektor Accenture.
Zapraszamy do obejrzenia zapisu dyskusji "Rynek energii w Polsce", która odbyła się podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Ostatnie w Polsce regulowane ceny sprzedaży energii elektrycznej to ceny dla odbiorców w gospodarstwach domowych, a ściślej - dla odbiorców z grupy taryfowej G, wśród których dominują ci w gospodarstwach domowych.
Zobacz także:
Ceny prądu pod silną presją. Decyzje ważne dla milionów Polaków
CO2 dominującym czynnikiem kosztotwórczym
Jedną z firm, która ma obowiązek przedstawiania URE do zatwierdzenia taryf na sprzedaż energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, jest Tauron Sprzedaż. Ze względu na wzrost cen hurtowych jasne jest, że sprzedawcy będą wnioskowali o podwyżki cen na 2022 rok.
Rafał Soja, prezes zarządu Tauron Sprzedaż (Fot. PTWP) Rafał Soja, prezes zarządu Taurona Sprzedaż, nie zechciał ujawnić, jakie są oczekiwania spółki, jeśli chodzi o skalę podwyżki cen regulowanych sprzedaży prądu dla gospodarstw domowych na 2022 rok.
Czytaj również:
Słowaków czekają dotkliwe podwyżki cen energii- Postępowanie administracyjne o zatwierdzenie taryf dla gospodarstw domowych, którego gospodarzem jest prezes URE, chcielibyśmy prowadzić zgodnie ze standardami, które stosowaliśmy do tej pory. Chcielibyśmy, żeby to właśnie prezes URE - jako gospodarz postępowania - pierwszy dowiedział się, jaką mamy propozycję dla odbiorców w segmencie gospodarstw domowych. Aczkolwiek kilka czynników ma charakter obiektywny i oczywiście musimy sobie zdawać sprawę, że one muszą być w naszej propozycji wniosku taryfowego uwzględnione - stwierdził Rafał Soja.
Wyjaśniał obrazowo, że sprzedawcy energii elektrycznej są lustrem, w którym odbijają się zjawiska występujące na rynku energii elektrycznej. To, wyliczał, są m.in. zmiany cen hurtowych energii elektrycznej czy cen instrumentów systemów wsparcia (m.in. tzw. zielone certyfikaty), ale istotne pozostają również relacje popytu i podaży.
- W ostatnim roku zauważalny jest wzrost zapotrzebowania na energię wszystkich grup odbiorców, przede wszystkim gospodarstw domowych (…). Przy produktach tak wrażliwych na kwestie popytu i podaży, jakimi są media - czy to energia elektryczna, czy gaz - zmiany poziomu zapotrzebowania o pojedyncze punkty procentowe mają bezpośredni wpływ na kształtowanie cen - mówił Rafał Soja.
Ale, jak zaznaczył, kluczowe znaczenie mają polityka klimatyczna i ceny uprawnień do emisji CO2, a w związku z tym - komentował - z perspektywy odbiorców rodzi się pytanie, za co właściwie płacimy w końcowej cenie energii elektrycznej...
- Kwestia kosztu uprawnień do emisji CO2 ma aktualnie tak dominujący charakter, że przesłania wszystkie pozostałe elementy kosztotwórcze – stwierdził Rafał Soja.
"Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość"
Małgorzata Kozak, dyrektor Departamentu Rozwoju Rynków i Spraw Konsumenckich Urzędu Regulacji Energetyki, stwierdziła, że regulator nie może zamykać oczu na rzeczywistość.
Małgorzata Kozak, dyrektor Departamentu Rozwoju Rynków i Spraw Konsumenckich Urzędu Regulacji Energetyki (Fot. PTWP) - Ceny uprawnień do emisji Co2 są po prostu prawie szokujące. Jeszcze w listopadzie zeszłego roku nikomu się nie śniła cena 60 euro... Wypowiedzi przewodniczącego Fransa Timmermansa, mówiącego o 70 euro za uprawienia do emisji, wydawały się jakimś dziwnym snem. W tej chwili natomiast rzeczywiście obserwujemy te wzrosty i one nie pozostaną bez wpływu na decyzję regulatora - powiedziała Małgorzata Kozak.
Wskazała również, że wzrost cen prądu obserwowany jest w całej Europie, gdzie ceny hurtowe sięgają 150 euro/MWh.
- Ale poczekajmy na wnioski taryfowe, bo zakupów energii na giełdzie można było dokonywać już od początku roku, a nawet w zeszłym roku. Kontrakty na dostawy energii na rok przyszły były zawierane od początku roku, więc nie patrzymy tylko na ceny, które pojawiają się teraz, bo część kontraktów była zawarta wcześniej - wyjaśniała Małgorzata Kozak. - Zobaczymy, co "przyniosą" spółki w taryfach, jakie będzie uzasadnienie do wniosków, w jakim czasie dokonywały zakupów. Proszę zatem pozwolić popracować nam trochę w ciszy i spokoju, bo podgrzewanie atmosfery, że to będzie wzrost cen energii o 40 proc., jest w tym momencie trochę niezasadne.
Przypomniała też, że ceny energii elektrycznej jako towaru nie są jedyną składową opłat za energię, bo do tego dochodzą opłaty dystrybucyjne.
- Mam nadzieję, że wzrosty cen energii i chęć obniżenia rachunków zmotywują część prosumentów do tego, aby bardziej odpowiedzialnie spojrzeć na produkcję energii, na swoje rachunki. Być może to jest szansa na powstawanie wspólnot energetycznych, na większy rozwój bilansowania lokalnego, na rozwój małych magazynów energii. To, co się dzieje w tej chwili, możemy wykorzystać, aby w przyszłości nie mierzyć się z takimi drastycznymi zianami - stylu 40 czy 60 proc. podwyżki – stwierdziła Małgorzata Kozak.
Szansa w optymalizacji zużycia energii
Mariusz Przybylik, dyrektor zarządzający Accenture w obszarze energetyki, chemii, górnictwa, skomentował m.in. kwestię możliwości reakcji odbiorców energii na wzrost jej cen.
Mariusz Przybylik, dyrektor zarządzający Accenture w obszarze energetyki, chemii, górnictwa (Fot. PTWP) - Z punktu widzenia ekonomii sytuacja jest dość prosta. Cena wynika z przecięcia się krzywych popytu i podaży i z naszej perspektywy, konsumentów, najłatwiej jest zadziałać po stronie popytu, bo go kształtujemy - stwierdził Mariusz Przybylik.
Zaznaczył przy tym, że „jeśli popatrzymy na popyt od strony ogólnej, globalnej, to raczej łatwiej nie będzie”.
- Zasadą jest, że gdy popyt rośnie, to cena idzie do góry. I jak popatrzymy na popyt globalnie, to raczej będzie rósł, bo mamy większą konsumpcję na poziomie gospodarstw domowych, na poziomie sektora produkcyjnego. Mamy też postępującą elektryfikację, coraz więcej samochodów elektrycznych – mówił Mariusz Przybylik. - Jeżeli patrzymy na cały koszt energii, to stosunkowo najłatwiejszym działaniem po stronie konsumentów energii jest to w kierunku podnoszenia efektywności energetycznej, w kierunku optymalizacji konsumpcji. Mimo że cena energii rośnie, to koszt konsumpcji energii może spadać - dodał Mariusz Przybylik.
Giełdowe rozwiązania dające "trochę oddechu"
Piotr Listwoń, wiceprezes zarządu ds. operacyjnych Towarowej Giełdy Energii (TGE), podkreślił, że giełda nie kształtuje cen energii - jest miejscem zawierania transakcji.
- Z jednej strony zmienność cen na rynku angażuje uczestników rynku do większej aktywności i ta aktywność jest widoczna - generuje ona dodatkowy wolumen obrotów. Widzimy, że aktywność wzrasta przy dużej zmienności cen - stwierdził Piotr Listwoń. - Z drugiej strony: z punktu widzenia usług potransakcyjnych, czyli rozliczenia zabezpieczenia, jeśli zmienność cen na rynku pozostaje zbyt duża, to zaczyna stanowić pewien problem dla uczestników i ogólnie całego bezpieczeństwa obrotu. To nie jest już zupełnie neutralne dla nas - zaznaczył Piotr Listwoń.
Piotr Listwoń, wiceprezes zarządu ds. operacyjnych Towarowej Giełdy Energii (Fot. PTWP) Piotr Listwoń dodał, że TGE stara się wprowadzać rozwiązania „bezpieczne, wystandaryzowane, które uczestnikom rynku dadzą trochę oddechu”. Takie mechanizmy giełda wprowadziła w 2018 roku.
- Cena może się zmieniać i na to nie wpływamy, kontrolujemy natomiast to, aby dynamika zmian z sesji na sesję albo nawet w trakcie sesji nie była aż tak duża. Te mechanizmy rynkowe do dzisiaj działają - i one w jakiś sposób ograniczają skoki cenowe na rynku - stwierdził Piotr Listwoń.
NABE szansą na poprawę profili kredytowych
Artur Galbarczyk, dyrektor Fitch Ratings, stwierdził, że zmiany na rynku energetycznym bardzo istotnie wpływają na postrzeganie sektora energetycznego przez instytucje finansowe, także przez agencje ratingowe, bo wpływają na ryzyka inwestorów, na ryzyko dostarczycieli kapitału dla tego sektora.
- Z punktu widzenia podmiotu, który dostarcza kapitał do grup energetycznych, do spółki obrotu, istotne jest, żeby koszty, które ta spółka ponosi, a które w tej chwili rosną, były pokryte w przychodach. Forma tego pokrycia też jest istotna, ale najważniejszeo, by na skutek rosnących cen zakupu energii elektrycznej nie pojawił się deficyt pomiędzy cenami sprzedaży a cenami zakupu energii - mówił Artur Galbarczyk.
Ocenił, że samo obligo giełdowe nie zalicza się do czynników, które są najważniejsze, jeśli chodzi o profile kredytowe grup energetycznych. To wynika - wyjaśniał - chociażby z tego, że obrót jako działalność dostarcza względnie niedużą część skonsolidowanych wyników grup energetycznych, takich jak PGE, Tauron czy Enea.
Zaznaczył przy tym, że obligo nie ma większego znaczenia dla dużej energetyki, natomiast ma znaczenie dla podmiotów zajmujących się wyłącznie obrotem. Bo im bardziej płynny rynek handlu energią elektryczną, tym łatwiej handlować i tym lepiej dla spółek obrotu.
- Z punktu widzenia dużych grup kapitałowych wielkiej energetyki w Polsce nie jest to natomiast kluczowy czynnik - stwierdził Artur Galbarczyk.
Podkreślił, że ważnymi czynnikami dla grup energetycznych będą tempo i szczegółowe warunki wyodrębniania aktywów węglowych do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), ponieważ to jest proces, który może bardzo istotnie poprawić profile kredytowe "dużej energetyki w Polsce".
- Dlatego, że będziemy mieli nowe, bardziej odporne profile biznesowe, bardziej skoncentrowane na dystrybucji, na wytwarzaniu energii odnawialnej. Ale też te spółki będą mogły zaciągać dodatkowe zadłużenie nawet w ramach istniejących ratingów - wyjaśniał.
Nie tylko ceny prądu bolączką konsumentów
Krzysztof Kochanowski, wiceprezes zarządu, dyrektor generalny Stowarzyszenia Polska Izba Magazynowania Energii PIME, ocenił, że wzrastające ceny energii to efekt długotrwałego stanu rzeczy.
Krzysztof Kochanowski, wiceprezes zarządu, dyrektor generalny Stowarzyszenia Polska Izba Magazynowania Energii PIME (Fot. PTWP) - Wzrastające ceny energii przekładają się oczywiście na portfele odbiorców końcowych, ale te ceny muszą wzrosnąć. To skutek wieloletnich zaniedbań w Polsce, jeżeli chodzi o reformę elektroenergetyki, w ogóle rynku energii - i to nie tylko energii elektrycznej. Zobaczycie państwo, jaki będzie płacz, jeżeli chodzi o odbiorców energii cieplnej... Tam też radykalnie wzrosną ceny - komentował Krzysztof Kochanowski.
Zaznaczył, że pozostaje zwolennikiem takiego podejścia, jakie prezentuje dyrektor Małgorzata Kozak - to znaczy, że pewne sytuacje powinny w konsumentach, w branży wyzwalać aktywność, aby poszukiwać nowych rozwiązań.
- Magazynowanie energii jest takim nowym rozwiązaniem i właśnie sztuczne duszenie cen energii skutecznie też hamowało rozwój tych technologii - stwierdził Krzysztof Kochanowski.
Ocenił, że nawet jeżeli rząd zaplanuje dopłaty do cen energii, to z czegoś będą musiały być pokryte i "w innej postaci zostaniemy opodatkowani".
- Zatem raczej powinniśmy iść w kierunku, żeby się zderzyć z tym faktem, że ceny wrosną, uwolnić jeszcze grupę taryfową G, żeby pobudzić wszystkich odbiorców energii do rzeczywistego oszczędzania energii - komentował Krzysztof Kochanowski.
Omawiając sytuację na rynku mikroinstalacji PV, ocenił, że im szybciej magazyny energii - przynajmniej na poziomie odbiorcy indywidualnego, prosumenta - będą powszechne, tym lepiej.
- Jest zapowiedź pana ministra Zyski, że w nowym programie Mój Prąd 4.0 będzie dopłata do 50 proc. na przydomowy magazyn energii... My kalkulujemy, że kwota tej dopłaty powinna być na poziomie 8-10 tys. zł maksymalnie - poinformował Krzysztof Kochanowski.